Na wasze życzenie kolejny rozdział już dziś muszę was jednak ostrzec że następne nie będą się pojawiać w tak zawrotnym tempie, na razie publikuje to co mam już napisane a później może być różnie.
Hermiona siedziała sama do wieczora,
zastanawiając się nad poranną rozmową Severusa z Malfoy’em. Martwiła się, że
ten bydlak może dostać Ginny jako niewolnicę, a to byłoby niemal równoznaczne z
jej śmiercią, jeśli nie fizyczną, to na pewno psychiczną. Jej przyjaciółka
należała do silniejszych osobowości, jednak Hermiona obawiała się, że po czymś
takim jak bycie niewolnicą Malfoy’a Ginny może się nie podnieść.
Jej rozmyślania przerwał trzask drzwi. Zdziwiła
się trochę, że Severus wrócił tak wcześnie, ale to był w końcu jego wolny
dzień. Podniosła się z fotela, odłożyła książkę i poszła do saloniku, ale nie
było go tam, więc weszła do sypialni. Severus właśnie ściągał swój płaszcz
śmierciożercy i zamawiał kolację. Kiedy ją zauważył, zapytał, czy już jadła, a kiedy
pokręciła przecząco głową, polecił skrzatce przynieść podwójną porcję. Bez
żadnego skrępowania ściągnął z siebie koszulę i spodnie. Rzucił ubrania
Markotce, a zaraz potem stworzonko zniknęło obładowane czarną materią. Nie
zwracając już najmniejszej uwagi na Hermionę zniknął w łazience.
Dziewczyna stała jak wryta, na jej policzki
wystąpił tak czerwony rumieniec, że mogłaby konkurować z burakiem o to, kto
jest bardziej czerwony. Poznała odpowiedź na pytanie, co dzieje się z ubraniami
Snape’a, skoro nie ma on żadnej szafy. Nie wiedzieć czemu sposób, w jaki się
rozbierał, przyprawił ją o mocniejsze bicie serca. Było w nim cos drapieżnego,
a jednocześnie tak eleganckiego. Te jego ruchy, ta nonszalancja. Nigdy
wcześniej tego nie widziała, ale też nigdy nie patrzyła na niego w ten sposób,
w TAKI sposób. Jak na mężczyznę, nie nauczyciela. Stała tam i miała coraz
większe wątpliwości. To ona sama tak na niego reagowała czy to to cholerne
zaklęcie... Miała coraz większy mętlik w głowie. Próbowała walczyć z tymi uczuciami
tak, jak jej kazał, ale tak naprawdę wcale nie była pewna, czy chce z nimi
walczyć. Nie była pewna, czy to nie jej uczucia. Zawsze fascynowała ją taka
mroczna uroda, w końcu nie bez powodu spotykała się z Krumem. Niestety w jego
przypadku okazało się, że pod tą tajemniczą powierzchownością kryje się ciepła
klucha. Ale Snape… był mężczyzną.
“Hermiono, błagam cię, ogarnij się” - krzyczała
sama na siebie. “To tylko zaklęcie. Pamiętaj, to na pewno jest zaklęcie,
przecież on jest od ciebie drugie tyle starszy i wygląda jakby wpadł pod
kombajn! Nie możesz się poddawać. Pomyśl, co będzie jeśli Zakon was uwolni.
Jeśli się dowiedzą, że zadużyłaś się w zabójcy Dumbledore’a? wolisz o tym nie
pamiętać ale to prawda. Nie możesz się poddawać tak bez walki. Musisz pamiętać,
że jesteś Gryfonką…”
Jej mentalną walkę przerwało przybycie Markotki.
Światło dnia powoli gasło, więc skrzatka rozstawiła na stoliku kilka świec.
Dziewczyna usiadła na swoim zwykłym miejscu i czekała na swojego pana. W
pierwszej chwili, gdy wyszedł z łazienki i ją zobaczył, wydawał się jej lekko
zaskoczony, ale nie mogła być pewna, bo jego twarz tak szybko przybrała swój
zwykły, obojętny wyraz. Usiadł naprzeciwko i nałożył sobie porcję zapiekanki.
- Czarny Pan chce podarować komuś pannę Weasley
po powrocie z tej misji. Możliwe, że będzie chciał ją dać któremuś z młodych,
kto najbardziej się wykaże, dla przykładu, że wykonywanie jego poleceń jest
nagradzane.
- Czyli Malfoy’ jej nie dostanie – miała ogromną
nadzieję, że potwierdzi jej słowa.
- Przynajmniej nie Lucjusz – zapomniała całkiem o
Draco, przecież on pewnie też wyruszy na tę misję. Nie wiedziała, co ma o tym
myśleć. Jej rówieśnik został śmierciożercą, ale chyba nie był taki jak jego
ojciec, przynajmniej nie wskazywało na to jego zachowanie, kiedy przyłapał ją
na podsłuchiwaniu. – Ostrzegłem Ginewrę żeby była ostrożna, bo jest
obserwowana. Miejmy nadzieję, że Lucjuszowi nie uda się zdobyć żadnych
konkretnych informacji o jej opiekunie.
- Jak ona się czuje? – zapytała dopiero teraz, bo
nie chciała mu przerywać.
- Nie wiem, kto jest jej patronem, ale wydaje mi
się, że za bardzo się z nią spoufalił. Ma za dobrze, dlatego tym ciężej
przejdzie ceremonię i podporządkowanie się swojemu panu. Teraz się z tego
cieszy, ale może tego bardzo pożałować. Widzisz, i to jest kolejny z powodów,
dla którego niewolnica nie powinna znać tożsamości opiekuna. Jeśli jej pan
okaże się brutalny, mogłaby szukać pomocy u patrona, a on nie ma żadnych praw
by jej pomóc, choćby nawet chciał.
Hermiona nie odezwała się więcej. Zjedli kolację
w milczeniu. Hermionie krążyło po głowie tyle myśli. Znowu wróciła myślami do
poranka i przypomniało jej się, o co chciała go zapytać. Podniosła wzrok i
spojrzała na niego. W świetle świec jego oczy wydawały się jej jeszcze bardziej
bezdenne i mroczne, ale zarazem jakby bardziej żywe. Jak to mówią, w blasku
świec wszystko jest piękniejsze, a Severus wcale nie był wyjątkiem od tej
reguły. Przez chwilę patrzyła na niego nie wiedząc, co miała powiedzieć, ale
gdy w niemym pytaniu podniósł brew, w końcu odezwała się.
- Jak to jest, że teraz, nawet kiedy mi
rozkazujesz coś… to znaczy, tak jak wczoraj. Nie czuję bólu. Czy to zaklęcie
przestało działać? – pokręcił przecząco głową, jego jeszcze wilgotne włosy
zafalowały.
- Zrobiłem małe przesłuchanie kilku
śmierciożercom, którzy niedawno otrzymali niewolnice – przy tych słowach jego
wargi wygięły się w drapieżnym grymasie. – To zaklęcie zależy głównie od
intencji, z jakim wypowiadany jest rozkaz. Wczoraj wydawałem ci rozkazy, ale
wcale nie chciałem, żebyś je spełniła, to były puste słowa – przetarł oczy
dłonią. Dopiero teraz do Hermiony dotarło, że musi być bardzo zmęczony.
- Może powinieneś położyć się dziś wcześniej –
powiedziała nie zastanawiając się, jak on to odbierze.
- Może i tak zrobię - podniósł się z krzesła i
podszedł do łóżka. Nie spojrzał nawet na nią, ale nie za bardzo wiedziała, co
ma teraz zrobić. Dołączyć do niego? A jeżeli będzie chciał… w końcu to już dwa
dni.
- Ja… chciałabym jeszcze poczytać – szepnęła,
podnosząc się od stołu.
- Pytasz mnie o pozwolenie? – sarknął – rób, co
ci się podoba – czyżby go czymś uraziła? Nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
Wyszła z sypialni i skierowała się do gabinetu, gdzie zostawiła swoją książkę.
Długo jeszcze myślała, nie mogąc skupić się na tekście. A miała wiele tematów
do przemyśleń. Głównie próbowała jeszcze raz zanalizować swoje odczucia, ale
ciągle nie mogła odróżnić swoich uczuć od tych wymuszonych zaklęciem. Wtedy
kiedy go masowała, dotykanie go wydawało jej się takie naturalne, takie właściwe.
Chciałaby kiedyś móc jeszcze raz to zrobić. A kiedy się rozbierał przed
wzięciem prysznica… Wolała sobie nie przypominać, jak się czuła. Jeżeli to
zaklęcie było aż tak mocne, że przez zaledwie kilka dni zmieniło szacunek w
fascynację, to obawiała się, że zanim Zakon zacznie w ogóle działać, będzie już
po uszy zakochana w Severusie. Już teraz miała trudności z myśleniem o nim jako
o swoim profesorze. Zdenerwowana, zatrzasnęła książkę. Chwilę chodziła po
gabinecie, ale to wcale nie przyniosło ulgi. Zrezygnowana powlekła się do
sypialni. Mężczyzna oddychał równo, wydawało jej się, że już śpi. Po cichu wśliznęła
się do łóżka.
- Co cię tak zdenerwowało, Granger? – usłyszała
jego cichy głos.
- Nie twoja sprawa – odburknęła, ale dopiero
kiedy usłyszała jego wściekłe sapnięcie zorientowała się, do kogo mówi. – Ja…
przepraszam, ja…
- Lepiej idź już spać, bo jeszcze powiesz coś
głupiego – warknął zirytowanym głosem.
Leżała bez ruchu. Długo jeszcze nie mogła zasnąć.
Myśli urządziły sobie nieprzerwaną gonitwę w jej głowie. W końcu, zmęczona
brakiem jakichkolwiek wniosków, zasnęła.
Kolejne trzy dni były dla niej męką. Ciągle nie
mogła przestać myśleć o ostatnich wydarzeniach, o tym co się w niej zmieniło.
Jak zaczęła postrzegać Snape’a. Na szczęście nie widywała go często. Nie
przyszedł do niej od tamtego razu pod prysznicem, nie wymagał tego… Ale to
czekanie… Wsłuchiwała się we wszystkie dźwięki i kroki, rozlegające się na
korytarzu, spodziewając się Snape'a w każdej chwili. Przychodził jednak tak jak
zwykle, w nocy. Mówił kilka słów. Wczoraj w nocy poinformował ją, że Czarny Pan
właśnie wyruszył na misję z młodszymi śmierciożercami. Ten dzień był jednak
dużo gorszy od poprzednich. Odkąd się obudziła, coś nie dawało jej spokoju. Coś
ją niepokoiło, nie pozwalało się na niczym skupić. Miała wrażenie, że ktoś z
jej bliskich jest w niebezpieczeństwie. Chodziła z kąta w kąt, nie mogą znaleźć
sobie miejsca. Teraz tym bardziej starała się wyłapać, czy przypadkiem Snape
nie zbliża się do swoich pokoi. Chciała go odszukać, ale bała się wychodzić po
ostatnim incydencie z Malfoy’em. Zresztą nawet nie wiedziała, gdzie miałaby go
szukać, a przecież nie będzie się kręcić po posiadłości pełnej śmierciożerców i
wypytywać, gdzie może znaleźć swojego pana. Najbardziej dobijała ją ta
bezsilność, mogła tylko czekać, a tam gdzieś jej bliscy mogli cierpieć.
Wrażenie potęgował fakt wyruszenia Voldemorta i jego popleczników na jakąś
misję. Snape nic więcej jej nie powiedział, ale jeżeli mieli oni zamiar
zaatakować Zakon?
Była akurat w łazience, kiedy usłyszała
trzaśnięcie drzwi saloniku. Było dość charakterystyczne, więc nie pomyliłaby go
z żadnym innym. Umyła szybko ręce i wyszła. Stał na środku sypialni. Kiedy ją
usłyszał, natychmiast odwrócił się w jej stronę, paląc ją wzrokiem.
- Severusie… - chciała go zapytać na jaką misję
wyruszył Czarny Pan, ale przerwał jej.
- Rozbieraj się – rzucił krótko.
- Ale Severusie…
- Żadnych “ale”, nie każ mi rozkazywać ci –
zagroził.
Zaczęła zdejmować powoli szatę. Nie kazał jej
milczeć, więc zaczęła w międzyczasie wyjaśniać, o co jej chodzi.
- Coś bardzo mnie niepokoi. Czuję, że dzieje się
coś złego. Ja nie potrafię tego wyjaśnić, ale któreś z Weasley’ów jest w
niebezpieczeństwie. Boję się, że to Czarny Pan zaatakował Zakon – patrzył na
nią z żądzą w oczach, jej szata znalazła się już na podłodze. Zabrała się do
rozpinania gorsetu, ale wciąż gorączkowo starała się wytłumaczyć mu, że coś
jest nie w porządku. – Severusie, ja naprawdę zrobię wszystko, co mi każesz,
ale sprawdź chociaż, czy oni są bezpieczni, proszę. Proszę – w jej oczach
stanęły łzy, a w jego spojrzeniu jakby coś się zmieniło. Zamknął oczy na
dłuższą chwilę. Wziął kilka głębszych oddechów.
- Czarny Lord jest w Rumunii. Testuje młodych. Z
tego, co wiem, to żadne z Weasley’ów nie ma teraz żadnej niebezpiecznej misji –
powiedział spokojnym już głosem. - Tylko Ginewra jest… Do kurwy nędzy! - odwrócił się na pięcie i wyszedł ze swoich
komnat.
Dziewczyna czekała na niego około pół godziny.
Założyła z powrotem szatę i znów zaczęła spacerować po pokojach, coraz bardziej
się denerwując. Nie miała pojęcia, czy to rzeczywiście chodzi o Ginny, ale coś było
nie tak. Nie miała pojęcia, skąd to się wzięło, ale od pewnego czasu miała
dziwne przeczucia, jeśli chodzi o Weasley’ów i Harry’ego. Nie była żadną
Trelawney, ale czuła to, po prostu czuła.
Podskoczyła, gdy drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Obawiała się, że Snape jest wściekły, i to bardzo. Nie ruszyła się jednak spod
okna w gabinecie.
- Granger! – zawołał – chodź tu natychmiast,
idiotko! – Nie ruszyła się z miejsca, po chwili poczuła pierwszą falę bólu. Coś
było nie tak, i to bardzo. Patrzyła prosto w drzwi do saloniku. Po chwili
stanął w nich Severus.
- Co się stało? – zapytała, ale już wiedziała, że
dzieje się coś niedobrego. Snape patrzyła na nią jakoś tak dziwnie. Kolejna,
mocniejsza fala powoli rozlewała się po jej ciele. Nie poruszała się.
- Co tak się patrzysz, głupia szlamo? Ściągaj te
szmaty! – podchodził do niej coraz bliżej. Coś podpowiadało jej, że to nie jest
Severus, ale przecież tylko on mógł jej rozkazywać, więc to jednak był on, ale
coś w jego ruchach, coś w głosie, w oczach... Właśnie, w oczach nie było nic…
pustka, kompletna, zimna pustka. Wcześniej, kiedy na nią patrzył, widziała jego
żądzę, widziała ogień, a teraz nic…
- Severusie…
- Jak śmiesz odzywać się do swojego pana po
imieniu! Jak śmiesz nie słuchać moich rozkazów?! Już ja cię nauczę! – próbował
złapać ją za ramiona, ale wywinęła mu się. To było bardzo dziwne, normalnie nie
miałaby żadnych szans uciec, ale mężczyzna miał jakby odrobinę spowolnioną
reakcję… Wybiegła z gabinetu, kierując się w stronę sypialni. Ból coraz bardziej
w niej narastał, ale nie poddawała się. Obejrzała się i zobaczyła, że stoi w
drzwiach. Zatrzymała się.
- Severusie. Musisz z tym walczyć. Musisz
przełamać kontrolę. Severusie, to
imperius, nie możesz mu się poddać. Walcz. – mówiła, ciągle starając się zmotywować
go do wyrwania się spod kontroli zaklęcia, ale on powoli ruszył w jej stronę z
lubieżnym uśmieszkiem na ustach, a jego oczy ciągle pozostawały puste. Cofała
się coraz bardziej, aż w końcu trafiła na ścianę. Nie miała już gdzie uciec.
Podchodził coraz bliżej. Ciągle do niego mówiła, prosiła, błagała, ale nic nie
działało.
- Kazałem ci zdjąć te szmaty – ból był niemal nie
do zniesienia, słaniała się na nogach. Gorączkowo myślała, jak jeszcze mogłaby
mu pomóc, jak sprawić, żeby zwyciężył z klątwą, ale przychodził jej do głowy
tylko jeden, naprawdę głupi pomysł. Snape złapał ją mocno za ramię i pociągnął
w stronę łóżka. To było straszne, przecież nie mogła pozwolić, żeby ją
zgwałcił. Już wiedziała, że nie uważa tego za krzywdę.
Rzucił ją na pościel i zaczął ściągać szaty.
Szybko przemieściła się na drugą stronę łóżka i próbowała uciec, ale złapał ją
szybciej niż myślała. Pozostało jej już tylko jedno. Musiała go sprowokować.
Zamachnęła się i wymierzyła mu siarczysty policzek. Jego głowa odskoczyła lekko
na bok. Powoli przekręcił ją z powrotem w jej stronę. Ich oczy spotkały się.
Jej pełne lęku, jego zimne, nieobecne.
Trzymając ją ciągle, uderzył ją w twarz wierzchem
dłoni. Siła uderzenia zwaliła ją z nóg. Czuła, że upada. Policzek palił ją
niemiłosiernie. Nieoczekiwanie poczuła też ostry ból z tyłu głowy. Zobaczyła
jeszcze puchowy dywan przed oczami, a później była już tylko ciemność.
Następny, następny ! : D
OdpowiedzUsuńwrzuc juz nastepny, bo sie martwie o Herm :D
OdpowiedzUsuńBuuuu . ;3 przepraszam , nie byłam zbyt aktywna ostatnio .:c ale już jestem i mogę Cię zasypywać milioooonaaami KoMeNTARzów . :D
OdpowiedzUsuńTo tak , rozdział przegenialny (jak wszystkie inne) , po prostu urzekłaś mnie tym wszystkim ! W.twoim opowiadaniu jest dużo ciekawych wątków , dużo się dzieje, nigdy nie.jest nudno . ;) Potrafisz opisać danalą sytuację w tak piękny i cudowny sposòb ,że ja już normalnie oddychać nie mogę ! <3 Pełen.podziw i szacuneczek
:).Jesteś wspaniałą bloggerką , która pisze wspaaaaniałe teksty . ^-^
Noo , i ten niedobry L. Malfoy . -,- jakby na nią nie rzucał.tego zaklęcia , to Sev wiedziałby prawdę o uczuciach Hermiony (o ile jest ona taka jak ja przypuszczam c(: ) <3
Ufff. pisałabym więcej , ale nie mam siły . Także nie każ się męczyć i wstawiaj jak najszybciej rozdział . ;) Pozdrawiam i życzę maaasę weny ! ;*
No i auuuuuaa ! ;/ Musiało.boleć. ;(
UsuńWstawiaj następny ! : )
OdpowiedzUsuńpowiem tak. takie komentarze na pewno mnie nie zmotywują na tyle by szybko dodać kolejną część za to takie przynajmniej 3-4 zdaniowe są już satysfakcjonujące.
UsuńNa początek zaintrygowało mnie dlaczego blog oznaczony jest "dla dorosłych:" ale czytając szybko to zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam zaskoczyłaś mnie.
czy ktoś już ci mówił jak niesamowicie piszesz?
Czułam ciarki na plecach czytając relacje Hermiony i Seva i chociaz zwykle ich związek mnie odrzuca to u Ciebie jest inaczej.
To w jaki sposób Sev potraktował Hermionę będac pod wpływem Imperiusa było wstrząsające.
Naprawdę zrobiłaś na mnie całkiem solidne wrażenie.
Zwłaszcze, że sama historia wydaje się być idealna.
Uwielbiam nawiedzać opowiadania potterowskie i Twoje jest niezwykle dojrzałe i robiące na mnie wrażenie.
Naprawdę bardzo spodobała mi się stworzona przez Ciebie historia i z przyjemnością zajrzę do Ciebie jeszcze raz jesli powiadomisz mnie o nowym rozdziale na http://pokochac-lotra.blogspot.com w dziale "Spam" w zakładce u góry strony.
Z przyjemnością zostanę Twoją czytelniczką a tymczasem pozdrawiam serdecznie.
Robi się ciekawie, o ile już nie jest. Snape i Inferius? No cóż, tylko kto miałby go rzucić? Bardziej myślałam, że się uwolni spod klątwy, niżeli ją uderzy, ale zaskoczyłaś mnie. Ciekawe, czy zgwałcił ją, kiedy była nieprzytomna, czy jakoś udało mu się to powstrzymać.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to zaintrygowało i znowu mnie irytujesz, bo nie mam się do czego do czepić. A nie chcę robić tego na siłę. Znaczy... jeśli tego nie robię, a tylko to zachwalam, czuję się jakbym w żaden sposób czymś takim Ci nie pomagała. Każdy chyba się tu uczy pisać, prawda? Ale nie chcę być złośliwa, blog w takim klimacie i z tak wykreowanymi postaciami jest strzałem w dziesiątkę. :)
IMPERIUS?
Usuńoczywiście że pomagasz dajesz ochotę do dalszego pisania.
O matko, jakie faux pas!
UsuńCo tu się wydarzyło :o
OdpowiedzUsuń