sobota, 21 marca 2015

część dwudziesta dziewiąta



Kochani wiem że to już ponad dwa miesiące od poprzedniego rozdziału, mam jednak nadzieję, że warto było czekać.
Dziękuję serdecznie mojej becie za korektę pomimo choroby a także "wesołej konferencji"
Specjalne pozdrowienia dla Venetii. trzymaj się kochana.
Już nie zanudzam. Proszę pamiętajcie o pokarmie dla Pana Wena. Przyjemnej lektury.







Hermiona długo nie potrafiła wyjść ze stanu odrętwienia po powrocie od Ginny. Siedziała w salonie i wpatrywała się z przygnębieniem w okno. Deszcz spływał po szybie wartkimi strumieniami, zamazując widok. Zrobiło jej się strasznie zimno, ale nie podniosła się, by rozpalić w kominku. Była zbyt oszołomiona wydarzeniami poranka. Nie potrafiła sobie poradzić z tym, co widziała. Szaleństwo – tylko tak mogła to nazwać. Gdyby Ginny nie była jej przyjaciółką, pewnie sądziłaby, że powinno się ją zamknąć u Munga. Nie mogła jednak na to pozwolić, musiała jakoś jej pomóc. Tylko jak? Po ataku Lucjusza Ruda zachowywała się zupełnie inaczej, chciała się zemścić, chciała, żeby Lucjusz poczuł się tak samo bezsilny i zbrukany jak ona. Teraz to było zupełnie co innego. Zwierzęcy strach przed Malfoy’em. Obu bała się teraz tak samo. Ba, nie potrafiła ich odróżnić…
Starsza Gryfonka też się bała, ale nie o siebie. Obawiała się o zdrowie psychiczne swojej przyjaciółki, ale czuła, że nie może nic na to poradzić. Ta sytuacja była nie do zniesienia i wydawała się być bez wyjścia. Sama nie mogła rządzić własnym życiem. Nie miała też zbyt wielkiego wpływu na plany Draco. Mogła spróbować go przekonać, żeby dał Ginny jeszcze trochę czasu na dojście do siebie. Zdawała sobie jednak sprawę, że on sam tego czasu nie ma. Data ślubu została wyznaczona i nic nie można było na to poradzić. Przestała się nawet łudzić, że Zakon je w końcu uwolni z tego miejsca. Miała wrażenie, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nim dwóm. Nie potrafiła jednak poddać się temu i pozostać bierną. Nie umiała patrzeć na przyjaciółkę i nie czuć bólu. Musiała walczyć, choćby tylko po to, by... przegrać. Choćby ta walka toczyła się tylko w jej umyśle…
Ze zdziwieniem podniosła głowę, gdy usłyszała, że drzwi się otwierają. Stanął w nich Severus.

- Dlaczego płaczesz? Stało się coś? – Ledwie zauważalne zmarszczenie brwi powiedziało jej, że jest zaniepokojony jej stanem. Właściwie nie zdawała sobie sprawy, że płacze, do czasu aż jej to uświadomił.

- Miałam ciężkie przedpołudnie, to wszystko. – Otarła dłońmi oczy i starała się uśmiechnąć, jak zawsze, kiedy przychodził. Pamiętała dokładnie jego ciche słowa, kiedy pijany wyznawał jej swoje sekrety... Jednak tym razem zamiast uśmiechu wyszedł jej nienaturalny grymas.

- Był u mnie Draco. Wiem, co się stało. – Jego ponury głos nie poprawił jej nastroju, ale on widać wcale o to nie dbał, bo odwrócił się i poszedł do gabinetu. Słyszała jak otwiera swój ukryty magazyn. Z ciekawością wstała i poszła za nim. Pomna na ostatnie przestrogi stanęła przed drzwiami. Wiedziała, że Severus trzyma tu część składników, których rzadko używa, oraz eliksiry i ingrediencje, które były wyjątkowo cenne lub niebezpieczne. Pokój bez okien oświetlały magiczne latarnie. Między rzędami regałów nie widziała swojego pana, więc odezwała się w przestrzeń, chcąc kontynuować rozmowę.

- Sądzisz, że można jej jakoś pomóc? – Po chwili Severus pokazał się między regałami z kilkoma słoikami i workami w rękach.

- Jest kilka sposobów, ale żaden nie jest na tyle szybki i skuteczny, by był wystarczający. Nie mamy czasu na terapię... – zawiesił głos, jakby nie dokończył myśli, jakby nie chciał zdradzać jej swojego planu. Znowu zniknął za półkami.

- Co masz zamiar zrobić? – Hermiona czuła się niepewnie, zadając to pytanie. Nie lubił, kiedy za bardzo wtrącała się w sprawy, które jego zdaniem jej nie dotyczyły. Jednak kiedy przyszedł, jego obecność podniosła ją na duchu, chciała więc przeciągnąć tę rozmowę.

- Teraz? Wrócić do laboratorium i uwarzyć eliksir – jego głos był zupełnie beznamiętny. Trochę ją to zaskoczyło i jednocześnie zmusiło do wzmożenia czujności. Ostatnio przestał się przed nią tak zupełnie maskować, ale teraz widziała, że specjalnie stara się ukryć jakieś emocje. Spojrzała na zawartość słoików, kiedy do niej podchodził... jakiś przezroczysty płyn, nasiona trawy i płatki… zaraz. Przecież taka kombinacja ingrediencji występowała tylko w jednym znanym jej eliksirze. Pozostawało tylko pytanie, po co Severus miałby go sporządzać? Musiała się tego dowiedzieć, po prostu musiała. Potrzebowała też jego obecności, bliskości. Musiała się jakoś odciąć od rozmyślań o tym koszmarze, w którym uczestniczyła rano.

- Mógłbyś wziąć mnie ze sobą? Nie chcę siedzieć tu sama. Muszę dziś coś robić, inaczej zwariuję. Poza tym mogłabym ci pomóc. – Stanął krok przed nią i uważnie jej się przyjrzał. Na ułamek sekundy zmrużył oczy, potem popatrzył na trzymane w rękach pojemniki i posłał jej wredny uśmieszek.

- Nie martw się, Amortencja nie jest dla ciebie. – Czyli jednak miała rację… Mijając ją w drzwiach, spojrzał jej w oczy i miękkim głębokim głosem powiedział tylko jedno słowo:

- Chodź. – Miała nadzieję, że nie zauważył, jak zadrżała na ten dźwięk. Kiedy w końcu opanowała się i spojrzała na niego, ściągał z półki jedną z książek, których nie mogła dotknąć. Poznała od razu, ponieważ była to jedna z tych pozycji, które najbardziej chciała przeczytać. – Trzymaj. Skoro masz mi pomagać, to ci się przyda. – Wzięła ciężki wolumin i przyjrzała mu się. Dotknęła opuszkami liter wypalonych na bordowej skórze. Nawet nie zauważyła, kiedy Severus poszedł do salonu i stanął przed drzwiami na korytarz. – Idziesz? – Jego głos wrócił do zgryźliwej wersji. Zreflektowała się szybko i podeszła do niego.

- A gdzie masz składniki? wyciągnął rękę i pokazał jej zmniejszone pojemniczki. Musiał użyć zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, kiedy nie patrzyła.

- Nie wszyscy muszą wiedzieć, co warzę. Jeśli ty tak szybko się zorientowałaś, inni też mogliby zgadnąć. A nie potrzebuję pod drzwiami idiotów, domagających się podobnych eliksirów. – Otworzył drzwi i wyszedł. Nie czekając, aż ona zrobi to samo, ruszył korytarzem. Szła za nim ze spuszczoną głową, starając się jednocześnie zapamiętać drogę w razie nagłego wypadku. Obeszli galerię i zeszli na parter, potem długim korytarzem i znowu zeszli na dół. Nawet się nie zdziwiła, że są pod ziemią, postanowiła jednak zapytać o to później Severusa. Pokonali jeszcze kilka metrów i jedno rozwidlenie korytarza, a potem mężczyzna otworzył przed nią podwójne drzwi. Mogli sobie pozwolić na w miarę normalne zachowanie, bo podziemne korytarze, w przeciwieństwie do pozostałych, były zupełnie puste.

Weszli do podziemnej sali, wypełnionej zapachami najróżniejszych eliksirów. Pomieszczenie było ogromne. Może nie jak Wielka Sala w Hogwarcie, ale mieściło się tu około pięćdziesięciu stanowisk do warzenia eliksirów. Z większości kociołków wydobywała się para.

- Właściwie dobrze, że chciałaś przyjść. Amortencję spokojnie możesz uwarzyć sama, oczywiście pod moim kierunkiem. Ten głupi eliksir psuł mi plany na kilka kolejnych dni. – Severus położył składniki na jednym ze stanowisk, a potem szybkim zaklęciem przywrócił je do normalnych rozmiarów. Poszła za nim, wnioskując, że to właśnie będzie miejsce jej pracy. – Strona dwieście osiemdziesiąta trzecia. – Zerknął na nią przelotnie i udał się do jednego z kociołków, z którego wydobywała się gęsta, fioletowa para. Rzucił jakieś zaklęcie, dodał coś i zamieszał, potem podszedł do kolejnego kociołka i jeszcze jednego... Nie zajrzał przy tym do żadnej książki ani notatki. Przez chwilę jeszcze przyglądała się, jak pracuje, ale kiedy spojrzał na nią, a ona dalej stała w tym samym miejscu z książką w rękach, uniósł pytająco brew. Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi i zabrała za porządkowanie ingrediencji, po czym otworzyła tom na odpowiedniej stronie.

- Więc to tutaj spędzasz większość czasu? – Nie kazał jej milczeć, więc zadała pierwsze pytanie, jakie przeszło jej przez myśl. Starała się, żeby w jej głosie nie było słychać radości, jaką poczuła po jego uwadze, że może sama uwarzyć Amortencję. Wreszcie miała dowód, że ją docenia. Przez sześć lat starała się zasłużyć choć na jedną pochwałę z jego ust – i w końcu się doczekała. Może okoliczności nie były takie, o jakich marzyła, sala eliksirów w Hogwarcie byłaby na pewno bardziej odpowiednia, ale niezaprzeczalnie uznał jej zdolności za wystarczające do obróbki cennych składników.

- Nie zaczyna się zdania od „więc”. Poza tym nie zamierzam ci się spowiadać, jakie obowiązki pełnię wśród śmierciożerców. Zajmij się lepiej eliksirem. – Nie patrzył na nią, ale w jego głosie wyczuwała lekkie napięcie. Nie przeszkadzało mu to wcale siekać delikatnych listków szafranu w idealne kawałeczki. Hermiona nie zamierzała mu się sprzeciwiać, nie teraz, kiedy w mogła spędzić z nim czas, czego tak potrzebowała. Podpaliła ogień pod kociołkiem, wlała krystalicznie czystą źródlaną wodę i zabrała się za rozcieranie płatków róż. W trakcie pracy obserwowała swojego pana kątem oka. Obszedł wszystkie kociołki, sprawdzając stan eliksirów. Do kilku dodał składnik, czasem któryś zamieszał. Na koniec obchodu zajrzał do jej kociołka, mruknął coś, co dziewczyna odebrała jako aprobatę, a potem rozsiadł się przy dużym biurku, znajdującym się przy samych drzwiach. Przeglądał papiery, od czasu do czasu zapisując coś na pergaminie.

Kiedy pierwsze składniki połączyły się, poczuła delikatny zapach. Nie od razu zorientowała się, że był inny niż ostatnim razem. Kiedyś czuła świeżo skoszoną trawę. Teraz w pierwszej chwili myślała, że nic się nie zmieniło, ale im dłużej eliksir się gotował, tym bardziej zauważała rozbieżność. Aromat przypominał wysuszoną w słońcu mieszankę traw i różnych ziół. Wzięła głęboki oddech i stwierdziła, że bardzo jej się ta woń podoba. Od dłuższego czasu podejrzewała, że tak będzie. Teraz miała potwierdzenie, chyba że... Postanowiła zapytać o to Severusa, ale nie chciała robić tego tak od razu. Jej pan był zawsze bardzo podejrzliwy, a ona nie chciała wysłuchiwać kolejny raz jego tyrad o tym, że ma walczyć z rzuconymi na nią zaklęciami.

- Dlaczego urządzasz swoje laboratoria w podziemiach? – zaczęła niezobowiązująco.

- Jest kilka powodów – odpowiedział obojętnym tonem, nie podnosząc na nią wzroku.

- Jakie na przykład? Ja nie widzę żadnego sensownego. – Westchnął ciężko, jakby już żałował, że ją tu sprowadził. W jego oczach dostrzegła jednak coś na kształt rozbawienia.

- W Hogwarcie laboratoria są w lochach, od kiedy pamiętam... Nie bez powodu. A zresztą domyśl się, skoro jesteś taka mądra. – Jego głos był nasycony kpiną, choć twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Proszę o podpowiedź – posłała mu piękny uśmiech, a on w odpowiedzi prychnął i pokręcił głową. Myślała już, że nie odpowie, i wróciła do mieszania eliksiru, kiedy usłyszała jego głos.

- Pstrokatka kalifornijska. – Popatrzyła na niego lekko zdziwiona, ale on nie patrzył na nią. Wymienił od niechcenia jeszcze kilka nazw składników oraz roślin i zwierząt, ale nie skojarzyła ich z niczym konkretnym. Opary amortencji chyba źle wpływały na jej umysł. – Dauglasetia, jemiołuszka północna, kły bazyliszka, jad akromantuli, myśl, Granger, podaję ci odpowiedź na tacy i coraz bardziej wątpię w to, co wszyscy o tobie powtarzają do znudzenia. Jak po tym nie będziesz wiedziała, to nikt mi więcej nie wmówi, że jesteś inteligentna, a do tego nie zabiorę cię tu nigdy więcej – jawnie sobie z niej kpił, nie sądziła jednak, że chodzi mu o to, co jest oczywiste. – Kwiat paproci nadbałtyckiej.

- Chodzi ci o to, że te składniki źle znoszą kontakt ze światłem słonecznym? Sądziłam, że to zbyt oczywiste. – Podniósł się ze swojego krzesła i ponownie zaczął obchodzić kociołki, przelotnie zerkając również na jej pracę.

- Właśnie. To oczywiste, że łatwiej jest umieścić pracownię eliksirów w podziemiach niż pilnować, żeby jakiś idiota nie wystawił przypadkiem cennych ingrediencji na słońce. Poza tym one nie znoszą ŹLE promieniowania ultrafioletowego. One CAŁKOWICIE tracą swoje właściwości w zetknięciu z nim – odpowiedział zgryźliwie. – Nawet amortencja po dłuższym wystawieniu na działanie słońca traci swoje właściwości. – Znowu dodał coś do jednego z kociołków, a obfita para, jaka wydobyła się z wnętrza naczynia, całkowicie zamazała rysy jego twarzy, tylko oczy wciąż były widoczne – mroczne i kryjące wiele tajemnic.

- A jeśli...

- Miałaś się zająć eliksirem.

- Właśnie się nim zajmuję. Czy jakieś zaklęcie może zmienić zapachy, jakie czujemy, wąchając eliksir miłości? – Znowu sapnął z irytacji. Sądziła, że po prostu zwykle pracował w samotności i nikt nie zadawał mu wtedy głupich, jego zdaniem, pytań.

- Chodzi ci o jakieś konkretne? – Jego głos zabrzmiał chłodno, ale wiedziała już, że rozwieje jej wątpliwości.

- Myślałam o imperio.

- To bardzo ciekawe pytanie i swego czasu sam badałem tę zależność. Wydawałoby się, że istnieje wiele zaklęć silniejszych od eliksiru miłości. Żadne jednak nie zmieniło zapachu, jaki odczuwa się podczas wąchania amortencji, prawdopodobnie dlatego, że miłość nie jest racjonalna, a zaklęcie, o które pytałaś, wpływa na umysł – spojrzał na nią uważnie. – Co ty czujesz?

- Trawę.

- Wcześniej też tak było?

- Kiedy pierwszy i ostatni raz wąchałam ten eliksir, też czułam trawę. – Nie skłamała, przynajmniej częściowo. Ale skoro zaklęcia nie mają wpływu na odczucia? Zakochała się naprawdę. Nóż, którym siekała lubczyk, wypadł jej z ręki i potoczył się pod blat. Poczuła, jak krew zaczyna szybciej krążyć jej w żyłach i nagle zrobiło jej się strasznie gorąco, choć przed chwilą zastanawiała się, czy nie poprosić o zaklęcie ocieplające. Szybko schyliła się. Drżącymi rękoma podniosła ostrze i z wysiłkiem wstała, nogi miała jak z waty. To dziwne, że uświadomienie sobie tego wywołało u niej taką reakcję, w końcu już wcześniej podejrzewała to, a nawet mówiła Ginny o swoich uczuciach. Przygryzła dolną wargę i starała się skupić na składnikach, ale nie było to łatwe. Czuła na sobie palący wzrok Severusa. Nic nie powiedział, ale zauważyła, że choć pozornie dalej sprawdzał kociołki, zaczął się do niej zbliżać. Za wszelką cenę musiała uspokoić galopujące serce. Zaczerpnęła głęboko powietrza i dyskretnie, powoli je wypuściła, powtarzając w myślach niedawno czytany przepis na eliksir. Nie chciała teraz tego roztrząsać i zastanawiać się, co dalej. Potrzebowała zająć czymś myśli, więc kiedy była już pewna, że jej głos zabrzmi naturalnie, zadała pytanie, które nie dawało jej spokoju.

- Dla kogo właściwie ma być ta Amortencja?

- Dla panny Weasley. – Jego głos był zupełnie wyzuty z emocji.

- Chcesz spoić Ginny... – zaczęła mówić podniesionym głosem, ale uciszył ją zaklęciem. Posłała mu wściekłe spojrzenie.

- Nie rób scen. To wyjście awaryjne, gdyby nie udało ci się namówić jej do współpracy. Tylko od ciebie zależy, czy będziemy musieli go użyć. – Hermiona pokiwała głową na znak, że rozumie, a potem wskazała na swoje gardło. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze piętnaście minut, zanim minie czas na dodanie kolejnego składnika.

- Nie wiem, czy jestem w tej chwili w stanie pokroić to jak należy. Muszę ochłonąć. – Teraz nie musiała ukrywać emocji. W jej głosie słychać było wszystko, co czuła: irytację, złość, bezradność, strach. Tego było dla niej za dużo. Czuła się skołowana, zmęczona i przytłoczona. Nawet zapach amortencji nie powodował już takiej radości i lekkości jak na początku. Severus nic więcej nie powiedział, tylko wyczarował dla niej fotel niedaleko swojego biurka. Z westchnieniem ulgi usiadła na nim i spod półprzymkniętych powiek obserwowała swojego pana.

Zawsze bardzo podobał jej się sposób, w jaki warzy eliksiry. Wydawało jej się, że to go uspokaja. Ją natomiast w przedziwny sposób uspokajało samo patrzenie na niego. Podszedł do jej stanowiska i dokończył siekanie ziół, pozostawiając je na blacie. Zajrzał do kociołka, sprawdził temperaturę, a potem pociągnął nosem. Jego czarne oczy spoczęły na niej na ułamek sekundy, jednak zdążyła zauważyć malujące się w nich zdziwienie. Rozpędził parę ręką i jeszcze raz wziął głęboki oddech, wciągając woń eliksiru. Hermiona obawiała się, że coś poszło nie tak, choć wygląd eliksiru odpowiadał książkowemu.

- Czy coś jest nie w porządku?

- Tak – odpowiedział dziwnie rozdrażniony.

- Ale eliksir...?

- Jest dobry. – Usłyszała jeszcze, zanim odwrócił się i poszedł do kociołka ustawionego w najodleglejszym kącie sali. Musiałaby krzyczeć, żeby ją wyraźnie usłyszał.
Przymknęła oczy, rozważając sytuację. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że Ginny poślubia Draco pod działaniem Amortencji. Zastanawiała się nawet przez chwilę, czy nie zepsuć eliksiru, ale to by nic nie dało. Severus prawdopodobnie uwarzyłby drugi i już więcej nie zabrałby jej do pracowni. Do tego całkowicie straciłby do niej zaufanie, a tego nie chciała. Miała tylko jedno wyjście. Zrobić wszystko, żeby Ginny zachowywała się tak, jak oczekuje tego Draco. Dziewczyna nigdy nie wybaczyłaby mu, gdyby zmusił ją do ślubu z pomocą mikstury, ale czy przysięga zawarta w takich okolicznościach byłaby ważna? Nie, jeśli Ginny ma kiedykolwiek być szczęśliwa w tym małżeństwie, Hermiona nie może do tego dopuścić. Musi do niej dotrzeć. Tylko jak to zrobić?

Zamyśliła się tak bardzo, że nie usłyszała cichych kroków Snapea. Dopiero kiedy podstawił jej pod nos kubek gorącej herbaty, dostrzegła jego obecność. Złapała podane jej naczynie i zaczęła grzać sobie ręce, powoli sącząc mocny napar. Wyczuła w nim domieszkę eliksiru uspokajającego, ale przyjęła ją z mieszaniną ulgi i wdzięczności. Wiedziała, że mikstura pomoże jej ochłonąć i oczyścić myśli. Mężczyzna usiadł znowu do swoich dokumentów i nie zwracał na nią więcej uwagi. Już po kilku minutach Hermiona czuła się na siłach dokończyć eliksir. Podniosła się z fotela i podeszła do swojego stanowiska, odstawiając kubek. Pod dyskretnym, czujnym okiem swojego byłego profesora dodała składnik i przygotowała następny. Dopiero kiedy ponownie chciała sięgnąć po herbatę, dostrzegła na porcelanie godło Gryffindoru. Przejechała po nim pieszczotliwie palcem. Gdyby nie działanie eliksiru uspokajającego, na pewno by się rozpłakała. Ten znak znaczył tak wiele dla niej i jej przyjaciół. Czasem zastanawiała się, gdzie podziała się ta jej gryfońska odwaga lub dlaczego jeszcze nie uciekła z tego miejsca. Z każdym dniem jednak znajdowała coraz więcej powodów, by pozostać. Co dzień bardziej bała się wrócić do swojego dawnego życia. Nie wiedziała, co się działo z Harrym i Ronem. Starała się nie myśleć, jak bardzo za nimi tęskni. Starała się nie zastanawiać nad tym, co oni o niej pomyślą, kiedy się o wszystkim dowiedzą. Bała się, że znowu się od niej odwrócą, jak wiele razy wcześniej. A co zrobią, kiedy dowiedzą się o planowanym ślubie Ginny?

Zauważyła jak Severus wstał od biurka. Dziewczyna nie patrzyła na niego. Nie chciała, żeby mężczyzna zauważył, jakie emocje nią targają, to jednak nic nie dało. Miała wrażenie, jakby jej pan w niewyjaśniony dla niej sposób odgadywał jej uczucia. Teraz było tak samo. Położył jej ręce na ramionach i kciukami masował kark. Jakby wyczuł jej smutek, niepewność i rozgoryczenie. Czuła jego oddech we włosach. Odsunęła wszelkie myśli. Kontakt był minimalny, ale i tak wywarł na niej ogromne wrażenie. Czuła się jak tamtego dnia po ataku Lucjusza. Oczekiwanie, podniecenie, niepewność.

- Nie martw się. Zrozumieją. – Czuła, że oboje wpatrują się w godło Gryffindoru wymalowane na kubku, który ciągle trzymała w ręku.

- A jeśli nie? – Jej głos drżał, ale nie ze strachu czy niepewności. Palce Severusa bardzo przyjemnie rozmasowywały jej napięte mięśnie. Niemal mruczała z zadowolenia.

- Kiedyś na pewno. – Jego usta były tuż przy jej uchu. Wzięła głębszy oddech i zdała sobie sprawę, że czuje Ognistą, jednak zapach nie pochodził od niego, a wydobywa się z kociołka. Przymknęła oczy i odstawiła herbatę, kiedy jego ręce zaczęły wędrować niżej, wzdłuż kręgosłupa.

- Alarm. Moje komnaty! – Usłyszała nagle krzyk Draco Malfoy'a i otworzyła oczy, by zobaczyć rozpływającego się w powietrzu patronusa w kształcie łabędzia.

32 komentarze:

  1. Fantastyczne opowiadanie :D Mam tylko jedną prośbę: nie każ nam czekać na kolejny rozdział tak długo ;) Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam prośbę, mogłabyś szybciej rozkręcić akcje ;) ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie jest nowa część!! Rozdział mało dynamiczny, ale emocjonalny.
    Jestem na Ciebie zła! Jak zmogłaś skończyć w takim momencie???!!! Każda z autorek tak robi. Z jednej strony rozumiem ten zabieg, ale z drugiej strony ja już chcę wiedzieć co się stało i jak się to skończy!! Mam nadzieję, że następna część pojawi się szybko.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Specjalnie betowałam w nocy, żeby nie mieć z Tobą kontaktu. I maila wysłałam szybko, żeby przypadkiem nic nie dopisać... Żeby nie było, że jestem wredna i nie komentuję na forum. :p
    Początek trochę mnie zirytował. Głupia Ginny, robi cyrki, przez nią teraz Herm siedzi... i myśli... i siedzi... Wrr. Ale od wejścia Seva COŚ się zmieniło. :D
    Warzenie eliksiru, rozmowa, mieszanina zapachów, rosnące napięcie... Och, drżałam niemal tak, jak Hermiona! To w Tobie kocham. Nie sceny +18, bo to się zawsze sprzeda (patrz: "wielkie arcydzieło literatury erotycznej" Grey... tłuc głową w ścianę), ale właśnie te subtelne drobnostki, które łączą się i tworzą Nastrój. Przez duże "N".
    Co do zapachu Amortencji... Zwłaszcza dla Snape'a... Domyślam się, co go mogło tak zaskoczyć, hihihi :D
    Końcówka mnie zaintrygowała. Znowu! Więc ruszaj swój elfi tyłek i PISZ dalszy ciąg! :p
    Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupi Malfoy! A już było tak miło!

    Popieram Mi - głupia Ginny. Zamknij ją w Mungu, proszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczynki, dopisuję pod wami....
      Super rozdział, czekam na next.... (Elf szykuje siekierę)
      Emocje... wiesz, że nie przepadam za słodziakowaniem, jestem dziwnym zgorzkniałym tworem, przynajmniej literacko, Lubie intensywne smaki, plastycznośc opisów i to coś...
      Tak, Gin nadaje się na oddział psychiatrii rozwojowej (czyli oddział dzieci i młodzieży, właśnie koziołek skończył tam zajęcia) chętnie załatwię jej miejsce, ale wiecie, że ślub z wariatką nie jest taki prosty? Zgoda rodziny, sądu... to trudne do zrobienia.
      Budujesz hmmm nie nazwałabym go nastrojem, ale atmosferą. Takie coś co sprawia że przymykasz oczy z przyjemnością.
      Co do treści, nie udało im się, rzeczywiście, malfoy jest idiotą z głupim absolutnie głupim patronusem (łabędź jest tak nie męski.... rozumiem, że tu męski jest sev, mnie przestał zachwycać... może to różnica wieku) A Draco nie potrafi przypilnowac jednej ubezwłasnowolnionej wariatki? Ehhh, nawet sev lepiej zabezpiecza własne pokoje, ale w końcu sev jest paranoikiem)
      wasz do końca świata i jeden dzień dłużej
      Alex

      Usuń
  6. genialny rozdział, troszkę wolno rozgrywa się akcja ale samo rozdział jest genialny :)
    Kornelia Szymała/Ginny

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział! *.* Masz rację, warto było czekać na niego. :)
    Z zapartym tchem czytałam ten tekst. Spodobało mi się to, w jaki sposób opisałaś scenę w laboratorium.
    Teraz mnie strasznie ciekawi, czy Hermiona zdoła dotrzeć do Ginny... Mam nadzieję, że tak i Ginny nie będzie miała powodu, by nienawidzić Draco. .w.
    Zaintrygowałaś mnie końcówką rozdziału... Przerwać w takim momencie to zbrodnia! ;) Teraz niecierpliwie wyczekuję dalszego ciągu tego ( i nie tylko tego ;) twojego opowiadania.
    Życzę czasu, cierpliwości i dużo weny!
    ~~ mlodzia113 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż mi ulżyło,myślałam że zawiesiłaś,lub co gorsze porzuciłaś bloga.Uffffff,jednak warto było czekać,co poczuł w amortencji Severus można łatwo się domyślić jednak zastanawiam się, co"mądrego"wyprodukowała Ginny,patronus Smoka nie brzmiał optymistycznie.Proszę,nie skazuj mnie znów na tak długie oczekiwanie.Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się Twój pomysł na opowiadanie. Przede wszystkim mało jest tak odważnych w Polsce HG/SS. Po drugie - niezwykle podoba mi sie kreacja głównych bohaterów. Lucjusza lubię i demonicznego i dobrotliwego, więc tu też mi sie podobał. Nie mogę się doczekać konfrontacji Hermiony z przyjaciółmi. I następnego odcinka też. Pozdrawiam. Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ugh, musiałaśakurat teraz przerwać?! Ale rozdział fajny,taki spokojny. Czyżby Severus również coś poczuł przy warzeniu amortencji? Ohohoho... Weny życzę i powodzenia z następnym rozdziałem

    OdpowiedzUsuń
  11. Ughh... długo musiałyśmy czekać ;p ale warto było ;) ale przerwać w takim momencie... no masakra!
    Pozdrowionka i dużo weny!
    Yvonne ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na początku dziękuje Ci bardzo za pozdrowienia. Wspaniałą odskocznią dla myśli było przeczytanie twojego rozdziału. Severus jest taki... no, niesamowity. Scena w laboratorium naprawdę świetna, czułam się, jakbym stała w jego progu i obserwowała naszych bohaterów. Mam nadzieję, że twoja wena przybędzie i nie odejdzie. Pozdrawiam Serdecznie.
    Venetiia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena na szczęście jest.
      A ty daj sobie trochę czasu. Będzie lepiej.
      Zawsze możesz też pomyśleć o ubraniu swoich odczuć w słowa, podobno to pamaga. Nie wszystkie zakończenia muszą być happy endami.
      Buziak dla ciebie i gorące uściski.

      Usuń
  13. I wreszcie jest! Wielki powrót! :) Długo kazałaś na siebie czekać, ale cieszę się, że regularnie sprawdzałam czy coś się pojawia. Ostatnio już nawet zrezygnowałam, myśląc, że może odpuściłaś sobie opowiadanie - a tu nagle taki rozdział. Może nie dzieje się zbyt wiele (chociaż zakończenie, ach!), ale długa scena ważenia eliksiru doskonale przedstawia napięcie panujące między Hermioną i Severusem, i tworzącą się między nimi (wciąż zresztą dla mnie niezrozumiałą) nić porozumienia.
    Wreszcie też Hermiona dopuściła do siebie tęsknotę za przyjaciółmi, co pokazało, że wcale nie jest taką egoistką.
    Świetny rozdział, chociaż krótki :)
    Pozdrawiam
    PS Proszę, proszę nie każ na kolejną publikację czekać tak długo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba muszę to napisać przed kolejnym rozdziałem ale może i tu dotrze.
      NIE MAM ZAMIARU PORZUCAĆ TEGO OPOWIADANIA. Dla osób które są ze mną od początku jest jasne że tego nie zrobię. Te osoby też mogą zaświadczyć, że dwa miesiące to naprawdę krótka przerwa jak na mnie. Miałam już przerwy które trwały więcej niż pół raku a zawsze wracałam nie ma się więc czym stresować.
      zawsze proszę was o cierpliwość i tym razem jest tak samo choć już zaczęłam pisać kolejny rozdział rozkład mojego czasu bywa zupełnie nieprzewidywalny.
      Nie zmienia to jednak faktu, że komentarze zawsze są mile widziane.
      Pozdrawiam was serdecznie rapsodia89

      Usuń
    2. Czuję się, w takim razie, uspokojona :) Jestem tutaj od niedawna, ale wciągnęłam się od razu, stąd ten brak cierpliwości :)

      Usuń
  14. Ooooooooo matko, czemu Draco to przerwał?! To było mega genialne, na końcówce aż miałam ciarki!
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  15. warto było czekać :) Powolne budowanie napięcia bardzo mi się podoba. Co by nie było Severus każde zachowanie Hermiony może przypisywać klątwie... a tak, kiedy to on wychodzi z inicjatywą robi się bardziej intrygująco. Troskliwy i czuły Severus to coś niesamowitego! Przyznam szczerze, że zachowanie Ginny trochę mnie odrzuca i ciężko mi było przebrnąć przez rozdziały, gdzie była główną bohaterką, ale i tak chciałabym poznać jej dalsze losy. Przemiana Draco bardzo mi się podoba.
    Cóż... przerwałaś w takim momencie, że z dużą niecieprliwością będę oczekiwała kolejnego rozdziału :))
    Życzę duuużo weny :)
    Pozdrawiam,
    Kmerka

    OdpowiedzUsuń
  16. Z reguły nie spędzam wiele czasu na blogach poświęconych Sevmione, bo nie lubię tego paringu, jest dla mnie zupełnie nienaturalny i po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie Draco sparowanego z kimkolwiek innym (kwestia przyzwyczajenia, bo od prawie 9 lat czytam Dramione ;P). Pewnie nie zaczęłabym czytać Twojego opowiadania, gdyby coś wskazywało na jego główny temat (szablon, adres czy coś podobnego), ale cieszę się, że tak się nie stało, ponieważ tworzysz bardzo ciekawą i ładnie rozwijającą się historię.

    Co prawda czytałam już podobny wątek w GJS Venetii, ale u Ciebie realizacja jest całkiem odmienna (nie tylko poprzez zmianę głównych bohaterów). To dojrzała opowieść, bez słodzenia i przejaskrawień. Tylko Lucjusz jest do szpiku kości zły, a przecież w każdym jest jakiś pierwiastek dobra, ale chyba żadna inna kreacja (oprócz tej całkowicie komicznej) do niego nie pasuje :).

    Z przyjemnością będę czytać i komentować kolejne rozdziały Twojego opowiadania, a jak tylko zdam maturę to postaram się też zostawić ślad pod poprzednimi rozdziałami, na co niestety nie mogę sobie teraz pozwolić, ze względu na olbrzymie ilości materiału do powtórzenia ;).

    Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny oraz zapowiadam, że będę zaglądać tu często,
    Invisible.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Bardzo cieszę się z każdego nowego czytelnika i komentarza. Twój sprawił mi również wielką radośc chciałam tylko wyjaśnić kwestię podobieństwa wątku z GJS gdyż z Venetiią znamy się dobrze i lubimy.
      https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&ei=8iETVefmCISz7AaTlYHYDQ&url=http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/2014/12/zaproszenie-do-swiata-magii.html%3Fm%3D1&ved=0CDYQFjAH&usg=AFQjCNH813gLObEaC8O_MsjNDQgZxynHVg&sig2=gzPqxLbeNduCBHBeGh4AsQ
      proszę tu jest link który mam nadzieję wyjaśni wszelkie wątpliwości :-D
      a kolejną część już piszę więc na pewno się niedługo ukaże.
      Pozdrawiam rapsodia89

      Usuń
  17. Proszę nie trzymaj juz nas w niepewności przez tak długi czas i jak najszybciej napisz nowy rozdział :)
    Powyższy rozdział świetny mimo małej ilości akcji.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Rosenatorka

    OdpowiedzUsuń
  18. Chamstwo i bezeceństwo, przerywać w takim momencie. W każdym bądź razie fajny rozdział. Weny. Pozdrawiam,
    ~~Margo

    OdpowiedzUsuń
  19. Pochłonęłam dotychczasowe rozdziały jednym haustem. Opowiadanie jest DOSKONAŁE. Bardzo mi się podoba Severus, którego stworzyłaś. I Hermiona. I Voldemort. I fabuła. Czyli wszystko. No poza przerywaniem w takim momencie i nie dawaniem znaku życia :)
    Weny, weny i jeszcze raz weny!
    Hella

    OdpowiedzUsuń
  20. Warto czekać na takie rozdziały. Bardzo mi sie podoba. Cudowna odskocznia od codziennosci. Twój Severus jest taki niesamowity....
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.


    opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Genialne. Jestem zachwycona całym opowiadaniem, czekałam całe 29 rozdziałów, żeby zostawić komentarz :)
    Wątek niewolnicy bardzo mi się podoba, wszystkie postaci są realistyczne, nawet jeśli zmieniasz im charakter. A więc:
    1. Nie lubię Lucjusza - pewnie żadna nowość, ale nie podoba mi się to co robi i co zrobił, mam nadzieję, że za to zapłaci
    2. Draco jest super - zmiana jakaś powolna, paring z Ginny bardzo mi się podoba, coś czuję, że jeszcze im się ułoży i że nie będzie się zabijała, gdy ją dotknie.
    3. Ginny - super kreacja postaci! nic dziwnego, że się boi, każdy by się bał, gdyby przeszedł to, co ona. bardzo realistyczna i uparta - jak jej matka. córka Ślizgona? charakterek z pewnością na to wskazuje.
    4. Snape - mrrr. uwielbiam. jakiś inny, ale świetny, umiesz zachować w tym wszystkim jego złośliwości i ciężki charakter ^^
    5. Hermiona - jak to ona, martwi się wszystkimi i wszystkim, a dopiero na końcu sobą. zakochana w Severusie? to obok dramione mój ulubiony paring i mam nadzieję, że na końcu doczekam się czegoś w stylu sceny ślubnej albo chociaż ich związku.
    to chyba tyle na razie :)
    pozdrawiam i czekam na następną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. I dotarłam. :)
    Nie mogę pojąć, dlaczego dobre opowiadania nie cieszą się taką popularnością, jak niektóre chłamy i tanie romansidła. Nie mieści mi się to w głowie, bo Twoja historia jest naprawdę na wysokim poziomie. Nigdy nie czytałam Sevmione, jedynie Dramione, dlatego początkowo byłam nastawiona dość sceptycznie, ale przekonałaś mnie totalnie. Lubię takie ciężkie klimaty, wojenne. Hermiona jest kanoniczna, a Sev... ta jego tajemniczość i oschłość TAK TAK TAK *-* Kupuję ich w całości. A już w szczególności Dracona. Chociaż jest mało Malfoyowaty, to jednak ma coś w sobie i bardzo interesuje mnie ten wątek z Ginny, która nie potrafi odróżnić ojca od syna. Wyczuwam ogromny potencjał i wiem, że sobie poradzisz z dalszą częścią. :)
    Bardzo umiejętnie radzisz sobie z opisem emocji. To rozdarcie Hermiony, ta usilna obrona i chowanie się za maską obojętności Seva są wręcz namacalne. A postaci poboczne wcale im nie ustępują.
    Zafascynował mnie ten fragment, w którym Rosjanin wyrył na ciele Granger lilie (o ile nic nie pomyliłam) - naprawdę dobry.
    Mam nadzieję, że już niedługo zobaczymy tutaj kolejny rozdział. :)
    Duuuuużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  23. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ! I pytanie: Jak Draco mógł zniszczyć tą chwilkę uniesienia ?! Podejrzewam, że mogłoby się skończyć sceną podkołdrową. :-)
    Pozdrawiam i Weny życzę!
    Flava

    OdpowiedzUsuń
  24. Witam :) Na Twojego bloga trafiłam przypadkiem. Wystarczyła mi chwila na przeczytanie całości i muszę przyznać, że piszesz rewelacyjnie :D Czyta się szybko i płynnie. Masz ogromny talent, więc proszę nie zmarnuj go . . . Czytałam już wiele blogów z tym paringiem, ale muszę przyznać, że Twój jest w pierwszej piątce :D Mimo małej zmiany charakterów niektórych postaci są one bardzo podobne do tych książkowych :) Jako jedna z niewielu potrafisz tak umiejętnie opisać targające bohaterami emocje. To nie tanie romansidło, gdzie wszystko jest słodkie i w różowych barwach. W tym opowiadaniu pokazałaś, że nawet w najgorszym momencie można znaleźć odrobinę szczęścia i wytchnienia :D Cieszę się, że znalazłam Twojego bloga. Mam nadzieję że na następny rozdział nie każesz długo czekać :P
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę Senri97 XD

    OdpowiedzUsuń
  25. trochę mi zajęło czytanie Twojego bloga, ale dotrwałam do tego moment i... czemu nie ma nic więcej? ;c Ja chcę dalej. Podobało mi się, bardzo... Sama jestem w szoku, że coś takiego mogło mnie zainteresować.
    Mam nadzieję, że doczekam się kolejnego rozdziału, na który mnie zaprosisz ^^ --> nie ukrywam, że nie rozgryzłam do końca bloggera i nie wiem, jak patrzeć, czy ktoś coś dodał ;)
    genialnie piszesz, masz świetne pióro, tak dalej!
    Pozdrawiam,
    Live
    Zapraszam do siebie:
    http://lucjusz-i-miona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Powiem ci, że piszesz rewelacyjnie! Z każdym twoim rozdziałem zastanawiam się co będzie dalej i czytam je w takim skupieniu, że trace kontakt z rzeczywistością. Pisz dalej. Życzę dużo weny! Pozdrawiam,
    Darietta

    OdpowiedzUsuń