Nie przedłużając - zapraszam.
Ciemność była wokół niej i w niej samej. Nie wiedziała,
gdzie się znajduje, nie istniało tu i teraz, była tylko czerń. Czuła się
odprężona i spokojna. Nie miała już ciała, stała się niematerialna. Poruszała
się w nieokreślonym kierunku, ale nie przejmowała się tym. W końcu była
bezpieczna i szczęśliwa. Potem nagle nie była już sama. Wokół niej
rozbrzmiewały szmery, coś jej dotykało. Coś równie nierealnego jak ona sama.
Poczuła, że to ją oplata jak macki, unieruchamia, nie pozwala zaznać spokoju. To
trzymało coraz mocniej, zatrzymało jej wędrówkę, zniewoliło. Próbowała się
uwolnić. Walczyła, ale była zbyt słaba, to coś ciągnęło ją w otchłań. Potem
przyszedł ból. Poczuła go w sobie, w każdej cząstce swojej duszy i ciała, do
którego nagle wróciła. W przełyku czuła ogień, który wędrował coraz głębiej i
głębiej, walczyła z nim. Walczyła z mackami, które stały się tak samo
materialne jak jej ciało. Walczyła przeciwko wpatrującym się w nią ślepiom.
Przeciwko złowrogim szeptom i pomrukom. Rzucała się, szarpała i gryzła, ale to
nie mijało. Nie miała sił. Poddała się.
Znowu obudziła się w zupełnie nieznanym jej
pomieszczeniu. To było męczące, co dzień budzić się gdzie indziej. Chciała się
podnieść, ale nie miała sił. Zebrała się w sobie i usiadła. Zakręciło jej się w
głowie i zrobiło niedobrze. Łapała spazmatyczne oddechy, starając się nie
upaść. Nie wiedziała, czy lepiej krzyknąć, wezwać pomocy, czy udawać, że ciągle
śpi. Bała się. Nie wiedziała, czy ciągle jest w jego komnatach, czy, nie daj,
Merlinie, w jego domu... Ale mogła się spodziewać wszystkiego. Oparła się na
rękach i zaczęła się zastanawiać. Głowa tak strasznie ją bolała, oczy piekły.
Strach i obrazy z poprzedniego dnia wróciły. Błyskawice, a w ich świetle on.
Czuła obrzydzenie na wspomnienie, co jej zrobił, i nienawiść, a jednocześnie
tak bardzo się bała i sama już nie wiedziała, które z tych uczuć jest
silniejsze.
Przetarła dłońmi twarz. Dlaczego to działo się naprawdę,
dlaczego to nie mógł być tylko sen, tak jak te macki, które ją więziły? Powinna
się obudzić w Norze. Dłonią natrafiła na końcówkę warkocza. Nie lubiła
warkoczy. Powinno być lato. Zdjęła wstążkę i rozplotła część warkocza. Kosmyk
po kosmyku. Powinna latać na miotle i biegać boso po trawie. Charlie powinien
biegać razem z nią. On też nie lubił warkoczy. Jej oddech uspokoił się,
wspomnienia pozwoliły jej zapomnieć i poczuć się lepiej, więc się w nich
zatraciła. Mogłaby być jesień, lubiła zapach suchych liści. Zawsze miała
wrażenie, że to jej pora roku. Usłyszała ciche kroki, ale zignorowała je.
Bliźniacy zakopaliby ją w liściach. Zaplotła część warkocza, był za luźny.
Rozplotła ponownie. Kiedyś nastraszyli tak mamę, ona schowała się w liściach i
wszyscy jej szukali. Potem wyskoczyła ze śmiechem. Wtedy po raz pierwszy
widziała, jak mama płacze. Zaplotła warkocz. Tym razem był ciasny. Za ciasny.
Ponownie rozplotła włosy. Bill nosił ją na barana. Uczył latać na miotle i
pokazywał jak się podkradać. Był niezastąpiony w podbieraniu mamie ciasteczek.
Znowu zaczęła zaplatać włosy. Powinien być tu tata. Zaśpiewałby jej kołysankę
jak wtedy, kiedy była mała albo czegoś się przestraszyła. Zaczęła nucić melodię
bez słów. Warkocz wyszedł idealny. Tata lubił warkocze. Ktoś do niej podszedł i
usiadł na łóżku.
- Tato, jesteś najlepszy na świecie - rzuciła się w
objęcia przybysza. Tak bardzo potrzebowała kogoś. Kogokolwiek. To nie był tata,
to była jakaś kobieta, nawet na nią nie spojrzała. Tak bardzo chciała być sama.
Zaczęła się wyrywać i szarpać w uścisku.
- Ginny, to ja, Hermiona, uspokój się. - Ona ją puściła,
ale złapała za ramiona i zmuszała żeby na nią spojrzeć. Nie chciała, nie
chciała patrzeć. Była taka słaba, wszystko ją bolało. Chciała być w domu.
Dziewczyna ujęła w dłonie jej twarz. I zmusiła do spojrzenia sobie w oczy. Były
takie znajome.
- Ginny? Poznajesz mnie? - Czy poznaję? Chciała odwrócić
głowę. Powinna być... Znowu zaczęła rozplatać włosy, ale ona jej przerwała.
Odrzuciła pasma do tyłu i znowu kazała na siebie patrzeć. Kto... Hermiona.
- Posłuchaj, jesteś bezpieczna. Jesteś w komnatach
Severusa. Malfoy... - Przerwał jej krzyk. To ona sama krzyczała... Zakryła
rękami głowę, przywarła do ściany i skuliła się w obronnym geście. Oczami
wyobraźni zobaczyła jego. Rozejrzała się spłoszona po pokoju. - Spokojnie, on
tu nie przyjdzie. Lucjusz tu nie przyjdzie. Tylko Draco... - Przestała słuchać.
Mogłaby być zima. Lubiła zabawy na śniegu. Wojnę na
śnieżki. Zawsze, kiedy spadł pierwszy śnieg, urządzali bitwę. Śnieg był taki
czysty. Sięgnęła po włosy i zaczęła je ponownie splatać.
- Ginny... Ginny!
Zaplatała kosmyk po kosmyku. Mogłaby latać na miotle w
mroźny dzień. Mróz szczypałby jej policzki. Mogłaby latać z Fredem i Georgem,
oni nie lubili warkoczy. Zaczęła rozplatać włosy. Woleli, kiedy w pędzie rude
kosmyki powiewały za nią jak flaga. Byli z niej tacy dumni. Mimowolnie
zarejestrowała, że dziewczyna... Hermiona, tak, jej oczy były takie znajome.
Ona wyszła. Mogłaby być wiosna. Wiosną zawsze zbierała kwiaty w ogrodzie. Percy
znał nazwę każdego z nich.
Pogrążyła się we wspomnieniach. Znowu była w domu.
Bezpieczna, otoczona najbliższymi i szczęśliwa. Nie czuła głodu, nie była
zmęczona, nic się nie liczyło. Nie zauważała upływającego czasu. Dziewczyna
wróciła po minucie, a może po godzinie... Stanęła koło łóżka, wyjęła jej włosy
z niestawiających oporu palców i spięła je wszystkie. Ręce bezwładnie opadły na
kolana. Zaczęła wygładzać fałdkę na materiale spodni. Mogłoby padać... Ta
dziewczyna, Hermiona, złapała jej dłonie i zamknęła w uścisku. Mogłoby...
Mogłoby...
- Ginny, spójrz na mnie. - Nie chciała, uparcie zacisnęła
powieki. Chciała pozostać bezpieczna, ale ona wpatrywała się w nią z taką
intensywnością, że w końcu podniosła wzrok. Jej oczy. Znała jej oczy.
Dziewczyna uśmiechnęła się, a wtedy Ginny zalały ciepłe uczucia. Znała ten
uśmiech. Hermiona. - Chodź ze mną, zjemy śniadanie, a potem oprowadzę cię po
pokojach. Chyba zostaniesz u nas jeszcze na jedną noc. Postaram się przekonać
Severusa, że jest ci to potrzebne. - Słyszała słowa, ale ich nie rozumiała. Nie
wywoływały w niej żadnych emocji. Tylko to jedno słowo: Severus. Coś poczuła,
ale była zbyt otępiała, żeby rozpoznać ukłucie rozczarowania. Hermiona pomogła
jej wstać, a potem, podtrzymując, zaprowadziła do innego pokoju z wielkim łożem
i usadziła ją przy niewielkim stoliku zastawionym jedzeniem. Włożyła jej
sztućce w ręce i kazała jeść. Dłonie jej drżały. Zdawało jej się, że są bardzo
ciężkie i zaraz upuści widelec. Nabieranie jedzenia i przeżuwanie kosztowało ją
dużo więcej wysiłku niż przypuszczała. Czuła się tak, jakby wszystko miało smak
popiołu, nie obchodziło ją, co wkłada do ust. Nagle zrobiło jej się gorąco,
potem oblał ją zimny pot. Żołądek ścisnął jej się i czuła, jakby miał wywrócić
się na drugą stronę. Poderwała się z krzesła z paniką w oczach. Hermiona szybko
zorientowała się w sytuacji i otworzyła przed nią drzwi łazienki.
Następne minuty były koszmarem. Obrzydliwy smak w ustach,
łzy cieknące po policzkach i ten odór. Poczuła się, jakby ponownie była w celi
zaraz po tym, kiedy... Chciała umrzeć. Jej wnętrzności kurczyły się i skręcały,
powodując okropny ból. Miała trudności ze złapaniem tchu. Czuła, że ktoś jest
za nią, ale odepchnęła osobę, która chciała jej pomóc. Między kolejnymi falami
mdłości zdołała wycharczeć tylko "wyjdź". Głośny plusk zagłuszył
kroki, ale Ginny poczuła, że została sama. Nie chciała, by ktokolwiek widział
jej całkowite upokorzenie i poniżenie. Nie potrzebowała nikogo. Złapała głębszy oddech, a potem kolejny,
czekając na kolejne mdłości. Drżała na całym ciele. Jej twarz była mokra od łez
i potu. Rozdygotana i bezsilna osunęła się na zimną posadzkę łazienki. Jej wzrok,
co chwilę tracił ostrość widzenia. Miała już tego wszystkiego dosyć. Nie
chciała więcej czuć się tak... Nie chciała czuć nic. Zamknęła oczy i popadła w
otępienie.
Ktoś wszedł do łazienki i usiadł obok Ginny. Dziewczyna
nie miała siły podnieść głowy i sprawdzić, kto to. Dopiero, kiedy Hermiona się
odezwała Ginny ją rozpoznała, ale nie zareagowała w żaden sposób. Po chwili jej
głowa znalazła się na kolanach przyjaciółki. Ruda poddała się bezwolnie, kiedy
Hermiona podawała jej eliksiry i kazała pić małymi łyczkami. Jej kojący głos
powoli docierał do niej i pomagał wrócić do rzeczywistości. Za sprawą mikstury
żołądek uspokajał się. Ginny nie wiedziała, co chce zrobić. Odsunąć się i nie
pozwolić sobie pomóc czy pozostać bierną. W końcu zmęczenie wygrało. Leżała z
głową na kolanach przyjaciółki tak długo, że czas przestał się liczyć. Dopiero,
kiedy poczuła, że coś kapnęło na jej policzek, otworzyła oczy i spojrzała na
przyjaciółkę. Jej twarz była mokra od łez. Oczy napuchnięte i czerwone.
Wpatrywały się w siebie przez chwilę. Żadna z nich nie zorientowała się, że w
łazience jest ktoś jeszcze. Dopiero cichy, głęboki głos kazał im podnieść wzrok
na przybysza.
- Dosyć już tego mazgajstwa. - Zarówno Ginny, jak i
Hermiona nie usłyszała, kiedy wszedł. Jego długie, czarne włosy, spadające w
tłustych strąkach na ramiona, podkreślały bladość cery i liczne zmarszczki.
Ginny była zbyt oszołomiona, by wyłapać nutę ironii w jego głosie, ale Hermiona
uśmiechnęła się przez łzy. Mężczyzna podszedł, uklęknął obok nich i zaczął
badać Ginny. Jego chłodne palce rozchylały jej powieki, otwierały usta,
przekręciły głowę, ale dziewczyna nawet nie zaprotestowała.
- Jadła coś?
- Tak, ale potem zwymiotowała.
- To dobry znak, organizm oczyszcza się z resztek toksyn.
Jutro poczuje się lepiej, a na razie dostanie jeszcze eliksir nasenny. - Potem
już zupełnie przestali zwracać na nią uwagę. Snape przelewitował ją do pokoju i
położył na łóżku, w którym wcześniej spała. Hermiona otuliła ją kołdrą i podała
jeszcze jeden eliksir, który dostała od swojego pana. W ostatnich przebłyskach
świadomości usłyszała cichą rozmowę, ale nie zdążyła zastanowić się nad
znaczeniem słów.
- Podałaś jej eliksir, który dałem ci rano.
- Tak, w łazience, kiedy już byłam pewna, że go nie
zwróci. Sądzisz, że jej pomoże?
- Liczę na to. Powinien zadziałać podobnie jak mugolskie
antydepresanty.
***
Kolejne dni były dla Ginny bezbarwnym ciągiem. Pomiędzy
nielicznymi kolorowymi plamami, gdzie jej emocje były żywsze, rozciągała się
szarość i mgła. Nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Od kiedy tylko pamiętała,
była bardzo emocjonalną osobą. Jej wzburzenie potrafiło w jednej chwili zmienić
się w śmiech, a śmiech w smutek. Kiedyś nawet bawiła się w przypisywanie emocjom
określonej barwy, a potem wylewała na papier własne odczucia. Jej obrazy zwykle
były mieszaniną żywych barw. Teraz jej emocje były jakby stłamszone. Barwy
wyblakły i rozmyły się, pozostawiając szarość z nielicznymi tylko smugami
koloru, zupełnie jakby malując swoje odczucia miała do dyspozycji same ołówki.
Nie potrafiła też znaleźć sobie miejsca, kiedy zostawiła
na całe dnie sama w komnatach Malfoya. W końcu siadała albo na parapecie i
godzinami obserwowała ogród albo próbowała czytać. Wieczorem jednak i tak
zawsze siadała w rogu pokoju, tym samym, w którym pierwszego dnia starała się
ukryć przed Malfoyem. Potrzeba schowana się była silniejsza od niej. Malfoy
nawet raz postawił tam fotel, żeby jej to uniemożliwić, ale odsunęła ciężki
mebel. Zwykle tam właśnie zasypiała. Tylko raz doczekała jego powrotu do
komnat, ale wtedy wszedł, wyjął coś z komody, a potem poszedł do gabinetu, nie
zwracając na nią uwagi. Wtedy również zasnęła. Budziła się zawsze na łóżku, ale
w pełni ubrana, dlatego sądziła, że przenosi ją zaklęciem, bo przecież
obudziłaby się, gdyby jej dotknął. Z każdym kolejnym dniem czuła się coraz
bardziej niepewna siebie. Do wyznaczonej daty jej ślubu z Malfoyem było coraz
bliżej, a ona nie mogła zrobić nic, żeby tego uniknąć. Nie mogła liczyć na
nikogo, nawet na Hermionę, która ciągle prosiła ją, żeby dała sobie szansę na
szczęście... Jakie szczęście? Z kimś, kto stwierdził, że jeśli Ginny nie będzie
posłuszna, odbije się to na samej Hermionie? Kolejny raz wróciły wspomnienia z
dnia powrotu do komnat Mafoya po zatruciu.
***
Rano czuła się bardzo dziwnie, jakoś tak nierealnie, ale
nikt nie zwracał na nią uwagi. Poza Hermioną, która tylko na nią patrzyła, nie
mówiąc ani słowa. Kiedy Malfoy zabrał ją jakimś dziwnym przejściem do swojego
pokoju, Hermiona nawet nie zaprotestowała. Mężczyzna zamknął za nimi drzwi
zaklęciem, posadził ją na krześle, usiadł naprzeciwko i kazał jeść śniadanie.
Dziewczyna bała się, jednak nie panikowała, była dziwnie spokojna. Wzięła
widelec w rękę i zaczęła nim rozdrabniać jajka na coraz mniejsze kawałki, ale
nie włożyła niczego do ust. Przyglądał się jej, ale ona nie podnosiła wzroku,
nie chciała znowu zobaczyć tej znienawidzonej twarzy, niby innej, ale tak
podobnej do tamtej. Wolałaby być gdzieś indziej, ale nie próbowała już zamknąć
się przed światem i pogrążyć we wspomnieniach. Bała się za każdym razem, kiedy
wracała pamięcią do tamtych chwili. Nie chciała popaść w obłęd, ale zdawała
sobie sprawę, że była bardzo blisko takiego stanu.
- Posłuchaj. - Zadrżała, kiedy jego głos przerwał jej
rozmyślania. - Pójdziemy dziś na Pokątną. Jesteśmy umówieni z pewną
dziennikarką, która zrobi z nami wywiad i opisze naszą wielką miłość. Potem
pójdziemy zamówić suknię ślubną oraz szatę dla mnie i pokażemy się razem na
lunchu. - Mówił powoli, lekko przeciągając słowa, jakby nie był do końca pewny,
czy ona go w ogóle rozumie. - Oczekuję, że będziesz się zachowywać stosownie.
Inaczej będę zmuszony ukarać cię za nieposłuszeństwo. Ostrzegam cię, że
konsekwencje za twoje złe zachowanie poniesie Granger. To samo dotyczy
ucieczki, to twoja przyjaciółka zostanie ukarana, jeśli chociaż spróbujesz. -
Ginny nie wierzyła w to, co słyszy, ale kiedy podniosła na niego wzrok,
wpatrywał się w nią intensywnie.
- Snape ci nie pozwoli - powiedziała cicho. On tylko
zaśmiał się drwiąco.
- Już pozwolił.
- Jesteś draniem i sadystą - wysyczała mu w twarz -
dokładnie tak samo jak twój ojciec.
W tym momencie zrozumiała, że przesadziła. Oczy
pociemniały mu z gniewu. Jednym płynnym, błyskawicznym ruchem poderwał się ze
swojego krzesła, złapał ją za ramiona i przyparł do pobliskiej ściany. Lodowaty
dreszcz strachu przeszył jej ciało, kiedy złapał ją za gardło. Była pewna, że
ją udusi. W jej oczach zakręciły się łzy strachu.
- Uważaj na słowa, rudzielcu. Bo rzeczywiście potraktuję
cię jak Lucjusz. Może wtedy zauważysz różnicę między nim, a tym, jak
zachowywałem się do tej pory. A może wolałabyś należeć do niego, co? - Jego
schrypnięty, nasączony wściekłością głos rozbrzmiewał tuż przy jej uchu. -
Uprzedzam cię, że milczenie przyjmę jako potwierdzenie. Chcesz, żebym mu cię
oddał?
- Nie - ledwie zdołała wydusić przez ściśnięte gardło.
Puścił jej ramię, a ręką spoczywającą do tej chwili na jej szyi sięgnął po jej
dłoń.
- W takim razie przygotuj się, kochanie. - Z pełną
galanterią ukłonił się i złożył delikatny pocałunek na jej dłoni. - Za pół
godziny wychodzimy.
Odwrócił się na pięcie i opuścił pokój trzaskając
drzwiami, a pod nią ugięły się nogi. Wiedziała, że ostatnie słowa i jego
zachowanie to tylko gra, ale pokazał jej w ten sposób, jak ma się zachowywać.
Pokazał, czego oczekuje. Musi być posłuszna i grać swoją rolę, inaczej ucierpi
Hermiona. Ginny nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka tak go broni, przecież
on właśnie jej groził... Widelec z cichym brzękiem upadł na podłogę, kiedy
rozluźniła mięśnie. Nawet nie pomyślała, żeby użyć go do obrony, była zbyt
przerażona i zaskoczona nagłym wybuchem Draco. To był jeden z momentów, kiedy
jej emocje były żywsze. Właściwie cały tamten dzień obfitował w silne emocje,
dopiero potem zaczęła się szarość. Teraz nawet wspominanie tamtych chwil nie
budziło w niej jakichkolwiek odczuć, ale wtedy było inaczej.
Kiedy szła ulicą Pokątną z Malfoyem pod rękę, a wszyscy
przechodnie gapili się na nich, czuła się okropnie. Co prawda, nikt ich wtedy
nie zaczepił, nikt się nie odezwał, ale ten wzrok ją przerażał. Dodatkowo jego
bliskość powodowała jej zmieszanie. Czuła obrzydzenie i strach na myśl o jego
ojcu i uważała, że do syna powinna czuć dokładnie to samo, ale poza porannym
incydentem, który zresztą sama sprowokowała, zachowywał się bez zarzutu. Kiedy
w końcu dotarli do jakiegoś biura, odetchnęła z ulgą, ale zaraz zaatakowała ją
dziennikarka zadająca setki pytań, na które żadne z nich nie odpowiedziało.
Malfoy przedstawił kobietę, jako prowadzącą rubrykę towarzyską, ale Ginny to
ani trochę nie interesowało. Dziennikarka zaprowadziła ich do jakiegoś pokoju,
usadowiła na kanapie i zaczęła spisywać kłamstwa, które gładko wychodziły z ust
Malfoya. Dziewczyna czuła się dziwnie, siedząc z nim ramię w ramię. Przez
materiał sukienki czuła emanujące od niego ciepło, co ją bardzo zdziwiło. Nie
wiedzieć czemu, oczekiwała lodowatego zimna. Przez chwilę umknął jej sens
rozmowy, ale szybko wróciła do rzeczywistości, bo kobieta spoglądała na nią,
czasem oczekując przytaknięcia czy uśmiechu. Sztucznego, co prawda, ale
wydawało się, że dziennikarce to wcale nie przeszkadza lub tego nie zauważa.
Malfoy opowiadał o tym, jak to już w Hogwarcie zwrócili na siebie uwagę, a
potem zaczęli się spotykać. Rzucił jakieś kłamstewko, kiedy kobieta zapytała o
związek Ginny z Harrym, a potem zgrabnie przeszedł do liczby gości i
znakomitości arystokratycznego świata, które miały pojawić się na ceremonii.
Dopiero, kiedy padło pytanie o taki pośpiech, mężczyzna zamilkł. Kobieta
spojrzała na Ginny, a potem na jej brzuch, jakby próbowała zgadnąć, w którym
miesiącu ciąży może być jej rozmówczyni.
- Po prostu nie mogłam już czekać. - Ginny sama się
zdziwiła, że odezwała się tak swobodnie, a kiedy Malfoy na nią zerknął,
uśmiechnęła się promiennie. - Baliśmy się, że ktoś może spróbować nas
rozdzielić, nasze rodziny nie były sobie zbyt bliskie.
- Nie chcemy, żeby ktoś za nas decydował. Rozumie pani,
aranżowane małżeństwa w naszych sferach to chleb powszedni. My natomiast chcemy
być szczęśliwi. - Kolejny raz tego dnia musnął ustami jej rękę, patrząc przy
tym prosto w oczy. Ginny nie potrafiła sobie wytłumaczyć dziwnego wrażenia, że
Malfoy mówił szczerze ostatnie zdania. Musiała jednak zwariować, skoro widzi
szczerość w oczach największego krętacza, jakiego znała. Uśmiechnęła się znowu
na pokaz, a chwilę później dziękowała Merlinowi, kiedy okazało się, że
całkowicie przekonali do siebie dziennikarkę, która gratulowała im i życzyła
szczęścia. Dopiero ostatnie jej słowa przy pożegnaniu zmroziły krew w żyłach
Ginny.
- Jeśli się pospieszę, już jutro zobaczycie ten wywiad w
gazecie na pierwszej stronie, to dopiero sensacja! - W tym właśnie momencie
Ginny uświadomiła sobie, że wszyscy dowiedzą się o ślubie. Że jej rodzice
dowiedzą się o wszystkim z gazety. Że nie ma nawet jak ich poinformować, co się
z nią dzieje. Czuła, że cała krew odpłynęła jej z twarzy. Zachwiała się. Nie mogła
sobie wyobrazić reakcji swoich rodziców, braci, przyjaciół.
Malfoy pociągnął ją do wyjścia, a potem na ulicę, ale
nawet nie patrzyła, dokąd idzie. W czasie rozmowy była tak zestresowana, że nie
pomyślała, że ten artykuł ma się w ogóle ukazać, dopiero potem z całą mocą
zrozumiała, że to wszystko jest nieuniknione. W oczach zakręciły jej się łzy,
ale nie pozwoliła im spłynąć. Bardzo dotkliwie dotarło do niej, co się stanie,
jeśli nikt z jej rodziny nie będzie obecny na jej ślubie. A przecież nie mogą ryzykować
pojawienia się w miejscu pełnym śmierciożerców...
- Jesteśmy na miejscu. - Ginny podniosła wzrok i
zobaczyła przed sobą ekskluzywny salon z sukniami ślubnymi. Rozejrzała się
wokół, ale wydawało jej się, że wcale nie jest na Pokątnej. Nie rozpoznawała
żadnego z okolicznych sklepów. Wszystkie wyglądały na okropnie drogie. Weszli
do środka. Przywitała ich kobieta cała w uśmiechach i ukłonach. Zaraz zawołała
drugą, która wyglądała na właścicielkę.
- Moja narzeczona szuka sukni ślubnej. - To zdanie wystarczyło,
żeby obie kobiety jeszcze szerzej się uśmiechnęły, zaprowadziły ich w głąb
sklepu i posadziły.
- Proszę sekundkę poczekać, zaraz przyniosę katalogi i
wykroje. - Jedna z kobiet wyszła, a drugą Malfoy odprawił gestem ręki. Zostali
sami w niewielkim, ale przytulnie urządzonym pomieszczeniu. Ginny cały czas
wpatrywała się w swoje ręce albo dyskretnie rozglądała, skrzętnie omijając
wzrokiem swojego przyszłego męża.
- Posłuchaj. Wiem, że dla ciebie wszystko jest nie tak,
że w dniu naszego ślubu wszystko będzie inne, niż byś chciała. Pan młody,
goście, miejsce. Dlatego chciałbym, żeby chociaż twoja suknia ślubna była tą
wymarzoną. Chcę, żebyś się dobrze w niej czuła i pięknie wyglądała. Cena nie
gra roli.
Pomyślała gorzko, że oczywiście pieniądze się dla niego
nie liczą i może sobie pozwolić na każdą ekstrawagancję. Nie odpowiedziała, a
on wyszedł, mówiąc na odchodnym, że idzie obejrzeć szatę dla siebie, bo pan
młody nie może oglądać sukni przed ślubem, a ekspedientka poinformuje go, kiedy
skończą. W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami. Co ją to wszystko obchodzi ona
wcale nie chciała wybierać żadnej sukni. Chciała wrócić do domu. Podniosła się
i już miała spróbować uciec, kiedy usłyszała znowu jego słowa, jakby stał tuż
obok: konsekwencje poniesie twoja przyjaciółka... Sprytnie to sobie wymyślił.
Nawet gdyby udało się uciec jej samej, to Hermiona by tam została. Ginny nie
mogła jej tego zrobić. Usiadła z powrotem na kanapie i czekała. Kobieta z
katalogami wróciła po chwili, rozłożyła je przed nią i zadała kilka fachowych
pytań. Wtedy właśnie bunt Ginny ukierunkował się zupełnie gdzie indziej.
- Chcę skromną suknię. Prostą, długą i białą, to moje
wymagania, resztę zostawiam w waszych rękach. Ostrzegam, że nadmiar ozdób po
prostu z niej zerwę. - Kobieta spojrzała na nią zdziwiona.
- Wychodzi pani za Draco Malfoya czy nie...
- Chcę skromną suknię narzeczony, dał mi wolną rękę. -
Ginny przerwała jej stanowczo. Było jej zaskakująco łatwo wypowiedzieć te
słowa.
Wieczność zajęło kobietom znalezienie kroju i materiału
odpowiadającego dziewczynie, a przynajmniej tak wydawało się jej samej. Potem
było jeszcze mierzenie każdej najmniejszej części jej ciała, miliony pytań o
dodatki, buty, fryzurę, welon, wiązankę, makijaż. Miała już tego wszystkiego
dość, czuła się zmęczona i przytłoczona tym wszystkim. Nigdy wcześniej nie
zastanawiała się nad własnym ślubem, oczywiście marzyła o białej sukni i
welonie, ale nie spodziewała się, że stanie się to tak szybko. Zawsze sądziła,
że ze wszystkim pomoże jej mama, że zrobi dla niej na szydełku welon. Ginny
czuła się bardzo samotna i żałowała, że nie ma przy niej nikogo. Sprzedawczynie
chyba dostrzegły jej podły nastrój, bo w końcu dały spokój. Kilka minut później
zjawił się Malfoy.
Ginny znowu nie patrzyła, dokąd idą. Po wizycie w salonie
sukien ślubnych była jeszcze bardziej rozbita niż wcześniej. Pomimo słonecznego
dnia, ona czuła obezwładniające zimno. Chciało jej się płakać. Kiedy Malfoy
posadził ją na krześle, nie podniosła wzroku, dopiero głos kelnera wyrwał ją z
ponurych myśli.
- Co państwu podać? - Dziewczyna spojrzała na niego
nieprzytomnym wzrokiem, potem rozejrzała się po lokalu, ale nic nie
odpowiedziała. Malfoy zamówił coś i mężczyzna odszedł zrealizować zamówienie.
Siedzieli w milczeniu. Kiedy przynieśli im posiłek, jej towarzysz zaczął jeść,
ale po krótkiej chwili odłożył sztućce. Czuła na sobie jego wyczekujący wzrok,
więc podniosła głowę, choć wcale nie miała na to ochoty. Po prostu nie lubiła,
jak ktoś się na nią tak gapił.
- Zjedz coś. Rozumiem, że nie chciałaś nic tknąć u mnie,
ale tutaj nikt nie dodaje trucizny do posiłków.
- Wczoraj nie czułam się dobrze… nie chciałabym tutaj
tego powtórzyć. - Nie miała pojęcia, czemu mu się tłumaczy. Jedzenie wprawdzie
pachniało bardzo zachęcająco, ale nie odważyła się spróbować.
- Snape powiedział, że dziś już wszystko powinno być w
porządku. Jedz, bo na samych eliksirach wzmacniających nie pociągniesz za
długo. - Czuła, że sobie z niej kpi, dlatego postanowiła nie odpowiadać. Wzięła
widelec i spróbowała odrobinę, potem jeszcze trochę i jeszcze, aż wszystko
zniknęło z talerza. - Może dokładkę? - Zaproponował. Kiedy przez chwilę się nie
odzywała, znowu odezwał się tym swoim drwiącym tonem. - Pamiętaj, co mówiłem o
milczeniu.
- Wypchaj się, Malfoy.
- Nie, dziękuję, czuję się pełny. Za to tobie przydałoby
się coś słodkiego, może zniwelowałoby tę kwaśną minę. - Nie odpowiedziała, bo
ta dziwna rozmowa wyglądała jak droczenie się przedszkolaków. Malfoy przywołał
po chwili milczenia kelnera i powiedział mu coś na tyle cicho, że nie
usłyszała, co zamówił.
- Może porozmawiamy o czymś przyjemnym? Co chciałabyś
robić po naszym ślubie? - Przyglądał się jej uważnie, a ona czuła się coraz
bardziej nieswojo. W końcu podniosła głowę i odpowiedziała mu na tyle hardo, na
ile starczyło jej odwagi.
- Chcę wrócić do domu, do rodziny. Ale nie po twoim
ślubie tylko teraz. - Jego mina wydawała się obojętna, a oczy miały
nieprzenikniony wyraz.
- Wrócisz i zostaniesz tam jakiś czas, ale dopiero po
NASZYM ślubie.
Ginny ściągnęła gniewnie brwi. Na pewno kłamał. Nie
rozumiała, o co może mu chodzić. Po co ta cała rozmowa. I dlaczego chce, żeby
wróciła do rodziców. Potem powróciły wspomnienia z ceremonii poddania. Nie
tylko jego słowa, ale i to, co jej zrobił. Nowa fala obrzydzenia do niego,
goryczy i buntu przeciw temu ślubowi wezbrała w niej i znalazła ujście w
cichych słowach.
- To twój ślub, bo tylko ty go chcesz. A potem co,
zamierzasz wyczyścić mi pamięć i wmówić, że jestem w tobie zakochana? Nigdy ci
się to nie uda. Moja rodzina w to nie uwierzy.
- Jeszcze zobaczymy, a teraz jedz - powiedział ugodowo,
kiedy zbliżył się do nich kelner z ogromną porcją lodów. Ginny bez większych
oporów wzięła łyżeczkę i zaczęła pałaszować deser, lubiła lody, a skoro czuła
się już dobrze, nie widziała powodu, żeby sobie ich odmawiać.
- Są tak zimne jak twoje serce, Malfoy. - wysyczała
pomiędzy kolejnymi łyżeczkami.
- Ale wystarczy trochę ciepła i się rozpuszczają.
Sądzisz, że z moim sercem jest podobnie? - odpowiedział jej niemal wesołym
tonem, a na jego twarzy błąkał się zarozumiały uśmieszek, który najchętniej
starłaby celnym upiorogackiem.
- Tej góry lodowej nie rozpuści nawet Szatańska Pożoga. -
Odłożyła łyżeczkę i odsunęła od siebie pucharek z niemal połową porcji.
Zaskoczona patrzyła, jak Malfoy bierze własną łyżeczkę, przysuwa lody do siebie
i kończy porcję.
- Wracamy, Weasley. Muszę jeszcze dzisiaj wysłać
zaproszenia na nasz ślub. Masz zamiar zaprosić kogoś, kogo nie znam? - zapytał,
nachylając się w jej kierunku.
- Nie chcę zapraszać nikogo. Na TWOIM ślubie będzie pełno
śmierciożerców, nie pozwolę na to, by uwięzili kogoś z moich bliskich. -
Również się nachyliła i odpowiedziała mu przyciszonym tonem. Nie chciała, żeby
uznał, że zachowywała się inaczej niż oczekiwał.
- Zagwarantuję im bezpieczeństwo. - Malfoy rozejrzał się,
sprawdzając, czy nikt nie słyszy tej wymiany zdań, ale dla osób obserwujących
ich z odległości wyglądali jak para kochanków szepczących sobie czułe słówka.
Nikt nie siedział na tyle blisko, żeby ich usłyszeć.
- Naprawdę sądzisz, że ci zaufam? Że oni ci zaufają? Nie
żartuj - odparła z pogardą w oczach i uroczym uśmiechem na ustach.
- Jak sobie chcesz, ale nie sądziłem, że będziesz chciała
zerwać wszelkie kontakty z rodziną. Dopiero mówiłaś, że chcesz do nich wrócić.
Zastanów się nad tym. - Ginny bolało to, co chciała zrobić, ale chciała też,
żeby jej rodzina była bezpieczna, nawet jeśli miałaby ich nigdy więcej nie
zobaczyć.
- Daj mi już spokój. Zrobiłam wszystko, co chciałeś. -
Sama nie poznała swojego głosu, był zrezygnowany i pobrzmiewał w nim smutek.
Malfoy wstał i podał jej rękę, na którą popatrzyła jak na jadowitego węża, ale
w końcu złapała ją. Ciągle pamiętała o Hermionie. Mężczyzna rzucił na stolik
kilka monet, a potem zaprowadził ją do kominka i trzymając mocno, przeniósł
oboje do salonu we własnych komnatach w McNair Manor. Tam Ginny jak najszybciej
wyplątała się z jego ramion i cofnęła się na bezpieczną odległość. On jednak
jakby wcale nie zauważył jej zachowania. Zaczął rozpinać koszulę i zbliżać się
w jej kierunku. Nie patrzył na nią, ale ją ogarnął strach. Dziewczyna cofała
się coraz bardziej, aż w końcu trafiła na drzwi. Ręką wymacała klamkę i
otworzyła. Próbowała zamknąć je przed nosem Malfoya, ale ten z łatwością
poradził sobie z jej nadwątlonymi siłami. Zamknął drzwi i spojrzał na nią
rozbawionym wzrokiem.
- Nie wiem, o co ci chodzi, rudzielcu. Idę się odświeżyć.
- Wyminął ją i wszedł do łazienki. Poczuła się strasznie głupio. Stała tak na
środku sypialni jeszcze kilka minut. Słyszała szum prysznica, potem Draco
wyszedł z łazienki ubrany w inne szaty. Znowu ją minął i otworzył drzwi do
saloniku.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, zawołaj Iskrę. Skrzatka
jest do twojej dyspozycji. - Mówiąc to, spojrzał na nią przez ramię, a potem
wyszedł. Chwilę później usłyszała kolejne trzaśnięcie drzwi.
Dopiero teraz pozwoliła sobie na wyrzucenie kłębiących
się w niej emocji. Łzy spływały jej po policzkach, ale nie otarła ich. Wylewała
z siebie gniew, strach i żal. Nogi same zaniosły ją do gabinetu, gdzie leżało
pełno kart pergaminu i kilka piór. Odszukała czysty pergamin, zamoczyła pióro i
zaczęła pisać.
Kochani
Rodzice,
Mam wyjść
za Draco Malfoya. Nie chcę tego, ale nikt mnie o to nie zapytał. Tak postanowił
Voldemort. Nie chcę, żeby coś wam się stało, dlatego nawet nie próbujcie
przyjść, jeśli dostaniecie zaproszenie...
Łza kapnęła wprost na świeży atrament, rozmywając część
tekstu. Dziewczyna zmięła pergamin w rękach i sięgnęła po następny.
Kochani
Rodzice i Bracia,
tak bardzo
Was potrzebuję. Kocham Was i tęsknię. Nie wiem, czy już wiecie i żałuję tego
bardzo, ale chcą mnie zmusić do ślubu z Malfoyem. Proszę, zróbcie coś, nie chcę
tego robić...
Próbowała jeszcze kilka razy, ale zawsze coś było źle.
Dopiero przy którejś z kolei zmiętej kartce zdała sobie sprawę, że nawet nie ma
jak wysłać listu. Nie chciała prosić o to Malfoya. Nie chciała od niego
niczego. Wstała od biurka i pozbierała zmięte pergaminy. Ułożyła je w kominku i
przykryła przygotowanym obok drewnem, tworząc ładny, gotowy do podpalenia
stosik. Wyszła z gabinetu, usiadła na parapecie okna w salonie i rozpłakała się
na dobre.
Smutny rozdział. Żal mi Ginny. Podejrzewam, że Draco wymyślił to, że Hermiona zostanie ukarana za próby ucieczki, żeby wymusić posłuszeństwo.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wena wróciła i że znajdziesz czas na pisanie.
Pozdrawiam
Kasia
Ha! Nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kreacja Draco. Jest taki... inny. Szarmancki i uprzejmy, nawet trochę troskliwy, ale nie miękki chrupek ;D Ujęło mnie to, jak zupełnie naturalnie dokończył porcję lodów. Tym prostym gestem pokazał, że nie brzydzi się Ginny. I nie zrobił tego na pokaz... Przywykłam do podpisowego Malfoya, więc to dla mnie... dziwne. Ale i nowe, ciekawe.
Czekam na ciąg dalszy!
Całuję, Migotka :)
Pamiętaj że Ginny choć zdrajczyni krwi jest jednak czystokrwista a Hermiona to szlama może tu też jest różnica.
UsuńMiękki chrupek? Hahahaha
Kocham cię, buziaczki
Czekam na next
OdpowiedzUsuńrozdział sam w sobie ciężki i pesymistyczny ale o dziwo bardzo przyjemny i wciągający
OdpowiedzUsuńliczę na to że Ginny się ogarnie a Draco okaże jej troszkę więcej ciepła
a to mój ulubiony fragment którym podbiłaś moje serducho: <3
''- W takim razie przygotuj się, kochanie. - Z pełną galanterią ukłonił się i złożył delikatny pocałunek na jej dłoni. - Za pół godziny wychodzimy.''
z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
~Ginny~
Też lubię ten fragment. Sądzę że pokazałam tu jego arystokratyczne zachowanie i pochodzenie. Ginny jest trudna we współpracy chya chce żebym jej zadośćuczyniła krzywdy ;-)
UsuńBardzo mi się spodobał ten rozdział i jeszcze draco jak pokazał Ginny jaki jest 😍 mam prośbę czy mogłabyś zmienić czcionkę na czarno bo nie wiem jak u wszystkich ale u mnie jest szara i trudno czytać. Życzę ci weny w dalszym pisaniu 😉
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOj tam, kazdemu się zdarza...
OdpowiedzUsuńNo więc, moja Tfórczość poszła popłakać w kąciku pocieszana przez moje blogaskowe alter ego. Znielubiłam cię, bo polak z natury zawistny jest. Więc nie lubię cię.... za warkocz Ginny, bo tym mnie po prostu wbiłaś w podłogę.
ten fragment był majstersztykiem i za każdym razem czytam go z wypiekami na twarzy. Do reszty się nie odniosę, nie lubię pary Ginny- Draco i nawet w słynnej mrocznej bez cukru omijałam te fragmenty. No po prostu nie. Jakaś blokada... Czekam na dalsze rewelacje i jakieś niuanse, które ja uwielbiam... bo sama nimi haftuję. Czy mówiłyśmy ci już, że czarujesz słowem? Własnie sobie wyobraziłam... nieważne... może prywatnie, wracając do meritum.
JEŚLI JESZCZE RAZ POWIESZ, ŻE UKRADŁAM CI WENA, A SAMA GO KNEBLUJESZ POD ŁÓŻKIEM, BY NOCAMI SZYĆ KOLCZYKI, TO PRZYJADĘ I CIĘ KOPNĘ W TEN ZGRABNY ZADEK, ZROZUMIANO?!
No więc jestem już spokojnym człowiekiem i powiedziałam już wszystko.
Więc dziękuję za rozdział, kamyczki... zastanowię się, czy ci dać wszystkie paczuszki na raz... skoro szantażyk przyspiesza pracę nad rozdziałami...
Członek T.W.A.
Jedni pałaszują trociny, inni kradną drzwi.
Ten warkocz pisałam pod wpływem bardzo dziwnej weny to było zaraz po złamaniu.
OdpowiedzUsuńWiem wiem jakie są twoje upodobania ale cóż moje są ciut rozbieżne.
Mojego wena pod łóżkiem nie znajdziesz. Tam tylko kurz i czasem zagubione duplo ;-) poza tym po ciemku nie szyję chcesz żebym sobie zepsuła oczy i nie mogła pisać?
Ty elfa nie szantażuj bo serio wezmę dzień urlopu, napadnę cię i zmolestuję a Migotka mam nadzieję mi pomoże.
Całuję cię gorąco i kopie w chudy zadek pisz ideał :-*
Genialny rozdział! Chyba nawet mój ulubiony xD. Oby więcej Ginny i Draco. Liczę też, że Malfoy będzie ją za coś karać xDD. Wiem, dziwak i zbok ze mnie ;D. Aaaa... Nie mogę się pozbierać. Super! :)))
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział. Żal mi Ginny. Podejrzewam, że Draco wymyślił to, że Hermiona zostanie ukarana za próby ucieczki, żeby wymusić posłuszeństwo.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wena wróciła i że znajdziesz czas na pisanie.
Pozdrawiam
Kasia
Ojej. Smutne, ale... Ekstra. Czytałam z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńCzy ktoś Ci już mówił, że umiesz malować słowem?
Że kreujesz rzeczywistość, którą widzę, mimo że siedzę przed ekranem komputera i dzieli nas jakieś 300km?
I że sprowadzasz mnie do parteru po raz kolejny w tym tygodniu (w pozytywnym sensie)? Ach, o tym wspomniałam na Rzeczach Wiecznych. Ale zawsze mogę powtórzyć :)
Pozdrawiam,
M. (w innych kręgach znana jako Lena)
PS. Scena z warkoczem jest moją oficjalnie ulubioną.
PS2. Babeczki wciąż aktualne. Albo murzynek :)
Rapsodio,
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy wiesz, ale stworzyłaś najpiękniejszą i najbardziej dosadną scenę wyrażającą myśli osoby niebędącej w pełni sprawnej umysłowo. Ten warkocz... Kochana, jesteś niesamowita. W całym swoim życiu nie znalazłam tak wyrazistej sceny. I nie żałuję, że to chwilę trwało. Takie mistrzostwo potrzebuje czasu, żeby dojrzeć, żeby wejrzeć w głąb sytuacji, którą opisujesz.
Składam głębokie ukłony Twojemu kunsztowi. Nieważne, że rozdział nie był Sevmione.
Pisz więcej, zawsze, przy każdej możliwości.
Pozdrawiam
~Margo
Drugi raz czytam ten rozdział i nadal jest niesamowity! Bardzo fajnie wykreowalas postac Malfoy'a. Niby ta arystokracja, jakaś kultura itd, ale gdy się go wkurzy, robi się przerażający. Genialne :).
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, jak zwykle już świetny poziom, oby tak dalej i mam nadzieję, że częściej ;)
OdpowiedzUsuńElfie, udało Ci się. Doprowadziłaś do tego, że przeczytałam rozdział o Ginny z zapartym tchem. Już nie widzę w niej tych wszystkich negatywnych rzeczy, o których ostatnio wspominałam. Zaczynam ją rozumieć... w pierwszej części. Bo w drugiej wraca do zmysłów. I jest jakoś niekompatybilna ze sobą samą. A przecież z perspektywy reszty bohaterów jest chora cały czas.
OdpowiedzUsuńWarkocz. Warkocz był wspaniały.
Plus - wielki plus za rozdział z perspektywy Ginny. Kiedyś napisałam w komentarzu, że jestem ciekawa jak ją "poskładasz" po tym całym cierpieniu i widzę, że idzie to w dobrym kierunku. Subtelnie, bez przesady, ale z pięknymi emocjami. Naprawdę warto było czekać na ten rozdział. Bardzo bym chciała, żebyś miała morze weny i ogrom wolnego czasu na pisanie, bo bardzo chcę już czytać rozdział, w którym będzie ich ślub oraz oczywiście bardzo czekam na dalsze rozwinięcie relacji naszych Sevmionków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluję - wspaniałe.
Venetiia
Bardzo podoba mi się Twoja Ginny. Na początku rozdziału byłam zawiedziona, że piszesz go właśnie o niej, ale potem kreacja bohaterki tak mnie wciągnęła...
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś pisałam, że to najodważniejszy fanfik tego typu na polskim rynku, ale się powtórzę. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się nowe rozdziały, ale sama wiem jak trudno naleźć chwilę. Czekam na więcej Ginny i - przede wszystkim - więcej Sevmione. Jeśli lubisz mroczne opowiadania, zapraszam na moje pokręcone SS/HG:
http://satans-best-friend.blog.pl/
Kiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńno właśnie.. już trochę minęło
UsuńKolejny rozdział jest w trakcie pisania. Obecnie mamy czas przedświąteczny i uwierzcie że jak wiele innych osób nie narzekam na nadmiar wolnego czasu. Jest wręcz na odwrót okazuje się że mam jeszcze nie zrobione/kupione prezenty bajzel w domu i nie wiem sama gdzie ręce włożyć.
UsuńDlatego nie spodziewajcie się rozdziału przed nowym rokiem. Przykro mi jedyne co mogę zrobić to stworzyć jakiś krótszy rozdział i dodać go wcześniej ale nadal nie będzoe to przed nowym rokiem (moje zwykłe rozdziały mają około 10 stron w wordzie) tylko proszę potem nie marudzoć że rozdział za krótki :-P
Pozdrawiam was sredecznie zarobiona po łokcie Rapsodia
Super, że dalej piszesz. Osobiście czekam na więcej wątku uczuć Severusa i Hermiony. ;)
OdpowiedzUsuńJednym słowem - BOSKIE
OdpowiedzUsuńDoskonałe! Ale dlaczego tak żadko dodajesz rozdziały? Choć według mnie Hermiona jest troche za bardzo płaczliwa, ja ją sobie wyobrażałam bardziej jako silną kobietę która zawsze sobie radzi. Z nicierpliwością czekam na kolejny rozdział buziaki
OdpowiedzUsuńMasz talent, to widać gołym okiem. Wyobraźnie też masz bogatąa -podziwiam i zazdroszczę. To jedno z najlepszych ff jakie czytałam. Już nmg doczekać się następnego rodziału. Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńCzekam aż się pojawi następny bardzo chce poznać dalsza historie hermiony i severusa ale też ginny i dracona. Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńpozdrawiam goraco
Wesołej choinki, trolli w kuchni... czy tych no skrzatów domowych, prezentów wszędzie, nie tylko pod choinką... bo między wigilią a pasterką sporo czasu, by uszczęśliwić bliskich. Więc wstążek, radości, uśmiechu, czasu...siły i cierpliwości... chyba, że zechcesz jakiegoś trolla kopnąć w zadek, to nawet ci pomogę.
OdpowiedzUsuńWięc Wena płodnego, czasu niezmierzonego i samych słodkości-radości.... niech jednorożce patatajają po tęczy
Członek TWA
czyli zawsze twój...
Kolejny genialny rozdział! Uwielbiam tą historię.
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa, jak to dalej będzie między Draco i Ginny...
Czy ona zauważy, że Draco nienawidzi swojego ojca? Że stara się jej pomóc?
No i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. :D Czy będzie głównie o Draco i Ginny czy o Severusir i Hermionie? A może nas zaskoczysz i napiszesz o innych postaciach? ;)
Życzę weny, czasu i cierpliwości!
Ciekawska jak zawsze:
~~ mlodzia113
co do rozdziału to już się tam gdzieś wcześniej wypowiadałam ale teraz chciałabym złożyć ci życzenia z okazji trwających świat. więc tak, życzę ci: zdrowia, szczęścia, dużo weny, więcej wolnego czasu, mało roboty ale dużo pieniędzy i wszystkiego czego sobie tylko zażyczysz i oczywiście żeby rozdziały pojawiały się częściej bo są GENIALNE :*
OdpowiedzUsuń~Ginny~
To jest chamstwo! I drobnomieszczaństwo! I złośliwość! Jak możesz kazać nam czekać tak długo na kolejny rozdział?! Natychmiast bierz zgrabny tyłek w troki i zasuwaj do pisania. Bo zarzucę fochem, buntem na pokładzie (mój tablet chce rzucać butem... jak parszywca znam, to pewnie oberwałabyś moimi bordowymi szpilkami i tyle bym je widziała) i... co ja to... a, zbuntuję się i razem ze zbutowanym tabletem nic Ci już nie zbetuję. Nomen prawie omen. No.
OdpowiedzUsuńJak rzucisz szpilki, to pierwsza je złapię!
UsuńNie, Elf nie może teraz pisać Mhrocznych, Elf ma teraz pisać podobieństwo.... bo juz je omówiłyśmy i ja chcę wiedzieć, jak ona to pięknie wyczaruje słowem...
A co do drobnomieszczaństwa... wielka miejscowość to nie jest...
TWA
A Ty siedź cicho, Paniusiu-co-od-tygodni-nie-ruszyła-Ideału... W Ciebie będziemy glanami rzucać... Bo już pominę to, że w szpilkach byś się zabiła
Usuń(mściwy, złośliwy chichocik w tle)
UsuńAby ci zrobić na złość, nauczę się! Wyłącznie po to, by zobaczyć twoją minę, gdy będę uciekała w TWOICH bordoboskich szpilkach... i nie dogonisz mnie ani ty, ani tłum facetów oczarowanych twoim rozhuśtanym zadkiem
UsuńTWA
Ja już umiem biegać w szpilkach. To raz, a dwa, to żadnych facetów angażować nie będę. Bo jedna będą, jak słusznie zauważyłaś, biec za mną i się gapić na mój tyłek, a drudzy nie wyprzedzą Ciebie, bo będą zajęci ślinieniem się na widok Twoich pięknych, cholera jasna psiakrew, nóg. Więc żadnego pożytku z nich nie będzie.
UsuńA teraz powinnaś raczej wspierać mnie w kopaniu Elfa!!!
będę kopała z tobą, tylko ja chce podobieństwo! Mogę nawet rzucić butem, tylko nie swoim, żebym miała w czym chodzić... Coś ostatnio buntownicza jesteś, dziefczynko. Będę biegła szypciej z racji dłuższych kończyn dolnych.
UsuńWeź pod uwagę, że jak rozhuśtasz swój, to oni będą jak zahipnotyzowani... ja będę szybciutko uciekać na moich szczudłach
Odpowiem na poziomie: spaaaaadaj...
Usuń(Aż mi się przypomina żarcik, który w dzieciństwie niesamowicie mnie bawił.
Mówi wąż do krowy:
-Sssssssspadaj.
Krowa na to:
-Muuuuuuuszę?)
Kurtyna.
Jeśli schodzimy na poziom gimbasy, to:
Usuń"Sama się zbadaj...."
Tak a propos i na czasie
Całe życie z wariatami...
UsuńAle powiem ci sekret:
Usuńtylko wariaci są coś warci....
"Alice in Wonderland"
Halo, halo! Nowy rok, a rozdziału jak nie było, tak nie ma.
OdpowiedzUsuńCzekamy ze zniecierpliwieniem! ;)
Tęsknię.
OdpowiedzUsuńDobra, teraz już na poważnie. CHCĘ NASTĘPNĄ CZĘŚĆ. Elfie, no. Proszę. Proszę. Brakuje mi Twojego Seva, Twojej Hermiony i tego, co między nimi. Zainspiruj się - wiesz dobrze, jak - i pisz. Proszę.
OdpowiedzUsuńCałuję, Migotka
ej bo my tu umieramy z ciekawości co będzie dalej :'(
OdpowiedzUsuń~Ginny~
31 część, a czuję się jakbym przeczytała dopiero ze dwie- trzy. Malfoy zupełnie mnie zaskoczył. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Coś tak czuję, że Jak dotąd zimny Ślizgon jednak rozkocha w sobie Ginny i bez pomocy eliksiru...
OdpowiedzUsuń