Tego ranka Hermiona obudziła się, jak wiele razy
przedtem, około ósmej. Nikt nie kazał jej wstawać wcześniej, a perspektywa
spędzenia czasu w tak wspaniałym łóżku, w jedwabnej pościeli była bardzo
kusząca, więc wcale nie miała wyrzutów sumienia, pozwalając sobie na odrobinę
lenistwa. Jak zwykle musiała się kręcić w nocy, bo wylądowała na środku łóżka.
Chciała się przekręcić na drugi bok, ale ramieniem dotknęła czegoś gładkiego i
ciepłego, co na pewno nie było pościelą. Odsunęła się trochę i tym razem już bez
trudu się obróciła. Jej wzrok napotkał czarne, lśniące włosy Severusa, a tym
czymś, na co wcześniej się natknęła, były z całą pewnością jego plecy. Chwilę
pozostała w bezruchu, żeby sprawdzić, czy przypadkiem się nie obudził, ale jego
równy oddech upewnił ją, że śpi. Podniosła się na łokciu i zastanowiła się
przez chwilę, jak to możliwe, że spali niemal przytuleni do siebie plecami,
skoro dobrze pamiętała, że każde z nich kładło się przy samym brzegu łóżka.
Usłyszała ciche pyknięcie, które zawsze zwiastowało
pojawienie się Markotki. Pokazała szybko skrzatce, żeby zachowała ciszę, bo
zwykle od razu zaczynała trajkotać.
- Dziękuję za ubrania. Czy mogłabyś przynieść
śniadanie dla dwóch osób? Najlepiej coś, co lubi twój pan – poprosiła szeptem.
Wyszła z łóżka i wzięła szybki prysznic. Po kilku minutach wyszła ubrana z
łazienki. Severus leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i przyglądał jej
się.
- Dzień dobry – powiedziała, bo nie bardzo
wiedziała, jak się zachować, w końcu pierwszy raz spał dłużej od niej i wcale
nie wyglądał, jakby się spieszył. – Łazienka jest już wolna – poinformowała go,
choć to wcale nie było potrzebne.
- Widzę – odrzucił kołdrę i ruszył w jej stronę,
szedł prosto na nią. Nie wiedziała, co ma zrobić, od wyjścia z łazienki, kiedy
zobaczyła jak na nią patrzy, nawet się nie poruszyła. Patrzyła na niego, aż był
o krok od niej. Spuściła głowę, a jej wzrok przykuły ciągle wyraźne, sine ślady
po wczorajszych uderzeniach pasem. Wyminął ją i wszedł do łazienki. Usłyszała
szum prysznica. Chwilę później pojawiła się Markotka ze śniadaniem. Rozłożyła
wszystko na niewielkim stoliku pod ścianą. Hermiona nie chciała zaczynać jeść.
Miała cichą nadzieję, że skoro Severus został w swoich kwaterach, to zje razem
z nią śniadanie. Usiadła przy stoliku, nalała herbaty do dwóch kubków i
czekała. Wyszedł w samych bokserkach, wycierał włosy ręcznikiem. Dziewczynie
wydawało się, że nawet jej nie zauważył.
- Markotko, przynieś mi ubrania – zawołał, a
skrzatka zmaterializowała się przed nim z naręczem czarnych szat. Wziął je od
niej i rzucił w nogi łóżka. – Miło, że zamówiłaś i dla mnie śniadanie – odezwał
się nie patrząc na nią, kiedy skrzat zniknął. Położył ręcznik na oparciu
krzesła i usiadł, w ogóle nie przejmując się swoją nagością. Sięgnął po kubek i
spojrzał na nią. Przez chwilę miała wrażenie jakby chciał coś powiedzieć, ale
nagle rozległo się pukanie do drzwi saloniku.
- Kto tam? – krzyknął Severus tonem świadczącym,
że wcale nie jest zainteresowany odpowiedzią.
- To ja, Severusie. Mam dla ciebie wiadomość od
Czarnego Pana, wpuścisz mnie? – usłyszeli głos Lucjusza Malfoy’a.
- Granger, rusz się i otwórz panu Malfoy’owi –
warknął Snape na tyle głośno, żeby mężczyzna pod drzwiami usłyszał. Hermiona
poderwała się z krzesła i zrobiła krok w stronę drzwi do saloniku, ale
mężczyzna złapał ją za ramię. Niestety w tym samym miejscu, gdzie poprzedniego
dnia miała siniaka po uścisku ich gościa. Dziewczyna syknęła z bólu. Puścił ją
od razu.
- Powinniśmy mu pokazać, że korzystam ze swojej
niewolnicy – powiedział przyciszonym głosem.
- To znaczy… - musiał zobaczyć strach w jej
oczach, bo pokręcił głową.
- Nie, ale mogłabyś zrobić mi na przykład masaż –
to mogła zrobić, więc kiwnęła głową. Odeszła kilka kroków, ale zatrzymała się
jeszcze i odwróciła.
- Tylko połóż się tak, żeby nie było tego widać –
wskazała na jego udo, w odpowiedzi dostała wredny uśmieszek. Poszła szybko do
saloniku, za sobą usłyszała jeszcze wściekły głos swojego pana. – Rusz się,
głupia, nie każ czekać mojemu przyjacielowi.
Otworzyła drzwi na korytarz, nie patrząc nawet na
przybyłego. Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do pokoju, a ona zamknęła z nim
drzwi, czując na sobie jego palące spojrzenie. Nadal musiał być na nią wściekły
za to, że go zaatakowała i uciekła.
- Granger, wracaj tu natychmiast i dokończ, co
zaczęłaś. Ruszasz się jak jakaś starucha. Nie mam zamiaru na ciebie czekać –
weszła za Lucjuszem do sypialni, wyminęła go i podeszła do łóżka, na którym na
brzuchu leżał Snape. Kiedy wchodziła na łóżko skrzywiła się teatralnie, udając
ból, bo przypomniała sobie, że to na jej plecach powinny widnieć siniaki po
pasie. Poprawiła się uważając, by jej noga i szata dokładnie ukryły nogę jej
pana. Nie myśląc zbyt wiele usiadła okrakiem na mężczyźnie i zaczęła masować mu
kark. Wiele razy widziała jak jej matka robi masaż ojcu, więc po prostu starała
się naśladować jej ruchy. Malfoy stał przy drzwiach bez słowa, za to odezwał
się Snape.
- Staraj się lepiej, niedojdo, i ma mi być
przyjemnie, bo jak nie, to uprzyjemnię sobie ten ranek w inny sposób. A tego, wierz
mi, nie chcesz – więc to za mało na przedstawienie dla Malfoy’a, pomyślała, i
skupiła się bardziej na tym, co robi. Odgarnęła wilgotne jeszcze włosy Severusa
i ponownie zaczęła masować jego kark. Okrężnymi ruchami, rozluźniając powoli
napięte mięśnie. Nachyliła się i delikatnie zaczęła całować miejsca, gdzie
jeszcze przed chwilą były jej ręce. Schodziła coraz niżej wzdłuż kręgosłupa. Na
jego skórę wystąpiła gęsia skórka. Nie wiedziała, czy to z przyjemności, czy
dlatego, że było mu chłodno Zdała sobie jednak sprawę, że naprawdę chce zrobić
mu przyjemność, więc jeszcze bardziej wysiliła się, przysłuchując się rozmowie
mężczyzn.
- Mów, z czym przysłał cię nasz Pan, Lucjuszu.
- Rozdziela zadania na czas swojej nieobecności.
Wiesz chyba, że pojutrze wyrusza z młodymi na misję. Chce ich sprawdzić w
terenie i wybrać najlepszych spośród nich. Draco też wyrusza.
- Kiedy mam się u niego stawić?
- Kazał ci się nie spieszyć, w końcu to twój
wolny dzień. Masz być u niego o dziesiątej. Nasz Lord musi być z ciebie bardzo
zadowolony, w końcu tak rzadko się zdarza, żeby zwalniał kogoś z jego
obowiązków, i to na cały dzień. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy coraz bliżej
naszego celu.
- Dziękuję za wiadomość, przyjacielu, czy coś
jeszcze? – zapytał Snape, gdyż mężczyzna zatrzymał się przy drzwiach.
- Nie wiesz przypadkiem, kto jest opiekunem
Weasley’ówny? – zapytał.
- Nie, ale dlaczego pytasz, przecież zdajesz
sobie sprawę, że nie powinniśmy wiedzieć – odpowiedział Severus takim samym
tonem, ale Hermiona czuła dokładnie, jak jego mięśnie napinają się pod jej
dłońmi.
- Mam zamiar poprosić o nią naszego Pana i wiesz,
dobrze by było dowiedzieć się co nieco. Podobno to jeden z młodszych, a już na
tyle zaufany, żeby mógł zostać opiekunem. Zastanawia mnie to.
- Skąd to wiesz, Lucjuszu? – jego mięśnie jeszcze
bardziej zesztywniały, kiedy czekał dość długo na odpowiedź.
- Z pewnych i sprawdzonych źródeł, przyjacielu. Z
bardzo pewnych – z furkotem czarnego płaszcza odwrócił się i wyszedł z
sypialni. Chwilę później usłyszeli trzaśnięcie drzwi i ciężkie kroki mężczyzny
na kamieniach korytarza.
Hermiona wyprostowała się, ale nie zabrała swoich
rąk z pleców Severusa, ciągle delikatnie rozmasowywała mu mięśnie.
- Możesz jeszcze tutaj? – usłyszała jego cichy
głos, a ręką dotknął swojego barku. Zabrzmiało to jak prośba, dlatego nie
ociągając się przeniosła swoje ręce na jego ramiona. Zaczęła ugniatać jego
naprężone mięśnie. Nacisnęła odrobinę mocniej, a z jego gardła wydobył się
zmysłowy, niski pomruk przyjemności. Pod swoimi palcami poczuła kolejny raz
gęsią skórkę i tym razem była już pewna, że to jej dotyk tak na niego działa.
Nie wiedzieć czemu, zapragnęła jeszcze raz usłyszeć ten dźwięk, który tak jej
się spodobał. Jej ruchy stały się mocniejsze, wkładała w masaż więcej siły i
opłaciło się. Severus znowu zamruczał. Uśmiechnęła się, jakby to jej ktoś
sprawiał ogromną przyjemność. Nie wiedziała, co nią kierowało i jeszcze długo
później się nad tym zastanawiała. Pochyliła się i musnęła językiem jego kark.
Potem drugi raz i trzeci.
Nagle ktoś złapał ją mocno za biodra i pociągnął.
Wyprostowała się i otworzyła oczy. Nawet nie wiedziała, jak Snape zdołał się
tak przekręcić, że nie poczuła tego. Teraz wpijał się swoimi czarnymi oczami w
jej brązowe.
- Walcz z tym cholernym zaklęciem, Granger.
Walcz, bo inaczej pewnego dnia zrobisz o jeden krok za daleko i nie będę w
stanie się powstrzymać. Zrobisz coś, czego będziesz żałowała do końca swojego
życia. Więc uważaj, Granger, bo jestem tylko mężczyzną – mówiąc to, przesunął
jej biodra w dół tak, że siedziała teraz dokładnie na jego nabrzmiałej
męskości. Jego oczy pałały rządzą, ale twarz była opanowana. - A teraz złaź ze mnie – posłusznie zrobiła, co
kazał. Zszedł z łóżka i ponownie zniknął w łazience.
Zastanawiała się nad jego słowami. Zastanawiała
się nad zaklęciem Malfoy’a i nie była do końca pewna, czy jej zachowanie
wynikało wyłącznie z tej klątwy, czy to była jej własna inicjatywa. Nie miała
pojęcia, ale nie opuszczało jej wrażenie, że nawet bez zaklęcia postąpiłaby
tak, jak przed chwilą. Lubiła go dotykać, a przynajmniej w taki sposób. Miał
pofałdowaną skórę na plecach. Było tam tyle blizn, że trudno było określić
gdzie jedna się zaczyna, a druga kończy. I te dźwięki, jakie wydawał... Gdy je
słyszała, czuła się jakoś dziwnie. Nie potrafiła nawet tego określić, ale ten
mężczyzna działał na nią w sposób, w jaki nigdy wcześniej nie działał na nią
żaden inny.
Wyszedł i bez żadnych wstępów zarządził:
- Hermiono, posłuchaj mnie uważnie. Musisz mówić
mi o takich rzeczach – chyba zauważył jej zdziwione spojrzenie, bo wyjaśnił. –
Chodzi mi o to, co robi to zaklęcie. Jeśli czujesz, że zaczyna brać nad tobą
górę, musisz mi powiedzieć. W ogóle dobrze by było, gdybyś mówiła mi o takich
sytuacjach, kiedy zaczynasz odczuwać jakieś bardziej pozytywne emocje w
stosunku do mnie. Nie wiem, jak dokładnie działa to zaklęcie i prawdopodobnie
będę musiał to zbadać, zanim będę mógł spróbować je zdjąć. Muszę znać jego
konsekwencje – mówił z pasją.
- To będzie trudne. Nie wiem, co jest zaklęciem,
a co jest zależne ode mnie. Od początku nie potrafiłam tego rozróżnić.
- Nie wierzę, przecież na pewno nie zrobiłabyś
czegoś takiego jak jeszcze kilka minut temu z własnej woli. To proste, czujesz
wstręt, obrzydzenie – to twoje uczucia. Czujesz sympatię albo coś podobnego –
to zaklęcie, chyba to nie jest takie trudne do określenia.
- Nigdy nie czułam do ciebie wstrętu, Severusie,
nie lubiłam cię, ale też nie brzydziłam się tobą – wyznała, nie patrząc mu w
oczy.
Podszedł do niej i złapał, przyciągnął ją do
siebie, jedną ręką objął ją w pasie, a drugą wsunął we włosy i zmusił ją do
spojrzenia mu w oczy.
- Więc, w takim razie, co czujesz, kiedy cię
dotykam? – jego usta znajdowały się zaledwie centymetry od jej, czuła jego
oddech na swojej skórze. W jego oczach widziała coś dziwnego, coś, czego nie
potrafiła nazwać. Jak bardzo chciałaby skłamać w tym momencie, to było takie
dziwne... Chciała skłamać tylko po to, żeby go nie zranić, ale nie potrafiła.
- Ja… nie wiem, Severusie, naprawdę nie wiem.
Puścił ją. To coś w jego oczach zgasło, został
tylko chłód i obojętność.
- Jesteś idiotką, Granger, jesteś totalną idiotką
– powiedział, ubierając się szybko. Wyszedł do saloniku i powiedział coś
jeszcze coś co brzmiało: – A może to ja jestem idiotą? – ale nie mogła być tego
pewna. Zaraz potem trzasnęły drzwi. Wyszedł, nawet nie ruszył śniadania. Sama
nie miała na nie większej ochoty. Usiadła i nałożyła sobie na talerz grzankę,
jedzenie było jeszcze ciepłe. Jadła, ale wszystko było dla niej bez smaku. W
jej głowie kołatało się wciąż jego pytanie: “co czujesz kiedy cię dotykam?” –
wiedziała, że chodzi mu o seks, że pyta, co czuje w tych chwilach i
odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. Ale nie ulegało wątpliwości, że dziś, kiedy
Malfoy już sobie poszedł, a ona masowała go, czuła coś, co ciągnęło ją do
niego. Kiedy się odwrócił, miała tak wielką ochotę go pocałować, że gdyby nie
pokazał jej jak bardzo jest podniecony, zrobiłaby to. W tamtej chwili
przestraszyła się. Powiedział, że żałowałaby tego, ale gdyby się postarał,
gdyby choć trochę się wysilił, żeby sprawić jej przyjemność… Szybko zganiła się
za takie myśli. Chyba zaczynała już wariować. Jak ma niby odróżnić zaklęcie od
swoich uczuć, skoro wcale nie jest pewna, co czułaby w takiej sytuacji, gdyby
tej klątwy nie było?
Pisz sybciej, więcej ! : )
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak najbardziej świetny. Chociaż uważam, że zanadto widać uczucia Snape, co mi się jednocześnie bardzo podoba, ale chyba jestem masochistką, bo lubię niepewność i jego nieprzewidywalność. Kiedy akcja toczy się powoli, podoba mi się to. Nie wiem, ale chyba twoje umiejętności przekraczają poza moje wymagania, bo nie czuję potrzeby, aby już cokolwiek wytykać. Chce już czytać dalej!
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi sie twój styl pisania i ogólnie treść. Z każdym rozdziałem jestem ciekawa co bedzie w następnym. Lece czytać dalej!
OdpowiedzUsuń