środa, 12 stycznia 2022

część trzydziesta dziewiąta

 Hej . To kolejne dwa lata od ostatniego rozdziału i tak to pewnie na razie będzie wyglądało. nie będę Was okłamywać, piszę kiedy jest wena i czas, kiedy ich nie ma po prostu znowu robię przerwę. Nie chcę dawać Wam jakiegoś niedopracowanego bubla. Mam nadzieję, że to co piszę nadal Wam się będzie podobało i zostawicie chociaż minimalny ślad. Dobrej zabawy.




Hermiona była bliska rzucania przedmiotami. 

- Mówię poważnie Severusie! Jeśli każesz mi tu dzisiaj zostać to się wykończę, albo zwariuję, albo zwariuję i się wykończę. Ta skrzatka oszalała. W życiu nie miałam na sobie tyłu mazideł. - wiedziała że narzeka, ale nigdy nie lubiła się stroić, wolała naturalny wygląd, a te wszystkie zabiegi tylko ją denerwowały. Nie znosi bezczynności i nie rozumiała jak można leżeć godzinami i oczekiwać, że ktoś będzie się tobą zajmował. Żeby jeszcze  mogła  poczytać, ale nie.

- To najwyższej klasy eliksiry urodowe, większość kobiet szalałaby, ale z radości. - Severus patrzył na nią z pobłażaniem i uśmieszkiem błąkającym się w kąciku ust.

- Chciałeś powiedzieć większość próżnych kobiet. Nie żartuj sobie ze mnie! To są tortury. Chcę Ci pomóc warzyć eliksiry. Zabierz mnie ze sobą do laboratorium. Proszę. - widziała że mężczyzna powoli zaczyna się irytować, ale miała nadzieję, że tym razem to zadziała na jej korzyść.

- Sądziłem, że chcesz mi pomóc też w inny sposób, nie tylko warząc eliksiry. - jego przenikliwy wzrok kazał jej się zastanowić. 

- Chcę w każdy możliwy, ale nie mam pojęcia w czym te… Zabiegi miały by ci pomóc. - rzucił kolejne intensywne spojrzenie w jej kierunku. 

- Na ślubie musisz wyglądać zjawiskowo. Musisz zwracać na siebie uwagę śmierciożerców, żebyśmy mogli zacząć wprowadzać w życie twój plan. Muszą cię zauważyć, nie możesz wyglądać jak mała dziewczynka, a raczej jak ponętna kobieta. Sądziłem, że to jasne. - Hermiona otworzyła usta, ale była pod takim wrażeniem, że właściwie nie wiedziała co chce powiedzieć. Jego oczy hipnotyzowały ją nie była w stanie ruszyć się ze swojego miejsca. Podszedł i dwoma palcami musnął jej podbródek zamykając jej buzię. - Jestem do tego zmuszony więc przestań. Poza tym będziemy realizować dwa plany równolegle, jeśli któryś zostanie odkryty zawsze pozostanie nam drugi. - użył swojego wykładowego tonu którego używał na lekcjach by dodać słowom niepodważalności, ale nie uwierzyła mu. 

- Nie sądziłam, że ktokolwiek może cię zmusić do czegoś czego nie chcesz. - odparła wyzywająco-  A może to tylko wymówka, żeby nie przyznać, że mój pomysł był dobry? - prychnął na jej słowa i spojrzał na nią jeszcze bardziej intensywnie. 

- To się jeszcze okaże. Wszystko zależy od tego, co zrobisz - sprawił, że zaczęła się cofać, aż trafiła plecami na ścianę. Jego głos sprawiał że drżała. - kiedy jakiś śmierciożerca będzie nas obserwował, a ja będę mu pokazywał, jak bardzo wykolejony jestem. Nie możesz przecież krzyczeć z zachwytu. - położył rękę na jej biodrze i zaczął ją zsuwać. Jego palce trafiły na rozcięcie w jej sukni. Opuszczał rękę po jej udzie  - On będzie patrzył, a ty musisz błagać o litość. Nie ważne co będziesz czuła, musisz błagać, żebym przestał, musisz mnie odpychać, walczyć ze mną.- podciągnął jej nogę do góry. - Musisz mu pokazać jak bardzo się boisz, że ktoś nas zobaczy. Twoja reputacja ległaby w gruzach. Musisz jednocześnie być mi posłuszna i sprzeciwiać się temu, co będę z tobą robił. Uwielbiać mnie i nienawidzić, płakać i drżeć z podniecenia. Potrafisz to zrobić? - przyciskał ją do ściany, jedna jego ręka spoczywała łagodnie na jej szyi, druga nadal podtrzymywała jej nogę. Słyszała jego głęboki głos tuż przy swoim uchu, czuła jego ciepły oddech na swoim policzku. Po chwili spojrzał jej w oczy jego wzrok palił. - Potrafisz to zrobić? 

- Zrobię wszystko co każesz, panie. -  podniosła ręce i oparła je na jego klatce piersiowej, - Tylko błagam nie rób tego tutaj, proszę. - zaczęła go odpychać, jeśli to możliwe, jego oczy pociemniały jeszcze bardziej, - Panie błagam, nie… - zacisnął palce na jej udzie - Zrobię wszystko co każesz tylko nie tutaj… 

- Jesteś moja… - posłał jej jeszcze jedno intensywne spojrzenie i odstąpił o krok. Ledwo udało jej się utrzymać równowagę, kiedy ją puścił. Widziała jak łapie głęboki oddech. - Zostajesz tutaj. - zarządził i już go nie było.
Dojście do siebie zajęło jej dłuższą chwilę, miała niejasne wrażenie, że dla niego ta zaaranżowana sytuacja, może okazać się trudniejsza, niż dla niej. Ona w końcu może pokazać część prawdziwych emocji, a on? Kiedy zaproponowała ten plan, nawet nie zastanowiła się, co on będzie wtedy czuł. Zwilżyła wyschnięte usta a potem zagryzła dolną wargę, która nadal drżała. Kiedy pomyślała, że taką właśnie scenę zobaczy śmierciożerca, którego wytypują w trakcie wesela, ugięły się pod nią nogi. Oni. Ta pozycja. Jego dłoń. To było tak bardzo erotyczne, podniecające. Zacisnęła nogi czując własną wilgoć. Łapała spazmatyczne oddechy. Teraz sama się zastanawiała, czy to na pewno był dobry pomysł. Powinna była wiedzieć, że oszukanie śmierciożerców nie może być proste, ale czy może być przyjemne?



*** 



Miała już dość. Nigdy nie przypuszczała, że od leżenia wszystko może tak boleć. Spojrzała na swoje wypielęgnowane paznokcie, jej dłonie nie były poplamione atramentem. Dla niej to była jedyna zauważalna różnica. W lustrze nie dostrzegła jakiejś wielkiej zmiany, dlatego nie sądziła, że te mazidła mogą coś zdziałać. Skrzaty nareszcie skończyły i mogła wstać. Na komodzie Tyranka ustawiła szereg słoiczków. 

- Tym Panna Hermiona ma myć włosy, to codziennie rano nakładać na twarz, to przed snem, to wmasowywać w paznokcie, to pod oczy, to do ciała, to do stóp - od tego wszystkiego już kręciło jej się w głowie. Po co to wszystko? Zapamiętała jednak każdy słoik i posłusznie obiecała stosować do czasu ślubu. Tyranka spojrzała na nią podejrzliwie. - Tyranka sprawdzi, jak Panna Hermiona nie będzie używać, Tyranka przyśle skrzaty. 

- Dobrze, już dobrze, wiem wszystko, ale nadal uważam, że nie jest mi to do niczego potrzebne. 

- Panna Hermiona jeszcze zobaczy. - odparła hardo wiekowa skrzatka i zniknęła z trzaskiem. Dziewczyna tylko westchnęła nie mogła się już doczekać, kiedy stworzenie da jej spokój i będzie się mogła zabrać do lektury. Severus pozwolił jej zatrzymać książkę, w której był przepis na amortencję i dokładny opis jej działania, ze wszystkimi skutkami ubocznymi. Zamierzała to dokładnie przestudiować, miała nadzieję, że dowie się czegoś o rzuconym na nią zaklęciu. Było tam też wiele innych interesujących eliksirów, które mogły  wpływać na uczucia, chciała je poznać. 

*** 

Kilka godzin później nadal siedziała nad książką i zawzięcie notowała. Usłyszała, że przyszedł Severus, było bardzo wcześnie jak na niego, więc trochę się zdziwiła. Serce szybciej jej zabiło zwłaszcza, kiedy przypomniała sobie, co z nią zrobił rano, ale zaraz też, uświadomiła sobie, że nikt już nie sprawdza zaklęć, które na nią rzucono. 

- Hermiono? Usłyszała jego wołanie pewnie myślał, że zabiegi jeszcze trwają. 

- Jestem w gabinecie! - przywitała go uśmiechem, kiedy wszedł. 

- Oh! Przeżyłaś tortury? - miała ochotę pokazać mu język, ale zrezygnowała, kontynuował zanim zdążyła wymyślić jakąś ciętą ripostę - Rusz się mamy robotę do zrobienia. 

- Tak? - podniosła się z za biurka, złożyła notatki i podeszła do niego. - Jaka to robota?

- Twoja magia bezróżdżkowa. Czy potrafisz rzucić jakieś ofensywne zaklęcie bez użycia różdżki? 

- Nigdy nie próbowałam zaawansowanej magii, zwykle nie używałam nawet zaklęć, to było raczej instynktowne działanie. Po prostu bardzo tego chciałam, ale nie używałam żadnej inkantacji. 

- Dobrze, w takim razie, spróbuj mnie rozbroić. Zobaczymy co z tego będzie. - Hermiona wykonała odpowiedni ruch ręką, ale różdżka Severusa ledwo drgnęła. - Skup się. - spróbowała jeszcze raz, ale efekt nie był dużo lepszy. - Postaraj się! - naciskał. 

- To nie takie proste, wiem, że mi nie zagrażasz. Wtedy jest łatwiej. 

- Więc wyobraź sobie kogoś innego na moim miejscu. Już to robiłaś. - powiedział z kwaśną miną i  zaczął się zbliżać podnosząc różdżkę jak do ataku. Próbowała sobie wyobrazić na jego miejscu Lucjusza skupiła swoją magię i rzuciła zaklęcie, ale nawet wtedy nie udało jej się wytrącić różdżki z ręki Severusa. - tak myślałem twoja magia bezróżdżkowa jest dość silna i potrafisz ją częściowo kontrolować, ale to za mało żeby się skutecznie obronić a my mamy za mało czasu na ćwiczenia Musimy pomyśleć o czymś innym. Różdżki ci nie oddam, nawet nie masz co o tym marzyć, gdyby ktoś cię z nią przyłapał, Marvolo nie mógłby stanąć po naszej stronie. Mielibyśmy bardzo poważne kłopoty. Musimy działać z zaskoczenia. - podobało jej się to "my".

- To znaczy? 

- Wypróbuj to. - mężczyzna powiększył pudełeczko, które wyjął z kieszeni i podał jej. Z wahaniem podniosła lekko zakurzone wieczko i jej oczom ukazał się… 

- To ma mi pomóc. To nie różdżka. - zawód w jej głosie był aż nadto wyczuwalny. 

- TO może się okazać dziesięć razy lepsze, niż różdżka. - chyba spodziewał się innej reakcji a ona nadal nie rozumiała dlaczego. 

- Wachlarz? 

- Japoński wachlarz. Wykonany z sakury, ma w sobie kilka rdzeni po jednym na każde żebro. Musisz tylko nauczyć się go używać. 

- Skąd go masz? - ciekawość była jak zwykle silniejsza niż jej opanowanie, ale Severus odpowiedział bez wahania. 

- Pomagałem kiedyś jednemu mistrzowi eliksirów. Kiedy się żegnaliśmy po miesięcznej współpracy jego wiekowa matka wyszła z domu i mi go dała. Nie chciałem przyjąć podarku, ale powiedziała, że w mojej przyszłości widzi kobietę, która go potrzebuje. A potem poszła do domu. Mój przyjaciel nie chciał go spowrotem, więc go zachowałem. 

- I sądzisz, że ta kobieta to ja? 

- Nic nie sądzę, od lat leży i się kurzy, a teraz w końcu może się do czegoś przydać. 

Ostrożnie wyjęła wachlarz z pudełka. Wiśniowe drewno lśniło. Na białym jedwabiu namalowana była gałąź kwitnącej wiśni. Można by sądzić, że to zwykły wachlarz, gdyby nie uderzenie magii, które poczuła, kiedy go rozłożyła. 

- A to ciekawe. - spojrzała na mężczyznę. - kiedy ja go biorę do ręki nic się nie dzieje. 

- Może jest przeznaczony dla kobiety? 

- Może, a może tak jak różdżka wachlarz sam wybiera właściciela. Rzuć zaklęcie. 

- Nie znam japońskiego. - zażartowała ale spróbowała. Nic się nie stało. Rozłożyła go, ale również nie zadziałał. - Widziałeś kiedyś, jak ktoś używa czegoś takiego? 

- Kilka razy. Spróbuj czegoś innego. - żadne z kilku kolejnych zaklęć nie zadziałało chociaż czuła, że magia jak zawsze jest tam, gotowa by jej użyć. Severus nie odezwał się ani słowem przyglądając się jej wysiłkom. Już miała się poddać, kiedy kątem oka dostrzegła, że mężczyzna rzuca w jej kierunku jakąś klątwę. Zadziałała instynktownie. Rzuciła niewerbalne Protego wiedząc, że nie zdąży wypowiedzieć zaklęcia. Wykonała dokładnie taki ruch jak zwykle różdżką. Ze zdziwieniem zarejestrowała, że standardowy ruch palców rozłożył wachlarz. Magia została uwolniona. Zaklęcie Severusa odbiło się posyłając stertę pergaminów w powietrze. - Severus posłał jej triumfalny uśmieszek a zaraz po nim kolejne zaklęcie. Uchyliła się. 

- Przestań. To był przypadek! Nie potrafię tego używać. - kolejne zaklęcie rozcięło zasłony przy oknie. 

- Walcz. To jeszcze nawet nie jest rozgrzewka. 

- Zdemolujemy gabinet! - wydawał się zupełnie nie przejmować tą perspektywą. 

- Więc mnie rozbrój! - odparł posyłając jej kolejne zaklęcie. 

- Expelliarmus! - wykonała odpowiedni ruch, ale nic się nie stało. - w jej stronę poszybowało kolejne zaklęcie. Protego jednak nie zadziałało jak wcześniej. 

- Niewerbalnie! - polecił, zrobiła jak kazał, ale znowu nic się nie wydarzyło za to musiała uchylać się przed klątwą tnącą zaskoczona zobaczyła, jak zaklęcie odbija się od bariery ochronnej na regale z książkami. 

- Przestań! 

- Świetnie się bawię. No ruszaj się. - schowała się za krzesło w którym kolejne zaklęcie wypaliło dziurę. 

- Ale ja nie… Severusie! - krzyknęła, kiedy kolejna klątwa minęła ją o włos - dosłownie. Na podłogę spadło kilka kręconych pukli. 

- Rozbrój mnie! - zażądał. Kiedy przy pomocy tarczy odbiła kolejne zaklęcie promień o kilka centymetrów minął jej notatki i książkę, którą czytała pozostawiając kilkucalowy wrąb na blacie. Dopiero wtedy naprawdę się zdenerwowała. Omal nie zniszczył kilku godzin jej pracy. Expelliarmus. Expelliarmus. Expelliarmus!  Przy ostatniej próbie wachlarz zamknął się z cichym kliknięciem i wyzwolił promień zaklęcia który nie tylko pozbawił Severusa różdżki, ale był tak silny, że posłał go na ścianę znajdującą się dwa metry za nim. 

- Severusie! Nic ci nie jest? - podbiegła do niego przerażona tym co zrobiła. - Severusie. - uklękła i dotknęła jego twarzy, a wtedy podniósł na nią wzrok. 

- Czyżbyś się trochę zirytowała? - nie mogła uwierzyć. Śmiał się z niej! Zawrzała z oburzenia. 

- Ty, wstrętny… - próbowała go uderzyć w ramię, ale zatrzymał jej rękę. 

- Mówi się dziękuję. - podniósł się i wygładził szaty. 

- Słucham? 

- Za prezent wypada podziękować, a nie okładać darczyńcę. Sądziłem, że przynajmniej manier nie muszę cię uczyć, ale wygląda na to, że się myliłem. - zatkało ją. Zawsze potrafił ją wyprowadzić z równowagi. - Posprzątaj tu. Jutro zaczniemy treningi musisz umieć się tym posłużyć w każdej sytuacji. 

- Wiesz chociaż jak to działa? 

- Nie mam pojęcia. Poszukam jakiejś książki, ale obawiam się, że będziesz musiała sama to odkryć. Zacznij od reparo - i tak po prostu wyszedł zostawiając ją z tym bałaganem. 



Po godzinie była wykończona. Żadne z kilkudziesięciu zaklęć nie zadziałało. Najprostsze reparo, nawet accio! Nic! Znała wagę tego co robił dla niej Severus. Wiedziała, że dał jej ten wachlarz, żeby miała jak się bronić, gdyby on zawiódł, ale czuła się jakby miała przerobić cały materiał, ze wszystkich szkolnych lat, bez żadnego podręcznika. Umiała koncentrować swoją moc i ją uwalniać przy pomocy różdżki, ale ten wachlarz to było zupełnie co innego. Jak na razie machała wachlarzem w tę i z powrotem bez żadnego efektu. Nie udało jej się powtórzyć nawet tego co zrobiła już wcześniej. Otwierała, zamykała i kręciła na wszystkie strony, ale czuła, że więcej zdziałałaby z pustymi rękoma niż z tym czymś. Czuła się sfrustrowana i zła. 

Zastanawiała się dlaczego zaklęcia nie działały tak jak powinny, ale nie doszła do żadnych wniosków. W końcu zrezygnowana odłożyła wachlarz do pudełka i poszła do sypialni. Powrotu Severusa do ich komnat nie doczekała. 


***



Rano wszystko było gotowe. Stanowiska do warzenia eliksirów były zredukowane do minimum. Te kilka mikstur, które warzyły się bardzo długo zostały odpowiednio zabezpieczone i ustawione pod ścianą w najdalszym końcu laboratorium. 

Hermiona rozejrzała się ciekawie po zmienionym wnętrzu i drżała ze zdenerwowania. Wiedziała, że Severus nie zrobi jej krzywdy, ale nie wiedziała, jak zapanować nad wachlarzem. Zawsze wolała najpierw poznać teorię, a raczej dokładnie wszystko sprawdzić, a dopiero potem spróbować. Tym razem będzie musiała dokładnie analizować swoje ruchy i odczucia i starać się by jej godność nie ucierpiała za mocno. 



Severus stojący na środku pomieszczenia przywołał ją do siebie. 

- Skupimy się na podstawach. Musisz potrafić obronić się, rozbroić przeciwnika, a potem go związać. Musisz się tego nauczyć jeszcze przed ślubem. Miejmy nadzieję, że kiedy już opanujesz kilka zaklęć znajdziemy jakąś prawidłowość, która ułatwi naukę kolejnych. Szukałem jakiejś książki dla ciebie, ale brytyjscy czarodzieje są zadufanymi w sobie ignorantami jeśli chodzi o inne formy koncentracji magii.

- Dużo jest takich form? - spojrzał na nią spod oka. 

- Odciąganie tego w czasie niczego nie zmieni. - Hermiona nerwowo rozkładała i składała wachlarz. 

- Wiem ja tylko… - nie potrafiła ubrać w słowa swoich myśli. Ręce jej drżały od tłumionych uczuć. Dawno nie czuła się tak niepewnie. To nie była różdżka, wachlarz nie był niczym przedłużenie jej ręki nie stanowił z nią jedności. 

- Chcesz teraz zrezygnować? - jego wzrok stał się jeszcze bardziej badawczy kiedy pokręciła głową. - Więc o co chodzi? - zbliżył się do niej i wyciągnął rękę. Nie potrzebowała większego zaproszenia by wtulić się w niego ufnie. 

- Boję się, że nad tym nie zapanuję…  ja… - nie sądziła, że to wyznanie będzie dla niej tak trudne. To było jak okazanie słabości, a ona zawsze starała się być silna. Zawsze musiała sobie poradzić, bo ktoś na nią liczył. Nie znosiła bezradności. 

- Myślałem, że to ja mam obsesję na punkcie kontroli. - parsknęła w jego koszulę. A on objął ją mocniej. Wdychała głęboko jego zapach, który ją uspokajał, słuchała bicia jego serca. Nie wiedziała ile tak stali, nie obchodziło ją to. Ważne było, że był obok, kiedy tego potrzebowała. Był jej wsparciem. Zrozumiała, że teraz to ona ma na kogo liczyć w każdej sytuacji, co udowadniał jej już nie raz. Może mu zaufać i oddać ster by ją przeprowadził  przez tę burzę, by potem to on mógł liczyć na jej pomoc. 

- Naprawdę masz obsesję na punkcie kontroli? Nigdy bym nie pomyślała… - westchnął z frustracją ale czuła, że to tylko pozory. Minęło kolejnych kilka minut zanim się znowu odezwał. 

- Merlinie dlaczego pokarałeś mnie takim wyzwaniem? Nauczyć mola książkowego walczyć. 

- Umiem walczyć, ale potrzebuję do tego różdżki. 

- Nie koniecznie. To tylko u nas utarło się, że czarodzieje używają różdżek. Pomyśl o czarodziejach w Afryce czy Azji, a nawet Ameryce powinniście mieć to na lekcjach. Jeśli ten wachlarz rzeczywiście Cię wybrał musisz to zaakceptować i nauczyć się go używać. Zapomnij o różdżce, dla ciebie została przełamana. Teraz to jest twoja tarcza i miecz. 

- Wydaje się taki kruchy. - pogładził ją po włosach i odsunął się. 

- Ty też czasem wydajesz mi się krucha, a potem posyłasz mnie zaklęciem na ścianę. - w końcu wywołał krzywy uśmiech na jej twarzy - Lepiej? Możemy kontynuować? 

- Daj mi jeszcze chwilę. - musiał dostrzec w jej twarzy coś, co kazało mu powiedzieć słowa, których się po nim nie spodziewała. 

- Dobrze, jeśli to ma sprawić, że chociaż odrobinę się rozluźnisz... - wydawało jej się, że chętniej połknąłby własny język, niż to powiedział, ale te słowa jakoś wyszły z jego ust. - Przyznaję zachowałem się jak kretyn i teraz to widzę. Powinienem był przewidzieć, że będziesz się bała ze mną walczyć, ale w tamtym momencie za dobrze się bawiłem, żeby zwracać uwagę na to, jak ty odbierasz tę sytuację. To się więcej nie powtórzy. - to było najbardziej butne przyznanie się do błędu jakie kiedykolwiek słyszała. Do tego ten sarkastyczny ton.  - Nie rób znowu tej miny. Sama przyznasz, że nie jesteśmy w tej chwili na stopie nauczyciel - uczennica, nasza relacja jest bliższa partnerstwa choć z moim przewodnictwem. - Hermiona zamknęła usta, ale nadal nie dowierzała w to co słyszy. Serce biło jej jak oszalałe. Mówił poważnie? Czy rzeczywiście byli partnerami? Czy wszystko jej się już miesza? Czuła się skołowana. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że znowu próbuje nią manipulować, ale jednocześnie czuła, że mówi szczerze. A jeśli tak, to było nawet lepsze, niż wyznanie dozgonnej miłości, bo stawiało ich na równi nie tylko emocjonalnie, ale też intelektualnie. Chciała, żeby to była prawda. Zapragnęła tego całą sobą… chciała zasłużyć na to by nazywać siebie partnerką Severusa. Nie obchodziło jej w tej chwili czy to manipulacja czy motywacja czy co tam jeszcze. Postanowiła zostawić przemyślenia na później i zagrać w jego grę. 

- Co znaczy z twoim przewodnictwem? 

- To, że ja mogę wydać Ci polecenie, a ty mnie niekoniecznie. 

- To nie fair. - oburzyła się. Znowu to zrobił jej uczucia w trakcie tej krótkiej wymiany zdań obróciły się o kolejne sto osiemdziesiąt stopni. Robił to specjalnie i już chyba podejrzewała po co…

- Życie nie jest fair. Inaczej dawno bym nie żył. - znowu. 

- Nie mów tak. - mieszał, kręcił i robił wszystko byleby zapomniała o tym, co się wczoraj działo i nawet nie pomyślała o towarzyszącym jej wcześniej strachu. 

- To prawda. I nie zaprzeczaj. Najpierw to przemyśl. - wrócił do swojego wykładowego tonu. - A teraz będziemy kontynuować jeśli pozwolisz. - Chwila bliskości minęła, ale o dziwo czuła się dużo lepiej. Czy o to właśnie mu chodziło? Żeby zepchnąć jej strach na bok? Wzbudzić w niej chęć działania, nauki? Dać jej inne tematy do przemyśleń i motywację do pracy? Zaczął mówić więc musiała się na tym skupić. - Te trzy zaklęcia nad którymi będziemy pracować są uniwersalne niemal dla całego czarodziejskiego świata. Protego wymaga nie tylko odpowiedniego ruchu różdżką ,czy też wachlarzem w twoim przypadku, ale też ruchu całego ciała. To samo tyczy się kilku zaklęć rozbrajających Expelliarmus znasz i potrafisz używać, więc w teorii powinno nam być łatwiej przełożyć tę umiejętność na wachlarz. Ostatnie incancerous być może znasz, ale nie oczekuję tego zważywszy na jakość lekcji obrony przed czarną magią w Hogwarcie. 

- Znam to zaklęcie. - odpowiedziała pewnie. 

- Czyżby? Nie spodziewałbym się po tobie niczego innego. 

Ich praca nad wachlarzem i zaklęciami trwała z krótkimi przerwami cały dzień tak, że wieczorem Hermiona nie wiedziała nawet jak się nazywa. 



10 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, jak bardzo się cieszę z kolejnego rozdziału u ciebie! Podziwiam, że po 2 latach napisałaś coś bo wiem, jak trudno wrócić do niedokończonych spraw. Także bardzo dziękuję za kolejny super rozdział. Co prawda styl pisania lekko się różni od poprzedniego, jednak nadal bardzo dobrze i szybko pochłonęłam rozdział. <3
    Zaskoczyłaś mnie pojawieniem się w tym rozdziale Severusa i Hermiony. Jednak tutaj kolejne zaskoczenia - Sev az tyle powiedział Hermionie! Wow, jestem naprawdę w szoku jego zachowaniem. Myślałam, że dłużej będzie kręcił i manipulował. Chociaż Hermiona moze mieć rację, że to znowu gra. Albo jego gra teraz polega na mówieniu prawdy, mam nadzieję że za niedługo się dowiemy. ;D
    Pomysł z wachlarzem bardzo mi się podoba, sama jestem ciekawa jak on działa. Wydaje się, że może w jakimś stopniu łączyć się z uczuciami osoby, która go używa? Lub po prostu na początku Hermiona za mocno się bała, by faktycznie chcieć aby dane zaklęcia zostały rzucone. Mam nadzieję, że ida jej się opanować wachlarz na czas.
    Kurcze strasznie jestem ciekawa, jak dalej wszystko co się układa w głowie. Czy Marvollo w końcu zginie, nasi bohaterowie będą razem, spisek upadnie?
    Cokolwiek wymyślisz z niecierpliwością będę czekała. :* Nawet jeśli kolejny rozdział pojawi się po 2 latach. Czas tal szybko leci, ostatnio mam wrażenie, że wręcz coraz bardziej przyspiesza.
    Życzę dużo weny, czasu cierpliwości i wytrwałości!
    Pozdrawiam,
    ~~ mlodzia113

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, z lekkim opóźnieniem ale jestem :D
    Strasznie się cieszę, że mimo tak długiej przerwy nas nie porzuciłaś. Jeśli rozdialy będą się pojawiać nie ważne jak długo będę musiała na nie czekać.
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę
    Senri97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤️ma w zanadrzu na razie jeszcze jeden. A potem zobaczymy jak zwykle 😉.

      Usuń
  3. O, przypadkiem wpadłam i wręcz przegapiłam, że jest nowy rozdział. Wrócę tu z porządnym komentarzem, na razie daję znać, że byłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju. Powiem Ci, że już się nie spodziewałam nowego rozdziału, ale zawsze sprawdzam czy coś nie wpadło. Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia 😅 Rozdział jak zwykle świetny 😁

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się cieszę, że wróciłaś. Już troszkę powątpiewałam, że zobaczę tu jeszcze nowy rozdział, a tu taka miła niespodzianka :) Z dobrej strony - tyle czasu minęło, że jest to dla mnie wymówka aby przeczytać całe opowiadanie od początku by sobie wszystko przypomnieć i odświeżyć :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Jakakolwiek

    OdpowiedzUsuń
  6. Oplacalo się sprawdzać od czasu do czasu czy nie ma nowego rozdziału 😁😁 jestem ogromnie zachwycona, dziękuje za chwile szczęścia jaka mi podarowałas ❤️

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się cieszę, że nie porzuciłaś tego opowiadania. To jest tak dobra historia, że zasługuje na dokończenie. Warto było czekać na nowy roździał

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie od pewnego momentu zrobiło się dużo lepsze i ciekawsze. O dziwo dużo bardziej podoba mi się tutaj relacja Ginny i Draco, rozwija się powoli, ona nie zapomina nagle o swojej nienawiści i krzywdzie (a takie troche mialam wrażenie u Hermiony, ale zostało to zgrabnie wytłumaczone wiec wybaczam 😁). Za to postac Voldzia zupełnie inna niż się do tej pory spotykałam i jestem ciekawa co z tego będzie
    Dużo weny!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń