proszę bardzo o komentarze kolejny rozdział tutaj za dwa trzy dni
Bała się, tak bardzo się bała. Nie wiedziała, co
teraz z nią będzie. Co, jeśli Snape naprawdę ją ukarze? W końcu pierwszy raz
wyszła z jego kwater, a już wpakowała się w kłopoty. Ręce jej się trzęsły.
Dopiero teraz wychodził z niej stres. Uciekła Malfoy’owi, ale już wiedziała, że
on jej tego nie daruje. Jeśli tylko nadarzy się okazja, zemści się. Czarny Pan
wydawał się być zły na Malfoy’a. Ciągle czuła na sobie ten palący wzrok. Kiedy
zamykała oczy, widziała wpatrzone w nią czerwone tęczówki. Próbowała się uspokoić,
odprężyć, ale strach ciągle jej na to nie pozwalał.
W takim stanie zastał ją Severus, kiedy wrócił
pół godziny później. Pochylił się nad nią i pomógł wstać.
- Nic ci nie jest, Hermiono? – zapytał,
przytulając ją do siebie. – Wybacz mi. To był mój błąd, że pozwoliłem ci
wychodzić, ale ta misja wyszła tak niespodziewanie, że nie zdążyłem cię
uprzedzić, że mnie nie będzie. Już jesteś bezpieczna – wziął ją na ręce i
zaniósł do sypialni, delikatnie położył ją na pościeli, mimo to dziewczyna
syknęła z bólu, kiedy otarł się o jej rękę. Zaskoczona spojrzała na swoje
ramie. Wyraźnie odcinały się czerwone ślady palców Malfoy’a. Nie zdawała sobie
sprawy, że złapał ją aż tak mocno.
- Pierdolony sadysta. Powinienem był wiedzieć, że
może się zdarzyć coś takiego. Niech no tylko zdarzy się okazja, a załatwię go
tak, że rodzona matka by go nie poznała, gdyby żyła – ciągle odgrażając się,
poszedł do saloniku. Po chwili wrócił ze słoiczkiem kojącej maści. Usiadł na
łóżku obok dziewczyny i zaczął delikatnie wcierać specyfik w skórę Hermiony.
Powolne ruchy jago długich palców i przeciwbólowe działanie maści powoli ją
odprężały, jednak ciągle obawiała się jakiejś kary. Postanowiła więc o to
zapytać.
- Panie, a moja kara?
- O czym ty mówisz, dziewczyno, to jemu należałoby
urwać łeb przy samej dupie – głos miał nabrzmiały wściekłością, ale jego ręka
ciągle delikatnie wmasowywała maść w jej ramię. – Poza tym, jesteśmy sami,
miałaś do mnie mówić po imieniu. Hmm, może jednak powinienem cię ukarać za
podsłuchiwanie, co? – jej zaskoczona mina musiała wyglądać komicznie, bo na
jego wargach pojawił się wredny uśmiech.
- Już sama się ukarałam – wyznała – Draco mnie
przyłapał i w pierwszej chwili myślałam, że to Lucjusz. Mało nie zaczęłam
wrzeszczeć.
- I co zrobił mój chrześniak?
- Odprowadził mnie tutaj i wyjaśnił, jak mam się
zachowywać na korytarzach. Był całkiem miły, jeśli mogę to tak określić – chyba
chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie rozległ się przeciągły,
przenikliwy gwizd.
- Kurwa! – zaklął niespodziewanie. Chciała coś
powiedzieć, ale zakrył jej usta. Wstał z łóżka, złorzecząc na nią i pokazał
gestem, żeby poszła za nim. – Ty głupia, mała szlamo. Jak mogłaś mnie tak
ośmieszyć?! – wszedł do gabinetu i wyciągnął pióro i pergamin, szybko napisał
kilka linijek:
Lucjusz
rzucił na mnie zaklęcie podsłuchujące.
Właśnie je uaktywnił.
Musimy udawać, że cię karzę.
Nie zapomnij o odpowiednim zwracaniu się do mnie.
Błagaj, krzycz, płacz, co tam sobie chcesz, tylko wymyśl jakąś karę, bo jestem tak wściekły, że zaraz do niego pójdę i mu nogi z dupy powyrywam.
Właśnie je uaktywnił.
Musimy udawać, że cię karzę.
Nie zapomnij o odpowiednim zwracaniu się do mnie.
Błagaj, krzycz, płacz, co tam sobie chcesz, tylko wymyśl jakąś karę, bo jestem tak wściekły, że zaraz do niego pójdę i mu nogi z dupy powyrywam.
Mało nie parsknęła śmiechem przy tym ostatnim
zdaniu. Pomyślała chwilę i poprowadziła go do sypialni, ciągle błagając i
prosząc. Pogrzebała chwilę w komodzie, była pewna, że gdzieś tam jest, w końcu
znalazła i odwróciła się do niego z triumfalnym uśmiechem. Skinął tylko głową,
nadal wygrażając jej i obrażając na każdym kroku.
- Na kolana, ty brudna szlamo, już ja cię nauczę
szacunku1 – o dziwo, żadne z wypowiedzianych przez niego słów nie spowodowało u
niej bólu. Nie rozumiała, jak to wytłumaczyć.
- Nie, panie… Błagam, wybacz mi… Już nie będę,
obiecuję… Panie, proszę… – jęczała łkając i zacinając się co chwilę. – Tylko
nie pas… Błagam, litości…
- Na kolana! – warknął znowu. Dziewczyna wydała
dźwięk zdziwienia, gdy zaczął rozpinać swoje spodnie. – Ściągaj te łachy! –
zrzucił spodnie, podszedł do niej i wyrwał jej z ręki gruby, skórzany pas.
Podszedł do łóżka, oparł na nim jedną nogę i uderzył się po udzie. Nie wydał
żadnego dźwięku, kiedy pas zostawiał na jego skórze czerwoną pręgę.
Hermiona jęknęła, zaskoczona tym, co zrobił, nie
był to jednak odgłos, jakiego Snape się spodziewał. Odwrócił się do niej i
spiorunował ją wzrokiem.
- To tylko rozgrzewka – syknął wściekle. Odwrócił
od niej wzrok i kolejny raz uderzył we własną nogę. Tym razem dziewczyna
krzyknęła przeraźliwie. W oczach stanęły jej łzy.
- Błagam, przestań… Panie, proszę… - naprawdę
chciała, żeby przestał, nie mogła patrzeć, jak zaciska szczęki z bólu. Nie
wiedziała dlaczego, ale nie mogła znieść jego cierpienia. Z każdym kolejnym
uderzeniem krzyczała coraz głośnej. Nie wiedziała, jak on to robi, że zamiast
krzyku bólu wykrzykiwał jeszcze co chwilę:
- To cię nauczy rozumu! Będziesz mi posłuszna…
Hermionie wydawało się, że trwało wieczność,
zanim usłyszeli kolejny gwizd, wskazujący na zakończenie działania zaklęcia.
Severus rzucił pas na podłogę, jednak ciągle opierał nogę na łóżku. Hermiona
szybko podeszła do miejsca, gdzie mężczyzna zostawił słoiczek z maścią. Wzięła
ją i usiadła na łóżku przy nodze Severusa. Zaczęła wcierać specyfik w
powstającą opuchliznę. Naliczyła kilkanaście czerwonych pręg. Ciągle nie mogła
opanować płaczu.
- Dlaczego to zrobiłeś? Przecież mogłeś…
- Myślisz, że mógłbym cię uderzyć? – zapytał,
przeszywając ją spojrzeniem czarnych oczu. Sama nie wiedziała, czy tak myśli,
więc milczała, ale on wyraźnie oczekiwał odpowiedzi.
- Granger…
- Nie wiem. Nie, chyba nie. – wyjąkała w końcu.
- Ja nie biję kobiet, zapamiętaj to sobie. – “Ale
gwałt to już zupełnie co innego”, pomyślała, ale zaraz potem skarciła się za
takie myśli. Przecież nie wie, co nim kierowało. Przez te lata w Hogwarcie
nauczyła się, że Mistrz Eliksirów nigdy nie działa bez powodu. Zastanawiała się
nad tym przez chwilę, ciągle wcierając maść w jego udo. Aż w końcu znowu
usłyszała jego głos.
- Nigdy nie spodziewałbym się u ciebie magii
bezróżdżkowej, i to tak silnej. Nawet niektórzy czystokrwiści są w stanie bez
różdżki wykonać jedynie podstawowe czynności, a ty sprawiłaś, że poruszało się
kilkanaście ciężkich tomów. I pozostawiłaś na nich ślady swojej magii.
- Nie rozumiem, co to za ślady? – zapytała,
zakręcając słoiczek z mazidłem, jednak jej ręce ciągle gładziły skórę na jego
udzie.
- Magia bezróżdżkowa pozostawia ślady na
wszystkim, czego dotknie, jeśli można to tak określić. Ślady te są dość
nietrwałe, zwykle po kilkunastu godzinach znikają. Czasem są to kształty,
czasem jakiś wzór. Twój wzór przypomina trochę kwiaty rysowane na szybach przez
mróz.
- Nie wiedziałam, nigdy nie użyłam mojej magii na
czymś tak dużym.
- To znaczy, że zrobiłaś to świadomie? – kiedy
przytaknęła, mruknął tylko: – ciekawe.
- Na trzecim roku Harry nadmuchał ciotkę,
pamiętasz? – zapytała, chcąc mu wyjaśnić, jak do tego doszło, ale na dźwięk
imienia jej przyjaciela mężczyzna się spiął.
- Co to ma do rzeczy? – warknął, wydawał jej się
być zdenerwowany.
- On opowiedział mi, jak się wtedy czuł i jak
skupił się na ciotce. Zaciekawiło mnie to i zaczęłam szukać informacji, a
później sama próbowałam skoncentrować moją magię i użyć jej bez różdżki.
Pomyślałam, że to może mi się kiedyś przydać.
- Magię bezróżdżkową, zwaną też intuicyjną,
najczęściej obserwuje się u dzieci, ale później, gdy już dostaną one różdżki,
taka magia zanika, chyba że jest ćwiczona, co nie zmienia faktu, że
czarodziejom z mugolskich rodzin przychodzi ona niezwykle trudno. Choć może to
zjawisko nie zostało jeszcze na tyle przebadane, żeby mieć pewność – przerwał
na chwilę i głęboko wciągnął powietrze. – Możesz już przestać. Nie, żeby nie
było to przyjemne, ale działa na mnie w sposób, w jaki wcale nie chcesz, żeby
działało – powiedział jakimś zmienionym głosem, łapiąc za jej ręce i
opuszczając je. Jego oczy emanowały pożądaniem. Dopiero teraz Hermiona zdała
sobie sprawę, że przez cały czas bezwiednie masowała i gładziła jego udo.
Czuła, jak na jej policzki wypływa gorący rumieniec kiedy zobaczyła, że jej
delikatne ruchy wywołały jego erekcję. Odsunął się od niej i zabrał nogę z łóżka Wziął spodnie i
wszedł do łazienki. Chwilę później usłyszała szum wody. Sama też się podniosła.
Zrobiła krok i usłyszała jakiś brzęk, schyliła się i podniosła pas. Pomyślała,
że może się jeszcze kiedyś przydać, więc włożyła go do górnej szuflady komody.
Kiedy go wyciągała, nie pomyślała nawet, że Snape zamiast uderzyć ją, zacznie
sam sobie zadawać razy. W pierwszej chwili kompletnie nie wiedziała, jak się
zachować, miała raczej zamiar znaleźć coś, co przy uderzeniu będzie wydawało
podobny dźwięk, jak skóra, ale nie dał jej szansy.
Spojrzała na drzwi łazienki. Były uchylone, zza
nich ciągle słychać było szum prysznica. Miała ogromną ochotę zajrzeć do
środka, szyby prysznica były przezroczyste i mogłaby bez trudu na niego
popatrzeć. Sama nie wiedziała, skąd takie myśli wzięły się w jej głowie, ale
szybko je odgoniła. Jeszcze tego brakowało, żeby tak łatwo poddała się zaklęciu
Malfoy’a. Jak tak dalej pójdzie, to za kilka tygodni sama zacznie obłapiać
Severusa...
Postanowiła odejść jak najdalej od niego.
Przeszła przez salonik i dotarła do gabinetu. Od razu rzucił jej się w oczy
stos książek na biurku. To były tomy, które wybrała w bibliotece i którymi
zaatakowała Malfoy’a seniora. Miała teraz okazję obejrzeć ślady pozostawione
przez jej magię. Porozkładała książki jedna obok drugiej, zajęły prawie całą
powierzchnię biurka. Prawie od razu zauważyła wzory, o których mówił mężczyzna.
Wyglądały jak wytłoczone na skórze, ale bardzo delikatnie, dla kogoś, kto ich
nie szukał były niemal niedostrzegalne. Znajdowały się przede wszystkim na
okładkach, ale znalazła też kilka na pergaminowych stronach. Jej samej bardziej
przypominały liście.
W pewnym momencie bardziej wyczuła niż usłyszała
jego obecność.
- A jakie ślady pozostawia twoja magia? –
zapytała, nie odwracając się.
- Raczej nigdy się nad tym nie zastanawiałem –
odpowiedział lekko zaskoczonym głosem. Podszedł, stanął obok niej i bez użycia
różdżki podniósł jedną z książek.
Czuła żar bijący od niego, stał tuż obok. Był w
samej koszuli i spodniach, na boso, z wilgotnymi włosami. Pomagał sobie
gestami, obracał książkę w powietrzu, przekręcał strony. Był bardzo skupiony.
Obserwowała go, rękawy koszuli podwinął do łokci. Widziała Mroczny Znak,
odcinający się od jego bladej skóry. Jego twarz wyrażała spokój, ale
jednocześnie i skupienie.
Podskoczyła zaskoczona, kiedy książka z hukiem
wylądowała na blacie. Snape bez słowa odwrócił się i wyszedł. Jeszcze przez
chwilę patrzyła za nim, zastanawiając się, dlaczego tak się zachował, ale zaraz
jej uwagę zwróciła pozostawiona na biurku książka. Ślady jego magii połączyły
się z pozostałościami jej własnej. Delikatnie, opuszkami palców pogładziła
pofałdowaną skórę oprawy. Wzór, jaki pozostawił po sobie Severus był dużo
wyraźniejszy, przypominał jej trochę płomienie. Podniosła książkę i podeszła do
okna. Tak, to zdecydowanie były płomienie. Przy każdym poruszeniu wyglądały
jakby pełzały i tańczyły na okładce. Uśmiechnęła się na myśl, że jego ślad to
płomienie, a jej – mróz na szybach.
***
Znowu wrócił w środku nocy. Obudziła się i
czekała, miała mu zadać pytanie, które nurtowało ją od kilku dni, ale jak dotąd
nie miała okazji go zadać.
- Co będzie dalej z Ginny? Czy ona też ma już
swojego Pana? - zapytała, kiedy wyszedł spod prysznica. Tej nocy znowu stanął w
smudze księżycowego światła, wydawał się to lubić.
- Ginewra ciągle jest w lochach, ale dostała już
opiekuna. Z tego, co wiem, wszystko u niej w porządku.
- Co to za opiekun? – spytała zaciekawiona,
poznawała coraz więcej zwyczajów jakie panują wśród Śmierciożerców.
- Opiekun ma za zadanie utrzymywać więźniarkę w
dobrym stanie, zanim zostanie ona podarowana któremuś z Kręgu. Jak pewnie zauważyłaś,
niewolnica ma być nagrodą dla takiego mężczyzny, dlatego musi być w formie,
żeby później zadowalać swojego Pana. – odpowiedział, patrząc ciągle w gwiazdy.
- Wiesz, kto jest opiekunem Ginny? – po tym
pytaniu spojrzał na nią, westchnął i poszedł na swoją stronę łóżka. Dopiero
kiedy już się położył i założył ręce na głowę, odpowiedział:
- Tylko Czarny Pan i sam opiekun wiedzą, kto
zajmuje się daną niewolnicą. Zdarzało się, że niewolnica zostaje podarowana
swojemu opiekunowi i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że opiekun ma
obowiązek zajmować się niewolnicą i nie może jej tknąć. Pan może już robić, co
chce. Kiedyś jedna więźniarka rozpoznała w Panie opiekuna i przez to zwariowała
i się zabiła – Hermiona widziała, że mówi jej to wszystko dość niechętnie, ale
cieszyła się, bo nie unikał odpowiedzi na zadane pytania. Cieszyła się, bo
przynajmniej traktował ją jak dorosłą.
- Nie rozumiem, dlaczego zwariowała...
Znowu westchnął.
- Pomyśl, jak sama przeżyłaś to, co się działo.
Mężczyzna najpierw się nią opiekował, rozmawiał z nią, żartował, był dla niej
miły, a później w trakcie ceremonii zgwałcił, potem bił i wykorzystywał.
- Rozumiem. A czy ty możesz odwiedzić Ginny?
Chciałabym jej przekazać, że u mnie wszystko w porządku. Pewnie się martwi.
- Zobaczę, czy będę miał czas. A teraz daj mi już
spać, jestem zmęczony.
- Oczywiście. Wybacz. – w odpowiedzi usłyszała
tylko ciche mrukniecie i chwilę później już spał. Musiał być wykończony po
nocnej misji. Niestety Hermionie nie było łatwo zasnąć tej nocy. Tyle rzeczy
się wydarzyło.
Dopiero dzisiaj wpadłam na twojego bloga i jestem zachwycona :) nie jestem zwolenniczką tej pary, choć jeśli jakaś historia mnie zainteresuje to ją czytam. Twoją po prostu uwielbiam i nie mogę się doczekać kolejnej części...ciesze się, że tak często dodajesz rozdziały :P
OdpowiedzUsuńKasiek9318
specjalnie dla ciebie kolejna część już dzisiaj. do czasu aż zrównam wrzucanie z już napisanym tekstem rozdziały będą dość często. później??? zobaczy się zależy od weny i od mojego małego złodzieja czasu imieniem Milenka
UsuńŁaaał ! Świetny , jak zwykle oczywuście . ^-^ <3
OdpowiedzUsuńpozdrowionka ! ;*
Cóż, jestem mile zaskoczona, że do kanonu wplatasz też swoją własną, i do tego przemyślaną, historię. To znaczy, niby każde fanfiction się na tym opiera, ale zapominają niektórzy o tym, żeby historia miała ręce i nogi. Twoja ma i aż za nadto. Bardzo mi się podoba, zwłaszcza ten rozdział, nie mam się do czego doczepić. Kilka literówek, ale to tam... pierwszy raz aż tak mi to nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńSalvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/
Jak już nie mialam ochotę na sevmione tak znowu mam ochotę, dzieki tobie. Świetne opowiadanie.
OdpowiedzUsuń