Hermiona wracała od Ginny w dużo lepszym humorze.
Jej przyjaciółka ostatnio wiele przeszła, ale widać było, że się nie poddaje.
Miała nadzieję, że udało jej się poprawić samopoczucie Ginny. Tak, jak robiła
to wiele razy wcześniej. Zawsze starała się kogoś pocieszyć, choć jej samej
pękało serce. Taką znali ją przyjaciele. Przecież nie mogła pokazać im swojej
słabości. Musiała być silna dla nich.
Potknęła się i prawie upadła. Syknęła z bólu,
kiedy silna ręka zacisnęła się na jej nadgarstku, ale mężczyzna tylko spojrzał
na nią ostro swoimi onyksowymi oczami i poszedł dalej, stawiając wielkie kroki.
Nic dziwnego, że się potknęła, skoro prawie za nim biegła. Wiedziała, że tak musi
być, bo po drodze mijało ich wielu śmierciożerców, ale wcale nie uśmierzało to
bólu w ręce. Do komnat Voldemorta szli dokładnie w ten sam sposób. On szedł, a
ona truchtała za nim. Zdziwiła się, kiedy rano bez słowa wyprowadził ją ze
swoich kwater i pociągnął przez niemal cały dwór McNair. Miała okazję zobaczyć,
że ten budynek był naprawdę monstrualny. Co kawałek skręcali w jakiś korytarz,
a po drodze mijały ich dziesiątki sług Czarnego Pana. Odetchnęła z ulgą, kiedy
znowu znalazła się w znajomych ścianach. Severus jednym machnięciem różdżki
przywołał maść na siniaki i kazał jej posmarować rękę. Nie patrząc na nią,
nakazał jej czekać w sypialni. Spodziewała się tego, w końcu minęło już dużo
czasu od ostatniego razu…
Usiadła na łóżku i wolno wmasowywała gęsty krem w
powstającego siniaka. Zastanawiała się nad dzisiejszym rankiem.
* *
*
Obudziła się pierwsza. Przez chwilę była
zdezorientowana, czuła na sobie czyjeś ręce. Dopiero po chwili przypomniało jej
się, że zasnęła w ramionach Severusa. Było jej ciepło i przyjemnie, ale musiała
się ruszyć. Paląca potrzeba nie pozwoliła jej dłużej rozkoszować się tą
sytuacją. Powoli, ale skutecznie wyplątała się z objęć mężczyzny i w
ekspresowym tempie znalazła się w łazience. Nie zastanawiając się długo, wzięła
prysznic i dopiero wtedy wyszła. Severus był ciągle pogrążony we śnie.
Przykrywająca go pościel zsunęła się aż do pasa. Leżał na plecach z nagim
torsem. Dokładnie pamiętała, jakie uczucia wzbudził w niej ten widok. Miała
ochotę podejść do niego, usiąść na łóżku i całować jego bladą skórę. Chciała
dotknąć każdej blizny, zbadać jej fakturę. Aż ją korciło, żeby językiem pieścić
jego sutki. Chciała pocałować te usta, uchylone delikatnie we śnie. Już zrobiła
kilka kroków w stronę łóżka, kiedy nagle rozległ się trzask, a w sypialni
zmaterializował się skrzat z naręczem ubrań. W tamtej chwili sama nie wiedziała
czy cieszy się z nagłego pojawienia stworzonka, czy wręcz przeciwnie. Niestety,
dźwięk pojawienia się Markotki obudził śpiącego mężczyznę. Błędnym wzrokiem
rozglądał się po pokoju, aż w końcu zatrzymał go na niej. Uśmiechnęła się do
niego, przypominając sobie, co usłyszała od niego w nocy. Jej uśmiech się
jeszcze poszerzył, kiedy zobaczyła błysk w jego oczach. Podniósł się do pozycji
siedzącej, ale zaraz złapał się za głowę i z jękiem opadł znowu na poduszki.
- Markotko, przynieś coś lekkiego na śniadanie –
zarządziła Hermiona krzątającemu się skrzatowi i poszła bez słowa do saloniku,
by poszukać eliksiru na kaca. Szybko znalazła odpowiednią buteleczkę i z wszystkowiedzącym uśmiechem wręczyła ją
Severusowi. Mężczyzna wypił go jednym haustem i skrzywił się okropnie.
- Tyle lat pracy, a mi wciąż nie udało się
poprawić smaku tego paskudztwa.
- Widocznie kto nadużywa alkoholu, musi swoje
przecierpieć – kiedy na nią spojrzał, z jej ust spełzł uśmiech, z jakim mówiła
to zdanie. Jego wzrok był tak intensywny, a słowa wstrząsające:
- Musiałem jakoś odreagować wspomnienia panny
Weasley. Pozwoliła nam je obejrzeć w myślodsiewni – stała przed nim i dłuższy
czas nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Przepraszam. Ja nie chciałam… - stała chwilę ze
spuszczoną głową, aż skrzatka zniknęła z kolejnym trzaskiem, na który
dziewczyna podskoczyła.
- Co się wczoraj stało? – usłyszała jego cichy
głos. Spojrzała na niego. Właśnie wstawał, żeby się ubrać. Nie patrzył na nią.
- Właściwie to nic, poza tym, że mnie śmiertelnie
przestraszyłeś… Ja boję się ludzi pijanych…
- To przeze mnie? – ciągle na nią nie patrzył,
ale jego głos był dziwny.
- Nie, to stara historia, jeszcze z dzieciństwa.
Nie ma o czym mówić – odpowiedziała wymijająco. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Czyżby jednak wczoraj działo się coś, co
powinienem pamiętać? – spojrzał na nią z uniesioną brwią, a ona przez chwilę
zastanawiała się, co odpowiedzieć.
- Próbowałam namówić cię na zwierzenia –
odpowiedziała zgodnie z prawdą, ciekawa jego reakcji. Zezłości się czy raczej
będzie rozbawiony?
- I czego się dowiedziałaś? – prychnął.
- Że po pijaku nie jesteś rozmowniejszy niż na
trzeźwo – odpowiedziała. Nie chciała mu mówić o tym, czego się o nim
dowiedziała. Nie teraz. Może kiedyś, jeśli uda jej się zachować z nim dobre
relacje. Teraz jej życie było zbyt niepewne, by cokolwiek planować, a takich
rzeczy lepiej było mu na razie nie mówić.
Potem
zjedli śniadanie w miłej atmosferze. Nie rozmawiali wiele. Widziała, że Severus
nie ma zbytnio ochoty na jedzenie, ale wmuszał w siebie kanapki z szynką i
ogórkiem. Miała wrażenie, że gdyby miał zjeść coś innego, nie przełknąłby ani
kęsa. Widocznie nawet po eliksirze nie czuł się zbyt dobrze…
* *
*
Głośne walenie w drzwi przerwało jej
rozpamiętywanie wydarzeń poranka.
- Snape, otwieraj, wiem że jesteś w środku! –
usłyszała głos Draco Malfoy’a. Poznała go bez żadnego problemu nawet przez
drzwi, w końcu słyszała go tyle razy…
Hermiona podejrzewała, że Severus nic nie słyszał
– z łazienki dochodził szum wody.
- Wuju, jesteś mi potrzebny, stało się coś, o
czym musisz wiedzieć! – Draco nie ustawał w próbach zwrócenia na siebie uwagi.
W końcu Hermiona weszła do łazienki żeby przekazać mężczyźnie, że jego
chrześniak dobija się do drzwi. Stanęła krok za drzwiami, nie potrafiąc się
odezwać. Szyby prysznica były zupełnie przezroczyste, więc miała wspaniały
widok na tylne rejony ciała Severusa. Na dodatek w lustrze odbijała się jego
odprężona twarz. Oczy miał zamknięte i pozwalał wodzie swobodnie spływać. W
pewnym momencie otworzył oczy i spojrzał na nią z nieskrywanym zdziwieniem w
oczach. Kiedy milczała jeszcze chwilę, jego twarz wykrzywił wredny uśmieszek.
- Czyżbyś się niecierpliwiła? – zapytał myśląc,
że ją to speszy, ale ona odpowiedziała podobnym uśmiechem.
- Niecierpliwi się… Draco pod drzwiami. Dobija
się, krzyczy, że ma dla ciebie jakieś ważne informacje.
- Wpuść go. Powiedz, że za chwilę przyjdę – jego
głos nagle stał się bardziej napięty i twarz od razu przybrała tę obojętną
maskę, którą tak dobrze znała.
- Ale… - chyba musiał wychwycić strach w jej
głosie, bo spojrzał na nią ostro.
- To jest Draco, nie Lucjusz… idź, otwórz te
cholerne drzwi, nim chłopak zwróci na siebie jeszcze większą uwagę.
Hermiona wyszła z łazienki, ale ociągała się
trochę idąc do saloniku. Chłopak nie ustawał w próbach dostania się do środka.
Wzięła kilka głębszych oddechów żeby się uspokoić i nacisnęła klamkę. Zerknęła
na niego. Wyglądał normalnie. Podobnie jak wtedy, gdy spotkała go na korytarzu.
Miał na sobie wytworne, czarne szaty czarodzieja.
- Granger, gdzie mój wujaszek? - starał się mówić
swobodnie, ale jego twarz była napięta i blada.
- Mój pan jest pod prysznicem, prosił, żeby Pan
na niego zaczekał. Proszę usiąść – powiedziała ze spuszczoną głową, wskazując
sofę.
- No, szybko się uczysz. Na szczęście. Ale do
mnie możesz się odnosić normalnie, nie przepadam za zbytnią służalczością –
rozsiadł się wygodnie na wskazanym przez nią meblu. - A ty jesteś na to zbyt
temperamentna. Mój nos do tej pory pamięta tę twoją piąstkę.
Nie odpowiedziała na tę zaczepkę, nie chciała
ryzykować. Nie za bardzo wiedziała też, jak ma się zachować, więc usiadła w
fotelu jak najdalej od chłopaka. Spędzili w milczeniu kilka minut, aż w końcu
pojawił się Severus. W pełni ubrany i z suchymi włosami, a to wskazywało na to,
że się spieszył.
- Chodźmy do gabinetu, powiesz mi, dlaczego
próbowałeś rozwalić moje drzwi.
Draco wstał i wszedł do pomieszczenia za Snape’m.
Zaczął mówić zanim zamknął drzwi.
- Ci idioci, Potter, Weasley i kilku innych
zaatakowali… - trzask drzwi zagłuszył resztę słów. Podeszła i próbowała coś
podsłuchać, ale któryś z mężczyzn musiał rzucić zaklęcie wyciszające.
Zastanawiała się, co mogli zaatakować jej
przyjaciele. Czyżby próbowali je uwolnić i zaatakowali posiadłość McNair? Czy w
ogóle wiedzą, gdzie więzi je Voldemort? Sami przecież nie mieli żadnych szans
na pokonanie armii śmierciożerców. Bez doświadczonych aurorów, a przynajmniej
całego Zakonu nie dadzą rady ich odbić.
Kilka minut później drzwi gabinetu ponownie się
otworzyły i Draco wyszedł na korytarz, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.
Severus wyszedł z gabinetu zaraz za nim. Również bez słowa poszedł do sypialni.
Wrócił chwilę później z maską w dłoni i ciężkim, czarnym płaszczem
przewieszonym przez ramię.
- Severusie…? – zawołała za nim, kiedy już był
przy drzwiach. – Coś się stało, prawda? Możesz mi powiedzieć? - mężczyzna
odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem.
- Twoi skretyniali przyjaciele zaatakowali Malfoy
Manor, prawdopodobnie skądś dowiedzieli się, co się przydarzyło pannie Weasley.
Lucjusz zbiera już śmierciożerców żeby odeprzeć atak, a właściwie osaczyć ich i
pozabijać. Skrzaty, na szczęście, ostrzegły również Draco. Muszę spróbować
powstrzymać tych idiotów, zanim wszystkich ich powybijają jak kaczki –
widziała, że był zdenerwowany. Jej przyjaciele zaatakowali dom Malfoy’ów. Sama
uważała to za totalną głupotę. On pewnie już całkiem zwątpił w ich
inteligencję, ale zawsze robił wszystko żeby ich chronić i teraz było tak samo,
pomimo tego, że Zakon go odrzucił po śmierci Dumbledore’a. Sama też mu nie
ufała, do czasu… Teraz wiedziała już, że Severus jest dobrym człowiekiem. – Nie
otwieraj nikomu i nie wychodź, dopóki nie wrócę.
Podeszła do niego i objęła. Po chwili odsunął ją
od siebie. Patrzył jej w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Uważaj na siebie – powiedziała, nie odrywając
wzroku od jego twarzy. Przez chwilkę wydawało jej się, że on chce coś
powiedzieć, ale prychnął tylko i zatrzasnął za sobą drzwi. Znowu poczuła się
bezbronna i bezradna. Tak bardzo chciałaby pomóc Harrey’mu i Ronowi tak, jak
robiła to zawsze, ale teraz nie było jej z nimi. Musieli liczyć tylko na
siebie, ale bez niej, widać, mieli jeszcze bardziej szalone pomysły niż
zazwyczaj. Prawdopodobnie było tak, jak mówił Severus. Dowiedzieli się, że
Ginny została zgwałcona przez Malfoy’a i chcieli się zemścić.
Siedziała sama kilka godzin. Strasznie się
niecierpliwiła i po głowie chodziły jej najgorsze scenariusze. W końcu, ile
można przekonywać kilku nastolatków żeby uciekali, zamiast głupio dać się
zabić. Bała się, że coś stało się Severusowi albo któremuś z jej przyjaciół.
Przestraszyła się tym bardziej, że jakieś pół godziny po wyjściu Snape’a do
drzwi zaczął dobijać się Lucjusz Malfoy. Bała się odpowiedzieć, że jej pana nie
ma, wolała milczeć. Po kilku minutach usłyszała jakiś inny głos, który
powiedział coś, że Snape pewnie gdzieś poszedł albo jest w swoim laboratorium i
obaj mężczyźni oddalili się, przy czym Lucjusz zaczął głośno przeklinać Mistrza
Eliksirów.
Skrzatka pozapalała świece, kiedy zaczęło się
robić ciemno, a Severusa ciągle nie było. W końcu kiedy Hermiona zaczęła już
chodzić po saloniku w tę i z powrotem z niecierpliwości, stanął w drzwiach.
Dziewczynie zamarło serce, kiedy blask świec oświetlił jego twarz i szaty. Był
cały we krwi, a jego oczy wyrażały
smutek…
Wiesz ty co? W takim momencie kończyć, jeszcze na dodatek muszę zostawić po sobie komentarz, bo inaczej nie przystoi. Napracowałaś się, z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Denerwuje mnie jednak wtrącenie o Ginny, chociaż w innych opowiadaniach ją uwielbiam, to tu mi wadzi i wolałabym, żeby cały czas był opis Hermiony i Severusa. Ale czekania wzmaga apetyt, pewnie dlatego z taką przyjemnością czytam wątki głównej pary, znaczy, mam nadzieję, że przyszłej pary.
OdpowiedzUsuńZnaczy... głupio to zabrzmiało. Bohaterów głównego wątku romantycznego. O wiele lepiej!
Salvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/
Dobrze, że są dalsze rozdziały, bo nie wiem, czy wytrzymałabym długo bez kolejnego po takiej końcówce.
OdpowiedzUsuń