wtorek, 7 maja 2013

część ósma

ten rozdział dedykuję wszystkim anonimkom. komentarze karmią wena




Tego ranka Hermiona obudziła się, jak wiele razy przedtem, około ósmej. Nikt nie kazał jej wstawać wcześniej, a perspektywa spędzenia czasu w tak wspaniałym łóżku, w jedwabnej pościeli była bardzo kusząca, więc wcale nie miała wyrzutów sumienia, pozwalając sobie na odrobinę lenistwa. Jak zwykle musiała się kręcić w nocy, bo wylądowała na środku łóżka. Chciała się przekręcić na drugi bok, ale ramieniem dotknęła czegoś gładkiego i ciepłego, co na pewno nie było pościelą. Odsunęła się trochę i tym razem już bez trudu się obróciła. Jej wzrok napotkał czarne, lśniące włosy Severusa, a tym czymś, na co wcześniej się natknęła, były z całą pewnością jego plecy. Chwilę pozostała w bezruchu, żeby sprawdzić, czy przypadkiem się nie obudził, ale jego równy oddech upewnił ją, że śpi. Podniosła się na łokciu i zastanowiła się przez chwilę, jak to możliwe, że spali niemal przytuleni do siebie plecami, skoro dobrze pamiętała, że każde z nich kładło się przy samym brzegu łóżka.
Usłyszała ciche pyknięcie, które zawsze zwiastowało pojawienie się Markotki. Pokazała szybko skrzatce, żeby zachowała ciszę, bo zwykle od razu zaczynała trajkotać.
- Dziękuję za ubrania. Czy mogłabyś przynieść śniadanie dla dwóch osób? Najlepiej coś, co lubi twój pan – poprosiła szeptem. Wyszła z łóżka i wzięła szybki prysznic. Po kilku minutach wyszła ubrana z łazienki. Severus leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i przyglądał jej się.
- Dzień dobry – powiedziała, bo nie bardzo wiedziała, jak się zachować, w końcu pierwszy raz spał dłużej od niej i wcale nie wyglądał, jakby się spieszył. – Łazienka jest już wolna – poinformowała go, choć to wcale nie było potrzebne.
- Widzę – odrzucił kołdrę i ruszył w jej stronę, szedł prosto na nią. Nie wiedziała, co ma zrobić, od wyjścia z łazienki, kiedy zobaczyła jak na nią patrzy, nawet się nie poruszyła. Patrzyła na niego, aż był o krok od niej. Spuściła głowę, a jej wzrok przykuły ciągle wyraźne, sine ślady po wczorajszych uderzeniach pasem. Wyminął ją i wszedł do łazienki. Usłyszała szum prysznica. Chwilę później pojawiła się Markotka ze śniadaniem. Rozłożyła wszystko na niewielkim stoliku pod ścianą. Hermiona nie chciała zaczynać jeść. Miała cichą nadzieję, że skoro Severus został w swoich kwaterach, to zje razem z nią śniadanie. Usiadła przy stoliku, nalała herbaty do dwóch kubków i czekała. Wyszedł w samych bokserkach, wycierał włosy ręcznikiem. Dziewczynie wydawało się, że nawet jej nie zauważył.
- Markotko, przynieś mi ubrania – zawołał, a skrzatka zmaterializowała się przed nim z naręczem czarnych szat. Wziął je od niej i rzucił w nogi łóżka. – Miło, że zamówiłaś i dla mnie śniadanie – odezwał się nie patrząc na nią, kiedy skrzat zniknął. Położył ręcznik na oparciu krzesła i usiadł, w ogóle nie przejmując się swoją nagością. Sięgnął po kubek i spojrzał na nią. Przez chwilę miała wrażenie jakby chciał coś powiedzieć, ale nagle rozległo się pukanie do drzwi saloniku.
- Kto tam? – krzyknął Severus tonem świadczącym, że wcale nie jest zainteresowany odpowiedzią.
- To ja, Severusie. Mam dla ciebie wiadomość od Czarnego Pana, wpuścisz mnie? – usłyszeli głos Lucjusza Malfoy’a.
- Granger, rusz się i otwórz panu Malfoy’owi – warknął Snape na tyle głośno, żeby mężczyzna pod drzwiami usłyszał. Hermiona poderwała się z krzesła i zrobiła krok w stronę drzwi do saloniku, ale mężczyzna złapał ją za ramię. Niestety w tym samym miejscu, gdzie poprzedniego dnia miała siniaka po uścisku ich gościa. Dziewczyna syknęła z bólu. Puścił ją od razu.
- Powinniśmy mu pokazać, że korzystam ze swojej niewolnicy – powiedział przyciszonym głosem.
- To znaczy… - musiał zobaczyć strach w jej oczach, bo pokręcił głową.
- Nie, ale mogłabyś zrobić mi na przykład masaż – to mogła zrobić, więc kiwnęła głową. Odeszła kilka kroków, ale zatrzymała się jeszcze i odwróciła.
- Tylko połóż się tak, żeby nie było tego widać – wskazała na jego udo, w odpowiedzi dostała wredny uśmieszek. Poszła szybko do saloniku, za sobą usłyszała jeszcze wściekły głos swojego pana. – Rusz się, głupia, nie każ czekać mojemu przyjacielowi.
Otworzyła drzwi na korytarz, nie patrząc nawet na przybyłego. Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do pokoju, a ona zamknęła z nim drzwi, czując na sobie jego palące spojrzenie. Nadal musiał być na nią wściekły za to, że go zaatakowała i uciekła.
- Granger, wracaj tu natychmiast i dokończ, co zaczęłaś. Ruszasz się jak jakaś starucha. Nie mam zamiaru na ciebie czekać – weszła za Lucjuszem do sypialni, wyminęła go i podeszła do łóżka, na którym na brzuchu leżał Snape. Kiedy wchodziła na łóżko skrzywiła się teatralnie, udając ból, bo przypomniała sobie, że to na jej plecach powinny widnieć siniaki po pasie. Poprawiła się uważając, by jej noga i szata dokładnie ukryły nogę jej pana. Nie myśląc zbyt wiele usiadła okrakiem na mężczyźnie i zaczęła masować mu kark. Wiele razy widziała jak jej matka robi masaż ojcu, więc po prostu starała się naśladować jej ruchy. Malfoy stał przy drzwiach bez słowa, za to odezwał się Snape.
- Staraj się lepiej, niedojdo, i ma mi być przyjemnie, bo jak nie, to uprzyjemnię sobie ten ranek w inny sposób. A tego, wierz mi, nie chcesz – więc to za mało na przedstawienie dla Malfoy’a, pomyślała, i skupiła się bardziej na tym, co robi. Odgarnęła wilgotne jeszcze włosy Severusa i ponownie zaczęła masować jego kark. Okrężnymi ruchami, rozluźniając powoli napięte mięśnie. Nachyliła się i delikatnie zaczęła całować miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą były jej ręce. Schodziła coraz niżej wzdłuż kręgosłupa. Na jego skórę wystąpiła gęsia skórka. Nie wiedziała, czy to z przyjemności, czy dlatego, że było mu chłodno Zdała sobie jednak sprawę, że naprawdę chce zrobić mu przyjemność, więc jeszcze bardziej wysiliła się, przysłuchując się rozmowie mężczyzn.
- Mów, z czym przysłał cię nasz Pan, Lucjuszu.
- Rozdziela zadania na czas swojej nieobecności. Wiesz chyba, że pojutrze wyrusza z młodymi na misję. Chce ich sprawdzić w terenie i wybrać najlepszych spośród nich. Draco też wyrusza.
- Kiedy mam się u niego stawić?
- Kazał ci się nie spieszyć, w końcu to twój wolny dzień. Masz być u niego o dziesiątej. Nasz Lord musi być z ciebie bardzo zadowolony, w końcu tak rzadko się zdarza, żeby zwalniał kogoś z jego obowiązków, i to na cały dzień. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy coraz bliżej naszego celu. 
- Dziękuję za wiadomość, przyjacielu, czy coś jeszcze? – zapytał Snape, gdyż mężczyzna zatrzymał się przy drzwiach.
- Nie wiesz przypadkiem, kto jest opiekunem Weasley’ówny? – zapytał.
- Nie, ale dlaczego pytasz, przecież zdajesz sobie sprawę, że nie powinniśmy wiedzieć – odpowiedział Severus takim samym tonem, ale Hermiona czuła dokładnie, jak jego mięśnie napinają się pod jej dłońmi.
- Mam zamiar poprosić o nią naszego Pana i wiesz, dobrze by było dowiedzieć się co nieco. Podobno to jeden z młodszych, a już na tyle zaufany, żeby mógł zostać opiekunem. Zastanawia mnie to.
- Skąd to wiesz, Lucjuszu? – jego mięśnie jeszcze bardziej zesztywniały, kiedy czekał dość długo na odpowiedź.
- Z pewnych i sprawdzonych źródeł, przyjacielu. Z bardzo pewnych – z furkotem czarnego płaszcza odwrócił się i wyszedł z sypialni. Chwilę później usłyszeli trzaśnięcie drzwi i ciężkie kroki mężczyzny na kamieniach korytarza.
Hermiona wyprostowała się, ale nie zabrała swoich rąk z pleców Severusa, ciągle delikatnie rozmasowywała mu mięśnie.
- Możesz jeszcze tutaj? – usłyszała jego cichy głos, a ręką dotknął swojego barku. Zabrzmiało to jak prośba, dlatego nie ociągając się przeniosła swoje ręce na jego ramiona. Zaczęła ugniatać jego naprężone mięśnie. Nacisnęła odrobinę mocniej, a z jego gardła wydobył się zmysłowy, niski pomruk przyjemności. Pod swoimi palcami poczuła kolejny raz gęsią skórkę i tym razem była już pewna, że to jej dotyk tak na niego działa. Nie wiedzieć czemu, zapragnęła jeszcze raz usłyszeć ten dźwięk, który tak jej się spodobał. Jej ruchy stały się mocniejsze, wkładała w masaż więcej siły i opłaciło się. Severus znowu zamruczał. Uśmiechnęła się, jakby to jej ktoś sprawiał ogromną przyjemność. Nie wiedziała, co nią kierowało i jeszcze długo później się nad tym zastanawiała. Pochyliła się i musnęła językiem jego kark. Potem drugi raz i trzeci.
Nagle ktoś złapał ją mocno za biodra i pociągnął. Wyprostowała się i otworzyła oczy. Nawet nie wiedziała, jak Snape zdołał się tak przekręcić, że nie poczuła tego. Teraz wpijał się swoimi czarnymi oczami w jej brązowe.
- Walcz z tym cholernym zaklęciem, Granger. Walcz, bo inaczej pewnego dnia zrobisz o jeden krok za daleko i nie będę w stanie się powstrzymać. Zrobisz coś, czego będziesz żałowała do końca swojego życia. Więc uważaj, Granger, bo jestem tylko mężczyzną – mówiąc to, przesunął jej biodra w dół tak, że siedziała teraz dokładnie na jego nabrzmiałej męskości. Jego oczy pałały rządzą, ale twarz była opanowana. -  A teraz złaź ze mnie – posłusznie zrobiła, co kazał. Zszedł z łóżka i ponownie zniknął w łazience.
Zastanawiała się nad jego słowami. Zastanawiała się nad zaklęciem Malfoy’a i nie była do końca pewna, czy jej zachowanie wynikało wyłącznie z tej klątwy, czy to była jej własna inicjatywa. Nie miała pojęcia, ale nie opuszczało jej wrażenie, że nawet bez zaklęcia postąpiłaby tak, jak przed chwilą. Lubiła go dotykać, a przynajmniej w taki sposób. Miał pofałdowaną skórę na plecach. Było tam tyle blizn, że trudno było określić gdzie jedna się zaczyna, a druga kończy. I te dźwięki, jakie wydawał... Gdy je słyszała, czuła się jakoś dziwnie. Nie potrafiła nawet tego określić, ale ten mężczyzna działał na nią w sposób, w jaki nigdy wcześniej nie działał na nią żaden inny.
Wyszedł i bez żadnych wstępów zarządził:
- Hermiono, posłuchaj mnie uważnie. Musisz mówić mi o takich rzeczach – chyba zauważył jej zdziwione spojrzenie, bo wyjaśnił. – Chodzi mi o to, co robi to zaklęcie. Jeśli czujesz, że zaczyna brać nad tobą górę, musisz mi powiedzieć. W ogóle dobrze by było, gdybyś mówiła mi o takich sytuacjach, kiedy zaczynasz odczuwać jakieś bardziej pozytywne emocje w stosunku do mnie. Nie wiem, jak dokładnie działa to zaklęcie i prawdopodobnie będę musiał to zbadać, zanim będę mógł spróbować je zdjąć. Muszę znać jego konsekwencje – mówił z pasją.
- To będzie trudne. Nie wiem, co jest zaklęciem, a co jest zależne ode mnie. Od początku nie potrafiłam tego rozróżnić.
- Nie wierzę, przecież na pewno nie zrobiłabyś czegoś takiego jak jeszcze kilka minut temu z własnej woli. To proste, czujesz wstręt, obrzydzenie – to twoje uczucia. Czujesz sympatię albo coś podobnego – to zaklęcie, chyba to nie jest takie trudne do określenia.
- Nigdy nie czułam do ciebie wstrętu, Severusie, nie lubiłam cię, ale też nie brzydziłam się tobą – wyznała, nie patrząc mu w oczy.
Podszedł do niej i złapał, przyciągnął ją do siebie, jedną ręką objął ją w pasie, a drugą wsunął we włosy i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy.
- Więc, w takim razie, co czujesz, kiedy cię dotykam? – jego usta znajdowały się zaledwie centymetry od jej, czuła jego oddech na swojej skórze. W jego oczach widziała coś dziwnego, coś, czego nie potrafiła nazwać. Jak bardzo chciałaby skłamać w tym momencie, to było takie dziwne... Chciała skłamać tylko po to, żeby go nie zranić, ale nie potrafiła.
- Ja… nie wiem, Severusie, naprawdę nie wiem.
Puścił ją. To coś w jego oczach zgasło, został tylko chłód i obojętność.
- Jesteś idiotką, Granger, jesteś totalną idiotką – powiedział, ubierając się szybko. Wyszedł do saloniku i powiedział coś jeszcze coś co brzmiało: – A może to ja jestem idiotą? – ale nie mogła być tego pewna. Zaraz potem trzasnęły drzwi. Wyszedł, nawet nie ruszył śniadania. Sama nie miała na nie większej ochoty. Usiadła i nałożyła sobie na talerz grzankę, jedzenie było jeszcze ciepłe. Jadła, ale wszystko było dla niej bez smaku. W jej głowie kołatało się wciąż jego pytanie: “co czujesz kiedy cię dotykam?” – wiedziała, że chodzi mu o seks, że pyta, co czuje w tych chwilach i odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. Ale nie ulegało wątpliwości, że dziś, kiedy Malfoy już sobie poszedł, a ona masowała go, czuła coś, co ciągnęło ją do niego. Kiedy się odwrócił, miała tak wielką ochotę go pocałować, że gdyby nie pokazał jej jak bardzo jest podniecony, zrobiłaby to. W tamtej chwili przestraszyła się. Powiedział, że żałowałaby tego, ale gdyby się postarał, gdyby choć trochę się wysilił, żeby sprawić jej przyjemność… Szybko zganiła się za takie myśli. Chyba zaczynała już wariować. Jak ma niby odróżnić zaklęcie od swoich uczuć, skoro wcale nie jest pewna, co czułaby w takiej sytuacji, gdyby tej klątwy nie było?

3 komentarze:

  1. Pisz sybciej, więcej ! : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest jak najbardziej świetny. Chociaż uważam, że zanadto widać uczucia Snape, co mi się jednocześnie bardzo podoba, ale chyba jestem masochistką, bo lubię niepewność i jego nieprzewidywalność. Kiedy akcja toczy się powoli, podoba mi się to. Nie wiem, ale chyba twoje umiejętności przekraczają poza moje wymagania, bo nie czuję potrzeby, aby już cokolwiek wytykać. Chce już czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie podoba mi sie twój styl pisania i ogólnie treść. Z każdym rozdziałem jestem ciekawa co bedzie w następnym. Lece czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń