poniedziałek, 23 marca 2020

część trzydziesta ósma

Jak pewnie zauważyliście w nowych rozdziałach opowiadanie wchodzi w nową fazę. Zaczyna wychodzić poza McNair Manor i poza nasze dwa główne parringi. Prze te lata kiedy mnie nie było opowiadanie trochę dojrzało i rozwinęło się w mojej głowie a teraz próbuję przelać je na "papier" na tyle na ile potrafię ubrać je w słowa. 
Dzisiaj przychodzę do was z nowym rozdziałem. Niestety rozdział jest niebetowany więc nie zjedzcie mnie. Jak tylko moja  kochana Mała_Mi znajdzie chwilę żeby go poprawić zamienię tekst. 
A teraz bawcie się dobrze.  





Sowa wleciała przez otwarte okno domu przy Grimmauld Place. Młody mężczyzna podniósł na nią wzrok. Był w pokoju sam, więc odetchnął z ulgą. Odwiązał pakunek i dał ptakowi przekąskę. Po chwili sowa odleciała. Znowu został sam. Wahał się czy otworzyć paczkę, podejrzewał od kogo może być. Rozwiązał tasiemkę i zamarł. Ktoś się zbliżał. Schował przesyłkę pod poduszkę i usiadł podpierając głowę na rękach. Starał się wyglądać jakby naprawdę źle się czuł, w końcu taką wymówkę rzucił by ulotnić się z kuchni. 

- Harry! - Ron wpadł do pokoju krzycząc wściekle. - Może ty przekonasz moją matkę, żeby pozwoliła mi iść razem z Charliem. Chodź z nami musimy temu jakoś przeszkodzić. - chłopak pokręcił tylko głową, który to już raz Ron poruszał ten sam temat. - Nie pozwolisz, chyba mojej siostrze wyjść za Malfoya! Musisz temu przeszkodzić. Zaatakujemy ich, zabierzemy Ginny i uciekniemy. - Ron zrobił się dużo bardziej cięty na młodego Malfoya od kiedy ten przyprawił mu zwierzęce uszy. To wydarzenie wydawało się go tak upokorzyć, że pragnął zemsty za wszelką cenę. Nie chodziło tylko o uwolnienie Ginny. Harry nie zamierzał ulegać jego naciskom. Nie teraz, kiedy być może, ma w ręku coś, co pomoże dużo bardziej, niż bezmyślny atak. 

- A co z Hermioną? Chcesz ją tam zostawić? Masz pewność, że nie zrobią jej krzywdy? - starał się być głosem rozsądku, ale Ron był tak pochłonięty swoja wizją, że nie docierały do niego żadne argumenty.

- Harry… 

- Jeśli nas też złapią odprowadzą prosto do Voldemorta. Musimy myśleć rozsądnie, nie mamy szans. - argumentował, choć wiedział, że to i tak nie zmieni zdania chłopaka.

- Tchórzysz! Nie zależy ci już na Ginny? Nie chcesz jej ratować? - Ron wiedział gdzie uderzyć żeby zabolało. Kochał Ginny, ale kochał też Hermionę i wszystkich swoich przyjaciół. Traktował ich jak rodzinę. Poza tym do tej pory pamiętał burę, jaką dostali od pani Weasley po ich nieudanym ataku na Malfoy Manor. Ten przerażony wzrok, że coś mogło im się stać. I choć zwykle irytowało go, że wszyscy patrzą na niego jak na wybrańca, to zdawał sobie sprawę, że nie ucieknie od tego. Musi zrobić wszystko co trzeba, żeby zakon zwyciężył, nawet jeśli to będzie oznaczało rezygnację z jego osobistych pragnień. Wiedział, że Ginny jest bezpieczna tak długo jak długo będzie potrzebna Malfoyowi, więc sprawi by była mu potrzebna. 

- Zależy i chcę, ale nie w ten sposób. Na razie Ginny jest bezpieczna. Malfoy raczej nie pozwoli by coś stało się jego świeżo poślubionej żonie. Nic by na tym nie zyskał.

- Nie stało? Oczywiście, że coś jej się stanie! Będzie żoną Malfoya! 

- Ron opanuj się, co my możemy? Raz już próbowaliśmy i co? - chłopak robił się coraz bardziej czerwony, Harry miał wrażenie że za chwile eksploduje.

- Wymyślimy coś, przebierzemy się! - Harry wiedział, że jego przyjaciel jest w gorącej wodzie kąpany i nie ustąpi do czasu, aż on sam się zgodzi.

- Pozwól mi to przemyśleć. Ja nie mogę tak po prostu tam iść. - to był najgorszy możliwy argument, ale jedyny, który w tej chwili mógł powstrzymać jego przyjaciela. Lepiej żeby się obrażał i wściekał na niego, niż żeby razem zrobili największą głupotę pod słońcem.

- Tak, bo ty jesteś pieprzonym Wybrańcem. - Ron trzasnął drzwiami. 

Harry aż trząsł się z tłumionej wściekłości. Wziął pelerynę niewidkę, paczkę spod poduszki i poszedł na strych. Tu jeszcze nikt go nie szukał, a nawet jeśli by chciał, pod peleryną był niewidoczny dla ciekawskich oczu. Drżącymi palcami odwinął papier. W środku znalazł mały czarny notes. Był pusty. Dopiero po chwili chłopak zorientował się, że na wewnętrznej stronie opakowania jest nakreślone kilka słów. 




Miej go zawsze przy sobie, kiedy coś napiszę zrobi się ciepły, ale tylko ty możesz go otworzyć.” 




Pomoże dziewczynom, ale na swój sposób. Schował notes do kieszeni. Potrzebował jeszcze czegoś do pisania. Wrócił do pokoju w swoich rzeczach znalazł długopis. Zastanawiał się czy powinien sam zacząć. 




Malfoy? 

 

Czekał jakiś czas, ale nie doczekał się odpowiedzi. Przez długie godziny nie mógł znaleźć sobie miejsca. Zszedł do kuchni, ale tam było zbyt wielu ludzi, zbyt wiele oczu, w które nie chciał patrzeć. W bibliotece też ktoś był, pani Weasley sprawdzała jak leży na Charliem jego szata wyjściowa. Wrócił do pokoju, ale tam siedział naburmuszony Ron. W końcu spokój znalazł w pokoju w którym kiedyś nocowały Hermiona i Ginny. Usiadł pod ścianą tak żeby nie było go widać. Spróbował dotrzeć do Voldemorta, ale z drugiej strony była cisza. Tym razem się nie udało, ale nie zamierzał się poddać. 




***




Draco siedział w swoim gabinecie w McNair Manor. We własnych komnatach nie był od trzech dni. Z każdą kolejną minutą czuł się coraz bardziej przytłoczony. Do ślubu zostało tak niewiele czasu, a on tak jak obiecał nie niepokoił Ginny. 

- Tyranko przyjdź, kiedy będziesz mogła. - powiedział to w powietrze, ale wiedział, że dzięki skrzaciej magii usłyszy wołanie, nawet jeśli nie należała już do niego. Po prostu nie będzie musiała go posłuchać. Obiecała mu jednak pomóc, więc pojawi się na pewno. 

Draco nie spodziewał się szybkiego przybycia skrzatki, dlatego wyciągnął notes. Obracał go w dłoniach kilka razy zanim otworzył. Zbierał się do napisania do Pottera, ale właściwie nie wiedział czego oczekuje. Wziął jednak pióro. Zaczął pisać tuż pod własnym nazwiskiem napisanym jego charakterem pisma.




Potter? -  przez dobre kilka minut nic się nie działo, ale w końcu pojawiły się pierwsze litery. 

jestem - Chłopak jeszcze raz szybko porównał charakter pisma z tym z listu. Zgadzał się ale on musiał mieć sto procent pewności. Nie mógł uwierzyć, że Potter sam do niego napisał, to mógł być podstęp.

Co ukrywał w swojej chacie Hagrid na naszym pierwszym roku? - Draco już wcześniej przygotował sobie zestaw kilku pytań, które miały mu pomóc upewnić czy rozmawia z właściwą osobą.

smoka to był rogogon węgierski

Dlaczego Weasley próbował nakarmić mnie ślimakami na drugim roku?

Nazwałeś Hermionę szlamą - to nie było przyjemne wspomnienie.

W jakie zwierzę zmienia się Rita Skeeter?

W żuka

Kim jest książę półkrwii?

Severus Snape 

Zaklęcie którym mnie zaatakowałeś w łazience jęczącej marty? - to wiedzieli prawdopodobnie tylko on i Snape może jeszcze Hermoina i na sto procent Weasley, ale wątpił żeby Potter chwalił się tym wydarzeniem przed kimkolwiek innym.

Sectusempra. 




Byłem wtedy na tej wieży Malfoy. Dlaczego miałbym ci ufać? 

Nie musisz, ale powinieneś - teraz przyszła jego kolej na odpowiadanie na pytania. Nie tylko on musiał się upewnić, że rozmawia z właściwą osobą

Kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy?

U Madame Malkin chciałem się z tobą zaprzyjaźnić, ale obraziłem Hagrida, nie spodobało ci się to.

Kto podrzucił dziennik Toma Marvolo Riddle'a Ginny

Lucjusz Malfoy - ręka mu zadrżała kiedy to pisał. Nie potrafił go nazwać inaczej. Już dawno w jego świadomości była bariera nie do przebycia, bariera która oddzielała jego wspomnienia o ojcu od tego kim stał się teraz.

Lucjusz Malfoy? Czy odpowiedź nie powinna brzmieć inaczej? 

Lucjusz Malfoy mój 




wróg - czy rozsądnie było ujawniać coś takiego? Potrzebuję współpracy Pottera, potrzebuję jego pomocy.  - powtarzał sobie by się trochę uspokoić.

dlaczego?

  • - przycisnął pióro do papieru ale nie potrafił nic napisać, patrzył jak po pergaminie rozlewa się coraz większy kleks atramentu pod nim zniknęło kolejne. 

Dlaczego? 




po chwili  dużo niżej pojawiły się kolejne litery.




Dobra, nie moja sprawa. Ginny i Hermiona mają się dobrze?

Granger nie mogłaby być w lepszych rękach. Wiesz kto jest jej Panem. - nie postawił znaku zapytania, bo też spodziewał się szybkiej i pewnej odpowiedzi. Nadal nurtowało go skąd Potter czerpie swoje informacje, ale miał teraz inne zmartwienia. Może z czasem uda mu się wyciągnąć to od Pottera jeśli zdobędzie jego zaufanie. 

Snape 

Tak. Twoja wiedza… czy reszta zakonu wie? To może okazać się niebezpieczne. Jeśli nie, nie powinieneś nikomu o tym wspominać? 

Nie jestem tak głupi za jakiego mnie masz. Chcę wiedzieć co u niej.

Nie musisz się martwić, on dba o nią. Wiesz dokładnie kiedy Czarny Pan u nich był? To ważne jeśli mam się dowiedzieć więcej.

To było cztery dni temu nad ranem, wschodziło słońce. Poszedł do nich. Spali. Najpierw rzucił coś na Snape'a chyba ogłuszacz, potem wysłał sondy, sprawdzał Hermionę. NIe potrafię ci powiedzieć czego szukał. Na koniec prawdopodobnie zdjął z niej jakieś zaklęcie, tak to przynajmniej wyglądało. Niestety nie wiem jakie. 

Wiesz i tak zbyt wiele, skąd? - czyżby miał kogoś kto obserwuje poczynania Marvola? A może tak jak sam Draco Potter mógł mieć tu jakiegoś skrzaciego szpiega? Czyżby był tu Zgredek? Musiał wypytać o wszystko Iskrę. Musiał też upewnić się co do zaklęć. Mogły być niewerbalne, ale sam wygląd promieni czy też kul energii potrafił czasem powiedzieć wiele o naturze rzuconego czaru. 




Potter? Jak wyglądały te sondy, liczy się każdy szczegół. 

Białe pulsujące kule, potem granatowy promień, ale interesujące jest też coś innego. To musiało być coś ważnego, albo raczej osobistego inaczej nie fatygowałby się sam. Kiedy wychodził był zadowolony. Nie pytaj skąd wiem. Na niektóre pytania równiez ja mogę nie chcieć udzielić odpowiedzi. 

Dasz mi znać jeśli dowiesz się czegoś więcej? 

Teraz nic się nie dzieje. On czeka. Wiesz, na co? 

Nie wiem. Może na ślub. - ta rozmowa była coraz bardziej dziwna. zagmatwana i dająca tylko więcej pytań zamiast odpowiedzi.

Coś planuje? 

Nie wiem. Nie zwierza mi się. Na razie rekrutuje i szkoli nowych śmierciożerców. Większość młodych i raczej niezdarnych. Nie stanowią właściwie żadnego zagrożenia. - coś go pchnęło do podzielenia się z nim swoimi wątpliwościami. Plany Marvola były dla niego zagadką, ale to, że zamiast rekrutować naprawdę przydatne jednostki nowi poplecznicy byli katastrofą w dodatku nieprzewidywalną niepokoiło go i zastanawiało już od dłuższego czasu. 

Dlaczego mi o tym piszesz? 

Bo chcę żebyś wiedział. Z resztą, nie ważne




Co z Ginny?

W jakim sensie? - nie wiedział co ma mu napisać przecież nie to, że próbowała go zabić i od tamtego czasu jej nie widział. 

Co jej zrobiłeś? 

Nic, jest w moich komnatach, bezpieczna. - miał nadzieję że dzięki tej rozmowie Potter nie będzie kolejny raz idiotycznie się narażał i nie będzie próbował przeszkodzić w ich ślubie. 

Nie krzywdź jej.

Obawiam się, że muszę. 

Malfoy! - jeśli pismo mogło przekazać emocje danej osoby to, to był wrzask, niemal mógł go usłyszeć.

Krzywdzi ją to, że za mnie wychodzi

Powiedz jej, że jej rodzina będzie ją kochała i czekała na nią, niezależnie od tego jak się będzie nazywała. Bywaj.




To chyba miało być pożegnanie, bo więcej się nie odezwał. Chłopak przeczytał ich rozmowę jeszcze kilka razy szukając jakiś ukrytych między wierszami informacji. Był coraz bardziej przekonany, że Marvolo badał reakcje Hermiony, żeby móc rzucić zaklęcie Lucjusza na Ginny. Czuł rosnącą gulę w gardle, wiedział już, że tak tego nie zostawi. Próbował wywnioskować coś poza tym, ale pewnie więcej potrafiłaby mu powiedzieć tylko Hermiona, która znała Pottera bardzo dobrze. 




Tego dnia Draco nie mógł liczyć na nudę kilkanaście minut później pojawiła się Tyranka. To, że sam nie chodził do Ginny nie znaczyło, że nie miał pojęcia co u niej. 

- Dzień dobry Paniczu. Blady panicz jak ściana! Kiedy panicz ostatni raz jadł coś porządnego? - klasnęła w dłonie, a na stoliku przy kominku pojawiło się kilka potraw. - Panicz je, a Tyranka opowie. 

- Nie jestem głodny. - burknął na co skrzatka potępiająco pokręciła głową.

- Panicz je Tyranka mówi, panicz nie je Tyranka nie mówi. - odparła zakładając ręce na piersi.

- To jest szantaż. - skrzatka tylko się uśmiechnęła i pokiwała. Czekała, aż on spełnieni warunki. Usiadł na fotelu i wziął widelec do ręki, to jednak nie wystarczyło skrzatce, nie powiedziała nawet słowa, dopóki nie włożył niczego do ust. Dopiero kiedy przełknął kilka kęsów łaskawie zaszczyciła go swoją opowieścią

- Panienka jest przygotowywana do ślubu. Rodowe ceremoniały prawie dobiegły końca. - Ginny przestała być dziewuchą odkąd Tyranka znalazła ją płaczącą okrytą ślubnym welonem w swoim kąciku. 

- Daj już spokój, przecież to tylko zabiegi kosmetyczne. 

-Nowa pani Malfoy musi wyglądać nieskazitelnie. - jej pełen wyższości ton wywołał krzywy uśmiech, w dzieciństwie tym tonem często przywoływała go do porządku - Paniczowi też by się przydało co nieco. Dawno panicz nie był w tak złym stanie. - przekręcił oczami, zawsze to samo, musiał sobie przypominać, że sam prosił o jej pomoc. 

- Mnie na to nie namówisz. Wyśpię się i będę jak nowy.

- Tyranka nie namawia. Tyranka rozkazuje - skrzaty wykonują. 

- Nie jestem skrzatem i daruj sobie. To wszystko co masz mi do powiedzenia? - Tyranka spojrzała na niego spode łba, ale po chwili kontynuowała. 

- Panienka fizycznie czuje się dobrze. Zachowuje się grzecznie dla skrzatów. Nie wydała żadnego rozkazu. - Skrzatka była tym niemal zgorszona. Ginny już dawno powinna posłać ją do diabła, ale cierpliwie znosiła wszystkie zabiegi. - Kiedy nas nie widzi chodzi w kółko. Tyranka czuje jej strach. Panienka bierze welon uspokaja się na chwilę a potem znowu zaczyna chodzić. W nocy ma koszmary. Budzi się. 

- Nadal zasypia w tym kącie? - postawa Tyranki zmieniła się wyglądała na przygnębioną.

- Tyranka przenosi panienkę. - skrzatka zawahała się przez chwilę. - Panienka jest bardzo smutna, w rodach tak bywa, ale panienka jest inna. Tyranka się martwi. 

- To się jakoś poukłada Tyranko. Musi. - skrzatka zniknęła z głębokim westchnieniem co zdziwiło Draco nigdy wcześniej nie widział żeby ktoś tak szybko zaskarbił sobie sympatię Tyranki.




***

Marvolo miał wrażenie, że kręci się w kółko. Wszystkie jego plany szły jak po grudzie. Nic nie chciało się ułożyć tak jak powinno. Kiedyś było mu łatwiej, jeśli nie udało mu się manipulować ludźmi, po prostu ich zastraszał lub likwidował. Teraz nie mógł znieść nawet myśli o torturowaniu kogoś, kto niczemu nie zawinił. Czuł się… CZUŁ … złapał książkę leżącą na stole i rzucił ją przez pół pokoju, aż uderzyła głucho o ścianę. Był Czarnym Panem do cholery! NIc nie czuł! Potrzebował coś zrobić żeby pozbyć się tej palącej potrzeby pomocy. A to że okazja się nie nadarzyła?  Trzeba ją było po prostu stworzyć. Nie musiał przecież niczego nikomu wyjaśniać, był tutaj Panem. Był... Wystarczyło ją tylko wezwać. To proste jednak wciąż to odkładał, a do ślubu nie zostało wiele czasu. Dobrze wiedział, że zaklęcie najlepiej byłoby nałożyć przed ceremonią. Tak, żeby wszystko wydawało się naturalne. Zaklęcie musiało zacząć działać razem z Więzią, to wszystko. Przeszedł się po swoich komnatach Nagini wyczuła jego zmieszanie. Ciągle wysuwała swój rozwidlony język badając powietrze. Kolejna książka przefrunęła przez pokój. 

Ktoś zapukał do drzwi. Marvolo już miał odesłać natręta kiedy usłyszał jego głos. 

- Panie przyniosłem najnowsze wieści. - Draco Malfoy zjawił się w najmniej odpowiednim momencie lub w najbardziej odpowiednim, zależy jak na to patrzeć. 

- Wejść! - Draco zamknął za sobą drzwi i dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu  wydawało się, że nie zdziwiły go rozsypane na podłodze strony wiekowego tomu, bo kiedy nikogo poza nim i Nagini  nie zauważył wyraźnie się odprężył. Stanął przed nim i zaczął zdawać raport.

- Witaj Marvolo. Obserwowałem młodych tak jak kazałeś, niestety nie widzę tu wiele obiecujących osobowości. Jestem młodszy od większości z nich, ale cóż, ci rekruci to porażka. Na dodatek nie dałeś im dobrego przykładu. Nott to leń i kombinator. Dołohow najchętniej by ich wszystkich pozabijał, żeby nie musieć się nimi zajmować. Na pewno wiesz co robisz? Nawet Potter lepiej wyszkolił tą swoją Gwardię. - pogarda w jego głosie była widoczna ale coś mu mówiło że ten młody mężczyzna w jakimś stopniu podziwia wysiłki Pottera. Czy powinno go to niepokoić?

- Tak właśnie miało być. - nie musiał się tłumaczyć, po raz kolejny to sobie powtarzał, ale im bliżej niego byli Severus i Draco tym większą czuł potrzebę powiedzenia im wszystkiego. 

- Przecież to widać na pierwszy rzut oka! - chłopak był oburzony i zaniepokojony. Nie rozumiał. Nie jeszcze, nie.

- Ty to widzisz, bo ich obserwujesz, ale większości śmierciożerców to zupełnie nie obchodzi i niech tak zostanie. Nie angażuj się, twoje zadanie polega tylko na obserwacji. 

- Obiecałeś, że kiedyś wyjaśnisz mi swoje powody. 

- A ty obiecałeś nie naciskać. Kiedyś wyjaśnię. A teraz przyprowadź do mnie Ginewrę. - to było proste polecenie prawda? 

- Nie mogę, dałem jej kilka dni spokoju przed ślubem. - chłopak spiął się momentalnie. Czułe punkty, kiedyś był mistrzem w ich wynajdywaniu. 

- Po, czy przed tym, jak próbowała wbić ci nóż w serce? - dobrze grał ale Marvolo i tak widział jak się zmieszał jednak zaraz wyprostował się dumnie. 

- Po tym. Ucięliśmy sobie małą pogawędkę. - Ciekawe, laleczka okazuje się nie tak krucha jak myślał. Gryfoni, przez chwilę wydawało mu się, że poczuł to samo co Draco jednocześnie pogardę i podziw. Głupcy! Wszyscy są głupcami, ale plany trzeba realizować.

- W takim razie przyprowadź do mnie niewolnicę Severusa. 

- Po co jeśli można wiedzieć? - Marvolo  czuł rosnącą irytację, nie miał zamiaru się tłumaczyć. Nie musiał tego robić, był Czarnym Panem, Lordem Voldemortem, a jednak z jego ust wyszły inne słowa niż powinny. 

- Potrzebuję coś sprawdzić. To było polecenie. - dodał kiedy chłopak nadal stał w miejscu. 

- Myślałem, że sprawdziłeś to kiedy zakradłeś się w nocy do komnat Snape’a. 

- Skąd ty… ? - poczuł uderzenie gorąca, czarna magia zaczynała się budzić. Tak to było tak znajome, tak złe, chciał się zatracić. 

- Kazałem skrzatom uważać na każde niezwykłe zachowanie w posiadłości, a sam przyznasz, że Czarny Pan wchodzący ot tak do jednych z najlepiej strzeżonych pokoi to niezwykłe zjawisko. - pieprzony Snape, pieprzony Malfoy. Zatrać się!  

- Co jeszcze wiesz? - czerwone tęczówki zaczęły nasycać się kolorem, aż stały się jaskrawe. Czuł wzbierająca w nim moc, Draco jednak pozostał niewzruszony. Zatrać się! Nie błagał. ZATRAĆ! Nie płaszczył się. 

- Wiem, że tam  byłeś i wiem, co robiłeś. Nie rozumiem tylko, po co? Bo nie dla Snape'a. Po co zdjąłeś zaklęcie z Hermiony? Powiedz mi, że się mylę, że to nie był test i nie chcesz rzucić tej konkretnej klątwy na Ginny! - Voldemort nie odpowiedział, ale powietrze w pokoju zrobiło się nagle ciężkie. Naprawdę zrobił się tak przewidywalny? Widział jak Draco przeszedł dreszcz. Chłopak wyraźnie czuł budzącą się w nim czarną magię. Nie mógł teraz okazać strachu ani słabości inaczej ta moc go zniszczy obaj o tym wiedzieli. - Odpowiedź Marvolo. 

- Na zbyt wiele sobie pozwalasz smarkaczu! - jego głos przeszedł w syk. Draco uklęknął na jedno kolano i skłonił głowę z pełnym szacunkiem. Nie ze strachem, nie błagał. Zachował nieugiętą wolę pomimo wszystko. 

- Wybacz panie - Marvolo aż zadrżał - nie miałem zamiaru lekceważyć cię. - sprzeczne emocje jakie w nim buzowały tylko pogarszały sytuację. Chłopak podniósł na niego wzrok, czysty, spokojny jak tafla jeziora marszczona tylko tchnieniem wiatru - Nie pozwolę ci jednak rzucić tego zaklęcia. 

- Nie zachowuj się tak! - Marvolo roznosiła furia. Tego było za wiele, ale Draco nawet nie drgnął, patrzył tylko w oczy najgroźniejszemu czarnoksiężnikowi swoich czasów. Potem wstał.  Jeśli był świadomy walki jaka trwała w resztkach duszy Marvola musiał wiedzieć co robi. On sam nie wiedział, był zbyt rozdarty. Chciał wyładować się na nim, przywołać magię, która go wypełniała i rzucić niewybaczalne, pragnął tego, ale nie potrafił. 

- Nie jestem Severusem. Jemu przychodzi to łatwiej. - Draco przemówił cichym łagodnym głosem tak różnym od poprzedniej buty niemal z nutą skruchy, ale nadal nie spuścił wzroku, trwał w swoim postanowieniu.

- Postaraj się! - Marvolo warknął i odwrócił się, zaczął spacerować po pokoju. TO COŚ wygrało, nie potrafił się zatracić.  - A teraz bądź łaskawy wrócić do punktu w którym trafił mnie jasny szlag. - Emocje Marvola nadal buzowały. Próbował je opanować, ale część była dla niego tak nowa, że nie potrafił sobie z nimi poradzić. Odczuwał troskę, przyjaźń, miłość, bliskość i to go zupełnie rozstroiło, zniszczyło gniew, zniszczyło wszystko czym był. Czarna magia która jeszcze przed chwilą w nim narastała niemal się ulotniła. Wściekłość zastąpiło coś czego nie potrafił nazwać. Gdzie podziała się chęć mordu? Słuchania krzyków cierpienia? 

- Nie mogę pozwolić ci rzucić tego zaklęcia na Ginny. Wiem, że jestem w stanie porozumieć się z nią bez czarnomagicznego manipulowania jej uczuciami. Pozwól mi działać. - Draco mówił z naciskiem. Marvolo dał za wygraną, nie potrafił przywołać magii i nie potrafił mu odmówić.

- Na razie nie działasz. - zaskoczenie na twarzy chłopaka szybko przerodziło się w lekki uśmiech. 

- Chcę dać jej czas. Widzisz Panie czasem brak działania również jest działaniem. - iście ślizgońska taktyka, Salazar byłby dumny. 

- Przebiegły dzieciak. Wynoś się! - syknął jednak Draco nadal nie ruszył się z miejsca. 

- Nie rzucisz tego zaklęcia. - to nie było błaganie, to nie było też pytanie, bo Draco wydawał się już znać odpowiedź

- Powiedziałem wynocha! - chłopak ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się z dłonią na klamce 

- Dziękuję. - skinął krótko i wyszedł.

Marvolo odwrócił się od drzwi. - Co on ze mną zrobił? - rzucił w przestrzeń. Nagini podniosła swój trójkątny łeb. 

- Mogę Ci powiedzieć, ale to wcale nie pomoże. - Nagini była rozbawiona jego frustracją czuła TO choć może nie tak mocno jak sam Marvolo.

- Nie. Zamilcz. Nic nie czuję. 

- Przez większość czasu. - odparła lekko kpiącym tonem. 

***

Setki kilometrów dalej Harry Potter ściągnął pelerynę niewidkę. Jego oddech był mocno przyspieszony. Malfoy, Voldemort, czy może powinien mówić o nim Marvolo? Ginny. Chciał odpowiedzi a co dostał? Jeszcze więcej pytań. Co to wszystko miało znaczyć? Malfoy nie wspomniał mu o ataku Ginny! Mógł się tego spodziewać, ona nigdy nie należała do osób, którym łatwo narzuca się swoje zdanie. Uśmiechnął się, ale kiedy przypomniał sobie resztę rozmowy nie było mu już do śmiechu. Tylko przez chwilę zastanowił się czy Voldemort czuje jego obecność. Czy to za jego sprawą czarna magia, którą obaj czuli wydawała się nie móc przejąć nad nim kontroli? I dlaczego kazał mówić do siebie Marvolo? Wąż kolejny raz zmieniał skórę? Schował pelerynę i
 upewnił się, że notes jest na swoim miejscu a potem zszedł do kuchni by nie zaczęli go znowu szukać.




17 komentarzy:

  1. Super, że tak szybko opublikowałaś kolejny rozdział. Jestem bardzo ciekawa tej dziwnej postawy Voldemorta, tego, że Draco mówi mu po imieniu. Nie mam pojęcia co to ma znaczyć, ale wyczuwam tu jakiś plan. Pierwszy raz zobaczyłam takie przedstawienie Czarnego Pana. Nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. I muszę przyznać, że te inne wątki tak mnie wciągnęły, że zapomniałam o braku Severusa i Hermiony.
    Pozdrawiam i życzę dużo wytrwałości, i weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobał mi się kolejny rozdział. Jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji z Marvolo

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na ciag dalszy :) Zaczyna sie robic intrygujaco :) Trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow jestem pod wrażeniem zmiany jaka zaszła w tym opowiadaniu. Widać autorko, że czas ci służy i każdy rozdział jest wart czekania. Akcja naprawdę nabiera tempa. Z każdym kolejnym rozdziałem co raz lepiej ukazujesz przemyślenia innych bohaterów. Podoba mi się to, że Harry jest tutaj naprawdę dojrzały. Czekam na kolejne rozdziały i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się, że to opowiadanie pójdzie w takim kierunku. Czy podoba mi się ta nowa wielowątkowość? Szczerze przyznam, że nie. Ostatnie dwa rozdziały trochę mnie wynudziły, czytało mi się je mniej płynnie i z mniejszym zaangażowaniem niż poprzednie. Domyślam się jednak, że masz dokładnie przemyślaną całą fabułę i takie rozdziały muszą się pojawiać.
    Oczywiście cała historia nadal jest bardzo intrygująca i mocno działa na wyobraźnię. W niektórych momentach miałam prawdziwe ciarki - pomimo tego, że już to przecież czytałam. Uwielbiam opowiadania, które dostarczają mi takich emocji! :)
    Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ta historia, to wcale nie tylko sevmione. Wątek Draco i Ginny jest tu w moim odczuciu nawet bardziej rozwinięty i choć z zasady nie lubię opowiadań o tej parze, to tutaj bardzo wciągnęła mnie ich historia i wprost umieram z ciekawości co będzie dalej.
    Miło było wrócić do wspomnień o tym, jak odkryłam to opowiadanie wiele lat temu, jeszcze na bloxie i jak bardzo wtedy chciałam żeby było zakończone :)
    Nadal mam ogromną nadzieję, że kiedyś się tego doczekam :)
    Jak zwykle ode mnie - brawa za wytrwałość!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę z kolejnego rozdziału, uważam że rozwijanie wątków pobocznych tylko udoskonala tą historię. Zastanawiam się jak będzie teraz między HG/SS, kiedy zaklęcia zostały zdjete. Mam nadzieję że wkrótce pojawi się nowy rozdział zawierający to co tygryski lubią najbardziej ��. Może kiedyś dowiemy się Ci czuje S w chwilach intymnych oraz co myśli o H.
    MJRachel

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg cuddoooo czekamy na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo przyjemnie się czyta, dosłownie pochłaniałam kolejne rozdziały - masz świetny styl i ciekawy pomysł na opowiadanie:) Z niecierpliwością czekam na więcej! Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie odkryłam to opowiadanie i powiem Ci autorko, że jest wspaniałe mimo iż raczej nie czytam opowiadań z tych parringów. Bardziej preferuję Drarry/Dramione, a tutaj akcja bardzo mnie wciągnęła i nie mogę wytrzymać aż mnie skręca od środka, aby poznać dalsze losy bohaterów. Kiedy następny rozdział? I życzę oczywiście mnóstwo weny ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Puk puk 😁Spieszę donieść że kolejny raz przeczytałam wszystkie dostępne rozdziały. Pozdrawiam ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  11. 💛💙💜💚❤ opowiadanie bossssskie i kiedy nastepne rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  12. Pochłonęłam całość w 2 dni.. wspaniale piszesz, liczymy na kontynuację:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe opowiadanie, mam nadzieję, że pojawią się kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!

    Z góry przepraszam za reklamę, ale nie znalazłam innej zakładki.
    Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału w kreatywnym wyzwaniu pisarskim organizowanym na
    https://wyzwania-pisarskie.blogspot.com/
    Wystarczy napisać krótkie opowiadanie na dowolny temat. Poćwicz swoje pióro. Pobaw się słowem. Można wygrać książkowe nagrody!

    A może spróbujesz swoich sił w innej dziedzinie? Zachęcam do wzięcia udziału w akcji poświęconej Taylor Swift.
    https://swift-kreatywnie.blogspot.com/
    Daj się ponieść swojej wyobraźni i stwórz coś dowolnego, np. obraz, zdjęcie, wiersz, opowiadanie, komiks. Cokolwiek, byleby wiązało się ze Swift. Tutaj również można wygrać nagrody.

    Przy okazji, zapraszam też do przeczytania i skomentowania mojej powieści
    https://wszyscy-mamy-sekrety.blogspot.com/
    Dwie historie rozgrywające się w różnych czasach – czasy wojenne i współczesne. Z pozoru nic je nie łączy, ale czy na pewno? Każdy człowiek skrywa jakąś tajemnicę, nieważne, czy małą, czy dużą. Dowiedz się, jakie sekrety skrywają bohaterowie. Będę wdzięczna za opinię, to doda mi motywacji. :)


    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż, tego się nie spodziewałam.
    Prawie miły Voldzio? Czekałam tylko, kiedy za pytania Draco mocno oberwie. Może by wmanipulował Ginny w jego opiekę. Chociaż znając jej ostatnie zapędy to by go zabila. Totalnie nie wiem co się dzieje. Czyżby Voldemort jakoś połączył się z Ginny? Czy to Harry faktycznie łagodzi jego emocje? Zaintrygowała s mnie już totalnie, a myślałam, że bardziej już się nie da. :*
    Ciekawa tez jestem co wyniknie z kontaktu między Dravo i Harrym.
    Pozdrawiam, mlodzia113 <3

    OdpowiedzUsuń