- Co masz na myśli mówiąc, że będzie z nami mieszkał?
– Hermiona poderwała się z łóżka i spojrzała uważnie na Severusa.
- Nie rób scen, wracaj do łóżka – dziewczyna przez chwilę nie wiedziała, co ma
zrobić, ale zapraszający gest Severusa był zbyt kuszący, by go odrzucić.
Wróciła pod kołdrę i wtuliła się w jego bezpieczne ramiona. Wolała się nie
zastanawiać, jak by się zachowywał, gdyby nie wypił tej butelki whisky. – To
krew Draco ze mnie zmywałaś. Twoi przyjaciele – to słowo powiedział niemal jak
przekleństwo – tak go poturbowali, że ledwo przeżył. Niemal wykrwawił się na
śmierć, któryś potraktował go sectumsemprą. Nadal jest w ciężkim stanie,
a nie chcę, żeby były przy nim tylko skrzaty, one nie są wyczulone na zmiany
stanu chorego, poza tym, kiedy się obudzi, chcę... Po prostu się nim zajmij –
mówił spokojnie, ale zaczęła w niej narastać panika. Musiał to wyczuć, kiedy
się odezwała.
- Malfoy... – chciała powiedzieć, że ojciec będzie
chciał go odwiedzić, ale przerwał jej.
- To jest Draco, nie Lucjusz, nic ci z jego strony nie
grozi, poza tym nie będzie miał nawet siły podnieść różdżki, kiedy się obudzi.
- Ale... – próbowała mu wytłumaczyć, ale znowu jej
przerwał, tym razem już rozdrażniony.
- Zajmiesz się nim czy mam go przenieść gdzieś
indziej? – Nie widziała jego twarzy w mroku, ale czuła, że mu na tym zależy,
więc zgodziła się i postanowiła wypytać o wszystko następnego dnia.
- Zaopiekuję się nim, najlepiej jak potrafię – jej
odpowiedź wyraźnie go zadowoliła. – Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie będzie spał,
bo chyba nie z nami w jednym łóżku...
- Ciasno by nam na pewno nie
było, ale nie preferuję trójkątów. Mam tu jeszcze jeden pokój. Zwykle
nie jest mi potrzebny.
- A czy ja…
- Ty śpisz ze mną – stwierdził i przyciągnął ją
jeszcze bliżej zaborczym gestem. – Apropos,
lepiej już śpij, bo jutro będziesz miała ciężki dzień.
***
- Czego
się mogę spodziewać? – zapytała stojąc w nogach łóżka, na które Severus właśnie
przelewitował młodego Malfoy’a. Nie była pewna, czy chce się nim zająć, ale
postanowiła, że powinna mu się odwdzięczyć za to, że nie wydał jej, kiedy
przyłapał ją na podsłuchiwaniu. Później dopiero uświadomiła sobie, co by się
mogło z nią stać, gdyby wtedy spotkała kogoś innego.
- Kilka godzin temu podałem mu
eliksir, który powinien przyspieszyć powrót do zdrowia, ale to może oznaczać
dużą gorączkę, którą będzie trzeba zbijać okładami – tego eliksiru nie wolno
mieszać z niczym innym.
- Eliksir Harpera – mruknęła do
siebie, ale w cichym pomieszczeniu czarnowłosy usłyszał jej słowa.
- To eliksir na poziomie
specjalizacji, ale powinienem się spodziewać, że będziesz go znała. W takim
razie jestem przekonany, że wiesz, jakie ma skutki uboczne. Jeśli
działoby się coś niepokojącego, wezwij skrzata, przekaże mi wiadomość.
Miała wrażenie, że zachowywał się
jakoś oschle, a przynajmniej był dużo mniej przystępny niż jeszcze kilka dni
temu. Chciała go zapytać, jak ma mierzyć Malfoy’owi temperaturę bez różdżki, a
że stał blisko, odruchowo położyła mu rękę na przedramieniu.
- Severusie... – nic więcej nie
powiedziała, bo przeszył ją wzrokiem szybko zabrał rękę i odsunął się o krok.
- Nie spoufalaj się. To, co się
wczoraj wydarzyło, już się nie powtórzy. Lucjusz niedługo
straci wszelkie
funkcje w wewnętrznym kręgu. A już teraz jego słowa
nie mają dla Czarnego Pana większego znaczenia. Zaklęcia monitorujące zachowania niewolnic przestaną działać za kilka dni
– biło od niego takim chłodem, że aż sama się cofnęła. Mężczyzna wyszedł,
zamykając za sobą cicho drzwi. Jeśli chciał ją do siebie zrazić, to robił to
dość skutecznie, jednak Hermiona dokładnie wiedziała, dlaczego tak się
zachowuje i nie miała do niego żalu. Nie mogła już tłumaczyć sobie, że jest z
nim tylko dla bezpieczeństwa. Miała nadzieję, że od czasu do czasu uda jej się
przezwyciężyć ten chłód, w końcu jego magia jest ogniem – wystarczy tylko
iskra, aby go rozpalić.
Westchnęła i odwróciła się w
stronę Malfoy'a. Chłopak wyglądał strasznie, jego skóra wydawała się być wręcz
przezroczysta. Pod oczami miał głębokie sińce. Zrobiło jej się go żal. W końcu
to jej przyjaciele doprowadzili go do takiego stanu. Nie wiedziała dokładnie,
co tam się stało, ale i tak czuła się winna. Niby nic nie mogła zrobić, ale
gdyby nie oddaliły się wtedy z Ginny od reszty gości weselnych, zdążyłyby
uciec, a tak... Tyle nieszczęść je spotkało od tamtej pory. Jej samej trafiło
się jak ślepej kurze ziarno. Z Severusem nie musi się bać o swoje
bezpieczeństwo, ale Ginny... Najpierw tyle czasu w lochu, gwałt, a zaraz potem
pobyt w prywatnych komnatach samego Voldemorta. Z tego, co mówił Severus,
ceremonia zniewolenia jej nie ominie, a jeśli trafi do jakiegoś okrutnego pana?
Wiedziała, że to na pewno nie będzie Malfoy… wróć. Wiedziała, że to na pewno
nie będzie Lucjusz Malfoy, ale jeśli zostałby nim Draco… Wiedziała
oczywiście, że jej rozważania nie mają żadnego sensu, na niewolnicę trzeba
sobie zasłużyć, a nie znała pozycji
chłopaka wśród zwolennkików Voldemorta.
Podeszła do jego łóżka i położyła mu rękę na czole. Było chłodne, więc
eliksir jeszcze nie rozpoczął ostatniej fazy działania. Jednak jeśli Severus
podał mu lek
tuż przed powrotem do swoich komnat, temperatura powinna wkrótce wzrosnąć. Nie
zwlekając dłużej, przywołała skrzata i poprosiła go o przyniesienie jakiejś
miski i kompresów, którymi miała zamiar schładzać czoło chłopaka. Przeszukała
szafkę przy łóżku, ale nigdzie nie znalazła termometru, a bez różdżki nie mogła dokładnie
zmierzyć temperatury, więc tym razem wysłała skrzata do Severusa. Jakie
było jej zdziwienie, kiedy stworzonko wróciło z najnowszym osiągnięciem
mugolskiej technologii.
Na szczęście, blondyn miał na razie tylko
stan podgorączkowy, więc spokojnie poszła do saloniku i zjadła śniadanie.
Niestety, potem nie było już tak kolorowo. Temperatura podskoczyła o cały
stopień. W ciągu kolejnej godziny przybył następny. Zaczęła robić mu okłady,
ale nie przynosiło to rezultatów. Sfrustrowana, odrzuciła przykrywające go koce
i zaczęła przemywać zimną wodą cały jego tors, szyję, ręce. Przykryła go znowu
kocami i poszła wymienić wodę na zimniejszą. Nie sposób było nie zauważyć zmian,
jakie zaszły w Ślizgonie. Jego ciało było przyjemnie umięśnione. Szerokie
ramiona, silne ręce, płaski brzuch z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami... ale
najdziwniejsze było to, że nic przy nim nie czuła. Był bardzo przystojny,
jednak Hermiona miała wrażenie, że ogląda marmurowy posąg. Z Severusem czuła
się zupełnie inaczej. Wystarczyło jedno spojrzenie jego czarnych oczu, by
niemal wrzała, jeden dotyk, by się rozpływała. W tej chwili miała swobodny
dostęp do jednego z najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie... a potrafiła
myśleć tylko o Severusie i ich ostatniej nocy.
Jej rozważania przerwał ledwo słyszalny
jęk. Gryfonka szybko wróciła do pokoju. Draco zrzucił z siebie część przykrycia
i ciągle walczył z ostatnim kocem. Zmierzyła temperaturę, ale ta na razie
pozostawała bez zmian – trzydzieści dziewięć stopni. To niby nie była jakaś
wielka gorączka, ale eliksir był na tyle silny, że temperatura mogła wzrosnąć o
kilka stopni w zaledwie kilka minut, wolała więc nie ryzykować przegrzania.
Znowu ściągnęła z niego koce i zaczęła przemywać jego ciało. Ślady po sectumsemprze
były bardzo widoczne na tle bladej skóry. Rany zostały już dawno zasklepione,
ale pozostały długie, wąskie blizny, które powinny zniknąć po dłuższym czasie.
Nie mogła uwierzyć, że Harry mógłby ponownie użyć tej klątwy, przecież ostatnio
był tak przerażony i roztrzęsiony. Myślała, że już nigdy jej nie użyje. Ale
jeśli to nie Harry, to kto? Tylko ich trójka, nie licząc śmierciożerców, znała
działanie tego zaklęcia. Zostawał więc tylko Ron. Obawiała się, że w chwili
furii byłby zdolny go użyć, nawet jeśli zwykle nie był najlepszy w rzucaniu
klątw. A jego tak łatwo było wyprowadzić z równowagi. Dlatego właśnie nie mogła
z nim wytrzymać, wściekał się o byle co. Niby tak samo szybko się uspokajał i przepraszał
później, ale te ciągłe awantury były nie do zniesienia. A jeśli ktoś go
specjalnie prowokował, było jeszcze gorzej i obawiała się, że w tym przypadku
mogło właśnie tak być. Malfoy zawsze lubił się z niego podśmiewać i na co mu
się to zdało...
Ten dzień naprawdę był
dla niej ciężki. Może nie tyle okłady, ale stres związany z cała tą sytuacją –
mimo jej wysiłków temperatura ciągle powoli rosła. Draco od czasu do czasu
pojękiwał, często odrzucał przykrycie, a potem trząsł się z zimna. Co jakiś czas
podawała mu wodę, ale nie chciał jej pić, krztusił się i kasłał. Bała się, że
się odwodni, dlatego nie ustawała w wysiłkach.
Najgorsze przyszło po
południu. Mimo okładów, gorączka ciągle rosła. Hermiona postanowiła, że jeżeli
temperatura podskoczy jeszcze trochę i osiągnie czterdzieści jeden i pół
stopnia, będzie musiała wezwać Severusa. Na razie tylko wysłała skrzata, żeby
przyniósł jej trochę lodu do maksymalnego ochłodzenia wody. Po kilku takich
okładach sama szczękała zębami, ale przynajmniej zbiła odrobinę temperaturę.
Usiadła wycieńczona na krześle i przymknęła oczy.
- Mamo – Gryfonka
ocknęła się zszokowana, musiała się zdrzemnąć. Draco leżał tylko pod jednym
cienkim prześcieradłem, reszta okryć walała się w nieładzie po podłodze.
Dziewczyna szybko się poderwała i złapała za termometr. Pomiar wynosił
czterdzieści jeden i trzy dziesiąte stopnia. Szybko ściągnęła z niego okłady i
namoczyła w lodowatej wodzie.
- Mamo – to wołanie było
przerażające. Hermionie ścisnęło się gardło, sama niedawno wysłała rodziców do
Australii, też za nimi tęskniła, ale ten jęk był jak rozpaczliwe zawodzenie
małego dziecka, które się zgubiło. Wyjęła kompresy z wody i tym razem nie
wyciskała ich tak mocno, tylko pozwoliła wodzie skapywać na łóżko. Jeden
położyła na czole chłopaka, a drugi rozłożyła na jego klatce piersiowej. Draco
próbował zrzucić z siebie zimny materiał i znowu wołał matkę, musiała go jakoś
uspokoić.
- Draco, słyszysz mnie?
Jestem tu, to ja, Hermiona. Nie jesteś sam – chłopak jakby ją usłyszał,
otworzył na chwilę oczy, ale zaraz znowu je zamknął. Znowu zaczął mówić, tym
razem szybko i niewyraźnie, ledwo rozumiała słowa.
- Mamo, ja nie mogłem
nic zrobić. Ojciec, on... nie pomogłem jej… – nie miała pojęcia, o co chodzi.
Nie wiedziała, komu nie pomógł, ale w tej chwili nie miało to dla niej żadnego
znaczenia. Obiecała Severusowi, że się nim zajmie, więc musiała zrobić, co w
jej mocy, żeby się uspokoił i przestał ściągać z siebie kompresy.
- Ciii – uspokajała,
zanurzając ponownie okład w wodzie. – To nie twoja wina. – Prześcieradło było
przemoczone, ale nie przejmowała się tym – kiedy będzie trzeba, poprosi skrzata
o suche.
- Nienawidzę go… – znowu
usłyszała szept blondyna. – Tak bardzo go nienawidzę. Gdyby nie on, może
byłabyś teraz ze mną, mamo... – Hermiona wolała nawet nie próbować zrozumieć
znaczenia tych słów, ale starała się jakoś ukoić stratę chłopaka. Miała
nadzieję, że to pomoże mu pokonać gorączkę
- Ona będzie z tobą
zawsze... Tutaj – położyła mu rękę nad sercem.
- Zawsze – chłopak
powtórzył po niej jak echo.
Stała tak, dopóki się
nie zorientowała, że w oczach stoją jej łzy, a gardło ma tak ściśnięte, że nie
miała pojęcia, jak zdołała powiedzieć cokolwiek. W tych kilku krótkich zdaniach
było tyle cierpienia, tyle poczucia winy. Jak kiedykolwiek mogła być tak
głupia, żeby oceniać ojca i syna jedną miarą? Draco wyraźnie powiedział, że
nienawidzi swojego ojca. Nawet w tych cichych słowach wypowiedzianych w
gorączce było tyle pewności, że uwierzyła mu i postanowiła nigdy więcej nie
popełnić błędu i nie dać się zwieść pozorom. Mimo że Draco był tak podobny do
swojego ojca z wyglądu, nie był taki jak on. Właśnie to musiał mieć na myśli
Severus, kiedy powtarzał jej, że Draco to nie Lucjusz. Opanowała się trochę i
sięgnęła po termometr. To było wprost nieprawdopodobne, ale gorączka spadła
bardzo szybko. Czytała o tym eliksirze. Owszem, było napisane, że po minięciu
krytycznego momentu gorączka spada, ale nie sądziła, że ledwie po kilku
minutach Draco będzie miał tylko trzydzieści osiem stopni. Opadła wycieńczona
na krzesło, zawołała skrzata i poprosiła, żeby zmienił pościel na suchą i
zabrał kompresy. Ciągle nie mogła się przyzwyczaić do tego, że wysługuje się
skrzatami domowymi, ale nie miała wyjścia, bez różdżki nic by nie wskórała, a
skrzaty były tak chętne do pomocy. Dopilnowała, żeby blondyn był dobrze
przykryty i zamówiła jeszcze coś do jedzenia. Była potwornie głodna, od
śniadania nic nie jadła. Niby dostała obiad, ale nie miała czasu nawet o nim
myśleć, a co dopiero go jeść. Posiliła się w pokoju Draco, co kilka minut
sprawdzając temperaturę, ale ta ciągle spadała – już nie tak szybko, ale przy
ostatnim pomiarze był już tylko lekki stan podgorączkowy. Odprężyła się trochę,
przysunęła sobie fotel do łóżka i rozsiadła się wygodnie z książką na kolanach
i termometrem pod ręką.
***
Obudziła się w łóżku
Severusa, nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Przekręciła się na drugi bok i
przeciągnęła.
- Dzień dobry –
otworzyła oczy i zobaczyła Severusa spokojnie jedzącego śniadanie. –
Przyłączysz się? – Jej brzuch wybrał sobie właśnie ten moment na oznajmienie
głośnym burczeniem, że nie jadła porządnej kolacji. Mężczyzna schował twarz za
kurtyną włosów, ale wiedziała, że gości na niej ten zadowolony uśmieszek. Bez
słowa wstała i zajęła miejsce przy stole. Miała na sobie wczorajszą szatę, ale
i tak przestała się wstydzić Severusa, a przesadna skromność nie leżała w jej
naturze.
- Co z Draco? – zapytała
bez żadnych wstępów.
- Lepiej niż się
spodziewałem, jest młody i silny. Wydobrzeje, ale musi tu zostać jeszcze parę
dni w razie jakichś powikłań. Dobrze się wczoraj spisałaś.
- W pewnym momencie już
miałam cię wzywać. Gorączka była bardzo wysoka i Draco zaczął majaczyć, mówił
coś o matce. Co się właściwie z nią stało?
- Nie żyje, tylko tyle
musisz wiedzieć – widząc, że chce zaprotestować, dodał jeszcze: – jeśli kiedyś
uznam, że to dotyczy w jakiś sposób ciebie, to ci powiem, a na razie, jak
jesteś taka ciekawska, to sama go zapytaj.
- Może tak zrobię.
Myślisz, że obudzi się dzisiaj?
- Całkiem możliwe –
wytarł ręce w serwetkę. – Muszę już iść, za pół godziny muszę wrzucić kolejny
składnik do eliksiru.
- Mogłabym się zobaczyć
z Ginny? – zdążyła jeszcze zapytać, zanim wyszedł z pokoju. Zatrzymał się w
progu.
- Zastanowię się nad
tym, jak mój chrześniak wydobrzeje. Na razie wolałbym, żebyś była blisko.
Mógłbym ją tu przyprowadzić, ale obawiam się, że nie zareaguje najlepiej, jeśli
go tu spotka – nie oglądając się za siebie wyszedł.