środa, 1 maja 2013

część trzecia

ten rozdział i kolejny będą krótkie właściwie powinny być jednym ale jakoś tak wyszło że są dwa ale część piąta będzie już pełnowymiarowa   




- Hej, obudź się w końcu. No, ile można spać – znajomy głos wdarł się w jej niespokojne sny. – Wstawaj, bo skończy się moja warta i moje poświęcenie pójdzie na marne – zrzędził dalej, pomagając jej wrócić do rzeczywistości. – Nie po to zgłaszałem się na ochotnika na nocną wartę, żebyś mogła spokojnie spać. Powinienem przewidzieć już kiedy zemdlałaś, że jesteś wykończona.
Otworzyła w końcu oczy. Od razu poznała celę, w której była uwięziona razem z Hermioną. Ten sam odór i posłanie z podartych strzępów materiału. Pomyślała o przyjaciółce i powróciły wszystkie straszne obrazy. Poczuła nagłą falę mdłości. Suche torsję miotały nią przez kilka minut. Gdyby nie miała pustego żołądka, na pewno byłoby dużo gorzej. Skuliła się na zimnej podłodze celi i czekała, aż skurcze miną. Jej uwagę przykuł zielony materiał opinający jej kolana, które podciągnęła pod samą brodę. To była sukienka, którą miała na ślubie brata. Łzy same napłynęły jej do oczu. Jeszcze niedawno była taka szczęśliwa. Przypomniała sobie uśmiechnięte twarze członków rodziny… Co się z nimi stało? Miała nadzieję, że zdążyli uciec. W końcu podczas tego okropnego rytuału Śmierciożerców nie widziała żadnej znajomej twarzy. Oczywiście, prócz wykrzywionej nienawiścią twarzy Snape’a i przerażonej Hermiony. Łzy popłynęły jeszcze mocniej… Co się stało z Hermioną po tym, jak zemdlała?
Powoli zaczęła wracać do równowagi. Ktoś coś do niej mówił, jednak nie rozumiała ani słowa. Skupiła się na tym głosie, kojarzył się jej z czymś niebezpiecznym, ale jednocześnie dawał ukojenie. Nie rozumiała tego. Wytężyła wzrok, szukając w ciemności źródła dźwięku. W końcu dojrzała zarys krat i ciemniejszą sylwetkę w smudze księżycowego światła. Próbowała się podnieść, ale była tak słaba, że nogi odmówiły jej posłuszeństwa, więc podczołgała się, chciała sprawdzić, skąd zna wartownika.
Kiedy była na tyle blisko, że mogła zobaczyć jego twarz, spojrzała w górę. Mężczyzna pochylił się, jednak jego twarz ciągle pozostawała w cieniu.
- Jak się czujesz? – zapytał, siadając na kamiennej posadzce. – Masz napij się, dobrze ci zrobi – wyciągnął do niej rękę z parującym kubkiem. – No, weź. Przecież cię nie otruję – zachęcił z drwiną w głosie. Pochylił się w jej kierunku sięgając przez kraty, by mogła chwycić kubek. Dopiero wtedy udało jej się rozpoznać go. To był Teodor Nott. Chłopak z roku Złotej Trójcy, Ślizgon. Zdziwiło ją to, chłopak nigdy nie był zwolennikiem Voldemorta. W szkole był raczej typem lowelasa… choć jego ojciec był śmierciożercą.
Do jej nozdrzy dotarł aromat mocnej, czarnej herbaty. Mama zawsze dawała jej herbatę na uspokojenie żołądka. Sięgnęła po kubek i upiła solidny łyk. Poczuła się dużo lepiej, umysł się jej rozjaśnił i zdała sobie sprawę, że nie powinna mu ufać. 
- Miałem zamiar dać ci coś do jedzenia, ale teraz nie jestem pewien czy to dobry pomysł - po tych słowach poczuła się zażenowana, że był świadkiem jej poniżenia. Dobrze przynajmniej, że jej nie widział, bo jej twarz dorównała barwą jej włosom.
- Mógłbyś mi nie przypominać - mruknęła grobowym głosem. - Po co właściwie mnie budziłeś?
- Muszę cię przeprosić – nie zrozumiała, o co mu chodzi, więc milczała w nadziei, że wyjaśni jej swoje motywy. - Widzisz, każda złapana przez Śmierciożerców kobieta zostaje niewolnicą któregoś z nas... Ja ostatnio bardzo przysłużyłem się Czarnemu Panu i gdybym poprosił, pewnie zostałabyś oddana mnie... Miałabyś ze mną dobrze. Przynajmniej bym cię nie bił...
“Ale na pewno byś mnie gwałcił, co to za różnica?” – pomyślała.
- Tylko że ja nie mogę... – przerwał na dłuższa chwilę, jednak Ginny ciągle nie rozumiała, o co chodzi Ślizgonowi. Mówił wszystko z trudem, jakby mu to ciążyło przez bardzo długi czas. Tylko po co...? Może chciał zdobyć w ten sposób jej zaufanie... A może to jakaś ich chora gra... W każdym razie zamierzała wysłuchać dokładnie tego, co mówi, jednak w żadnym wypadku nie wierzyć w żadne jego słowo. Nie odezwała się słowem, a on po dłuższej przerwie kontynuował. - Nie jestem taki, jak mój ojciec. Jego nic nie obchodzi. Ja nie mógłbym wziąć własnej siostry.
“Siostry? O czym on mówi?” - zadawała sobie pytanie. Czuła się coraz bardziej zdezorientowana.
- Bo widzisz, pewnie nie wiesz, ale jesteś moją siostrą – niewiele brakowało, by wydała z siebie zaskoczone westchnienie, ale jak sobie postanowiła, zachowała ciszę. Jej rozmówcy wydawało się to wcale nie przeszkadzać. – Pewnie nie powiedzieli ci o tym, ale to najprawdziwsza prawda. Opowiem ci, jeśli masz ochotę posłuchać... Zapomniałem, wybacz, nie masz wyboru, więc i tak ci opowiem. Ze wszystkimi szczegółami – chłopak już nie wydawał jej się taki niepewny siebie. Mówił z coraz większą zajadłością w głosie. Teraz była już pewna, że opowie jej coś, co powinno sprawić jej przykrość. Tylko czy to będzie prawdziwa historia? – Niedługo po upadku Voldemorta mój ojciec i kilku innych śmierciożerców wybrali się na popijawę. Mocno nawaleni odwiedzali miejsca, gdzie, jak wiedzieli, były domy członków Zakonu Feniksa. Traf chciał, że twoja mamuśka wyszła poza zabezpieczenia otaczające wasz dom. Ojciec zawsze się śmiał, kiedy to opowiadał. Podobno goniła jakiegoś kurczaka. Oczywiście, nie zmarnowali takiej szansy, i jako że to mój stary w końcu ją dorwał, zabrali ją do naszego domu. Umieścili ją w podobnym lochu do tego. Przez tydzień gwałcili ją wszyscy czterej na zmianę, ale kiedy w końcu wytrzeźwieli, reszta się rozeszła. Został tylko mój ojciec. Moja matka była wtedy w ciąży ze mną, miała już tak wielki brzuch, że ojciec nie chciał jej dotykać. Przywiązywał ją zaklęciem i kazał patrzeć jak sam gwałci twoją matkę. Robił to prawie codziennie. Wyobraź to sobie, twoja mamuśka traktowana jak zwierzę. Bita i poniewierana. To trwało jakieś cztery miesiące. Podobno to właśnie przez to moja matka oszalała. Dopiero po nowym roku twojemu ojcu udało się ją jakoś uwolnić. Wiesz, podobno tylko wtedy, przez te kilka miesięcy była chuda. A później okazało się, że w sierpniu urodziłaś się ty. Pewnie gdyby nie to, że moja matka była szalona, a jemu nie chciało się tracić czasu na bachora, porwałby cię i wychował po swojemu. Nie byłabyś wtedy taka gryfońska. Teraz z tobą stanie się to samo, co z twoją matką. Zostaniesz przydzielona któremuś z nas. Aż jestem ciekaw, któremu. Pewnie mój ojciec nie będzie miał żadnych zahamowań, żeby przekupić twojego właściciela i rżnąć cię jak twoją matkę. Będzie cię miał, już mi to zapowiedział. Lepiej się przygotuj – po tych słowach roześmiał się jak szaleniec. Śmiechem ohydnym, obmierzłym i ociekającym jadem. Ciągle się śmiejąc, odszedł od jej celi.
Została sama i w końcu pozwoliła sobie na zwrócenie resztki zawartości żołądka wraz z herbatą, którą jej podał. Poczuła się taka samotna. Nie chciała wierzyć w to wszystko, co powiedział jej Nott, ale mówił z takim przekonaniem. Czy to możliwe, żeby jej ojcem nie był Artur Weasley? Czy nie dowiedziałaby się o tym? Ojciec traktował ją tak samo jak jej braci, a może nawet lepiej. Nie chciała, nie mogła wierzyć w te brednie. Tak bardzo chciała znowu znaleźć się w domu, z rodziną. Lepiej by było, gdyby to wszystko się nigdy nie stało.
Zaczęło kręcić jej się w głowie. Brzuch zaciskał się w coraz ciaśniejszy węzeł. Miała trudności z oddychaniem. Kolejna fala mdłości wstrząsnęła jej wnętrznościami. Co się dzieje? – zastanawiała się. Jej skórę pokrył lepki pot. Robiło jej się zimno, cała się trzęsła. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Przecież nie reagowała tak na tę niedorzeczną historię, którą opowiedział jej Nott. Po chwili przypomniała sobie, że piła podaną jej przez chłopaka herbatę. Musiała być zatruta. Niby ją zwróciła, jednak dodany tam eliksir musiał już zacząć działać.
Traciła przytomność. Świat wokół niej wirował. Mdłości nie ustawały. Wydawało jej się, że umiera, że zapada się w kamień. Po jakimś czasie popadła w otępienie.

2 komentarze:

  1. Hm, nie podoba mi się wątek Ginny, chociaż bardzo dobrze zmanipulowałaś, żeby Nott na samym początku wydawał się przyjemny, a potem nagle stał się potworem, naprawdę świetny proces. Nabrałam się.
    Ale jak mówiłam wątek Ginny, jej zgwałconej matki mi tu kompletnie nie pasuje, to jest zbyt oderwane od kanonu. Chociaż... jakby nie patrzeć... niewolnictwo też jest niekanoniczne. Chyba jednak chodzi o to, że o Snapie jako Panu, a Granger jako Uległej, przyjemniej się czyta, niż o zdziczałym Teodorze.

    OdpowiedzUsuń
  2. #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha
    A już chciałam powiedzieć, że lubię Notta. Zapowiadało się dobrze, a on taki cham i prostak, no proszę. Hm, Molly Weasley goniąca kurczaka… Brzmi jak ona.
    Nie bardzo jednak podoba mi się ten pomysł z rodzeństwem, gwałtem itd. Wydaje mi się, że Molly z łatwością wybroniłaby się z takiej sytuacji, chociażby dzięki różdżce. C’mon, ona używa czarów nawet do mycia naczyń! Czy ktoś chce mi powiedzieć, że nie nosi ona przy sobie różdżki? No ale, jest jak jest. Zdarzają się chwile słabości.
    Ach, i jeszcze coś, jeśli chodzi o zapis dialogów. Gdy czynność przy wypowiedzi nie odnosi się bezpośrednio to sposobu wypowiedzi, należy zacząć ją z dużej litery, np.
    - Muszę cię przeprosić – nie zrozumiała, o co mu chodzi (...)
    Należy po "przeprosić" dać kropkę, a zdanie po myślniku zacząć dużą literą, ponieważ nie miało to wpływu na sposób wypowiadania... Rozumiesz? Marny ze mnie nauczyciel, ale mam nadzieję, że coś tam jednak jest jasne. No i dodatkowo jest mnóstwo poradników w Google, jak pisać dialogi, wystarczy poszukać.

    OdpowiedzUsuń