Chciałam was zaprosić na bloga mojej kochane Alex. może najdziecie tam coś dla siebie.
https://coseeterne.wordpress.com/
Dziękuję również Venetii za wspaniałą reklamę buziaki dla Ciebie kochana.
Podziękowania wędrują jak zwykle do mojej ukochanej bety Małej_Mi
A jeszcze taka mała informacja techniczna. szablon się jeszcze zmieni. czekam na razie na realizację zamówienia.
Pamiętajcie również o komentarzach dla mnie. Nie zostawiajcie mnie biednej bez mojego pożywienia ;-)
Zapraszam
Pierwszym, co
zarejestrowała po przebudzeniu był świergot ptaków. Merlinie, jak ona kochała
te piękne dźwięki. Okno musiało być otwarte. Czuła na policzku delikatne
muśnięcia świeżego, pachnącego poranną rosą powietrza. Uwielbiała takie ranki w
Norze. Było jej tak błogo i dobrze. Przeciągnęła się, ale nie otwierała jeszcze
oczu. Słońce pewnie zalewało jej pokój, jak zwykle o tej porze. Przekręciła się
na drugi bok i jeszcze raz przeciągnęła. Do jej świadomości zaczęło docierać
coś, o czym nie chciała myśleć. Coś, co usilnie próbowała od siebie odepchnąć.
Pogładziła dziwnie miękką pościel. Pod opuszkami palców poczuła coś cienkiego i
długiego... Nitka? Podniosła to i uchyliła jedno oko. Włos.
Kilkunastocentymetrowy blond włos... I nagle wszystko do niej dotarło.
Raptownie usiadła na łóżku. Była kompletnie naga, a ciemnozielona kołdra
zsunęła się z niej. W panice okryła się i rozejrzała po zupełnie nieznanym
otoczeniu. Była sama... A więc to wszystko nie było tylko koszmarnym snem.
Zacisnęła oczy, daremnie próbując powstrzymać falę wspomnień. Znów w wyobraźni
zobaczyła go tam w lochu, znów widziała go w komnatach Marvola i wczoraj, kiedy
ponownie ją poniżył i zgwałcił... To wszystko było prawdą. Miała zostać żoną
swojego największego wroga. Miała przyjąć najbardziej znienawidzone przez
siebie nazwisko - Malfoy. Ciągle nie mogła zrozumieć, jak ON mógł na to
pozwolić Ba! Jak Marvolo mógł sam go dla niej wybrać... Zacisnęła powieki
jeszcze mocniej, nie pozwalając spłynąć łzom. Nie będzie płakać...
Tuż przy jej uchu rozległ
się trzask. Znów spanikowała, niemal wyskakując z łóżka. Ale przy niej pojawił
się tylko skrzat domowy.
- Witam panienko, nazywam
się Psotka. Panicz Draco przysłał Psotkę, żeby przyniosła panience ubrania i
śniadanie… – stworzonko kontynuowało, ale przestała go słuchać. Nagła fala
mdłości ścisnęła jej wnętrzności. Panicz Draco… opadła na krawędź łóżka. Jej
ciałem wstrząsały suche torsje. Znowu przez to przechodziła, obrazy z lochów
mieszały jej się ze wspomnieniami poprzedniego wieczoru. Te same świdrujące,
szare oczy wpatrzone w nią, to samo wygięcie warg, te same jasne włosy,
opadające na twarz… dla niej byli jak jedna osoba. Jak Marvolo mógł jej to
zrobić? Sądziła, że ma dla niej jakieś uczucia, ale myliła się. On nie ma
uczuć. To w końcu Voldemort. Oddychała głęboko, próbując uspokoić trochę swój
żołądek. Nie mogła w to wszystko uwierzyć, nie chciała wierzyć. Rzeczywistość
okazała się gorsza niż jej koszmary. Świat zawirował jej przed oczami.
- Panienko! - usłyszała
jeszcze wołanie skrzatki, a potem była już tylko ciemność.
***
Siedział w gabinecie nad
kolejnym raportem. Nie był zadowolony z tego, co czytał. Śmierciożercy
zaczynali coś podejrzewać. Część z nich wyczuwała zmianę w Voldemorcie, część
szukała sobie innego przywódcy... Na szczęście po ich wczorajszym występie
mocno osłabili jego pozycję i stworzyli iluzję Czarnego Pana takiego jak
dawniej… okrutnego i nieznoszącego sprzeciwu. Takiego, jakim był przed atakiem
na Potter’ów. Niestety, właśnie przez to przedstawienie nie korzystał dziś z
wolnego dnia, tylko pracował. Ona była w jego komnatach. Nie potrafił siedzieć
przy niej i czekać, aż się obudzi. Obawiał się jej reakcji. Nie chciał też
narzucać jej swojego towarzystwa. Wiedział, że będzie się go bała. Dał jej do
tego powody. Nie chciał jej krzywdzić, ale nie mógł inaczej... To musiało się
stać. Nie miał innego wyjścia...
Przybycie skrzatki
przerwało jego gorzkie rozmyślania. Z potoku słów wypowiedzianych rozedrganym,
płaczliwym tonem zrozumiał tylko, że coś jest nie w porządku. Poszedł szybko do
swoich komnat, po drodze wysyłając skrzatkę po pomoc. Nie biegł. Wiedział, że
to wzbudziłoby podejrzenia. Już i tak ostatnio część śmierciożerców dziwnie na
niego patrzyła. Wczoraj temu zaradził, ale to był jak dla niego jedyny plus
wynikający z minionego wieczora. On sam czuł do siebie odrazę. Nie mógł
spojrzeć w lustro. Brzydził się samym sobą. Lepszego pomysłu niestety nie
mieli. Jego biedna matka przewraca się w grobie. A tak go prosiła, wręcz
błagała, żeby nie zachowywał się tak, jak jego ojciec. Zawiódł ją. Zachował się
dokładnie tak samo, skrzywdził tę dziewczynę i nic go nie usprawiedliwiało.
Wszedł do swoich komnat.
Cisza aż dzwoniła w uszach. Poszedł do sypialni. Na łóżku jej nie było. Poczuł
ukłucie strachu... Zaraz jednak się uspokoił. To jeszcze nic nie znaczy. Zrobił
jeszcze kilka kroków z zamiarem sprawdzenia łazienki. Leżała za łóżkiem, była
zupełnie naga, tak jak ją zostawił. Tylko dlaczego znalazła się na podłodze?
Ściągnął kołdrę i otulił wymizerowane ciało dziewczyny. Położył ją na łóżku i
przyjrzał się jej twarzy. Na czole widniał czerwony ślad po uderzeniu... Czyżby
spadła z łóżka? Skrzatka mówiła, że zemdlała. Właściwie nie dziwił się.
Wiedział, że przez ostatnie kilka dni prawie nic nie jadła. Pod oczami miała
ciemne sińce, cerę ziemistą. Wyglądała zupełnie inaczej niż w Hogwarcie. Wtedy
zawsze była uśmiechnięta, energiczna, pełna jakiegoś wewnętrznego światła.
Podobała mu się. Może to dlatego ich plan wyglądał właśnie tak. Przez chwilę
nawet się wahał. Ale nie, to nie była miłość. Nie kochał jej, po prostu
wydawało mu się, że z kimś takim mógłby spędzić resztę swoich dni. Ktoś taki
mógłby wnieść trochę radości i ciepła w jego życie... Tylko że wszystko się
skomplikowało, teraz na pewno się go boi i nienawidzi go. W końcu okazał się
zły jak wszyscy śmierciożercy...
Trzaśnięcie drzwi jej nie
obudziło. Nawet nie drgnęła. Przybyły mężczyzna szybko wszedł i stanął obok.
Przez chwilę stali w milczeniu. Draco poczuł uścisk silnej ręki na swoim
ramieniu. Wsparcie. Teraz tylko on mu je dawał. Tylko na niego mógł liczyć.
- Jest osłabiona i
niedożywiona. Musi jeść, żeby nabrać sił –
powiedział po szybkich oględzinach. – Powinieneś ją jakoś nakłonić do jedzenia.
Poza tym żadnych obrażeń. Po wczorajszym też nie. Nie musisz się dręczyć. Masz
– wcisnął mu w rękę sporych rozmiarów słoik. – Przez najbliższe dwa tygodnie
musisz wcierać to w jej plecy. Ja nie będę miał na to czasu. Muszę już iść.
- Nie pozwoli mi się
dotknąć...
- Spróbuj – milczał kilka
minut, jakby się nad czymś zastanawiał. – Jeśli ci się nie uda, idź do moich
komnat i poproś...
- A ty nie mógłbyś? –
Przerwał mu w pół zdania. Wiedział, że tego nie znosi, ale był wtedy taki
zabawny, a on potrzebował dziś najmniejszego powodu do uśmiechu. Mężczyzna
tylko prychnął i spojrzał na niego morderczym wzrokiem. I to niby miało go
przerazić? Uśmiechnął się szyderczo, od początku znając odpowiedź.
- Nie. Sam musisz to
zrobić. Ja nie mam czasu na takie głupoty. – Wyszedł już z sypialni, ale nadal
mówił. – Daję ci tydzień, po tym czasie będziesz musiał radzić sobie sam. –
Drzwi trzasnęły i znowu nastała cisza, przerywana tylko równym oddechem
dziewczyny. Zastanawiał się nad słowami mężczyzny. Tydzień to mało czasu, ale
musi wystarczyć…
Siedział przy niej długo.
A może tylko tak mu się wydawało, bo słońce przesłoniły burzowe chmury. W
oddali słyszał przytłumione grzmoty. W końcu jeden z nich obudził ją. Otworzyła
oczy. Nachylił się, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Przez chwilę miał
wrażenie, że uśmiechnęła się do niego…, ale potem jej wzrok się wyostrzył. W
jej oczach zagościł paniczny strach.
-
Nie!
Nie dotykaj mnie! – Szamotała się z pościelą, próbując się wydostać i
uciec jak najdalej od niego. Nie bardzo wiedział, jak ma się zachować.
Wyciągnął do niej rękę, ale tym gestem przeraził ją jeszcze bardziej.
Odsunął się od niej i wstał z łóżka. Coraz bardziej wątpił w powodzenie planu,
ale nie zamierzał się poddać.
- Uspokój się, nic ci nie
zrobię. – Jego chłodny głos jakby trochę ją otrzeźwił. Wyglądało to trochę,
jakby do tej pory go w ogóle nie poznała. Jakby myślała, że jest nim… Wzdrygnął
się z obrzydzenia, a jego twarz wykrzywił grymas, ale szybko się opanował. Nie
chciał jej straszyć jeszcze bardziej. – Jak się czujesz?
- A co cię to obchodzi?
Jak mam się czuć po tym, co mi zrobiliście? Nigdy nie czułam się lepiej. –
„Gryfońska buta nie znika nigdy”, pomyślał, ale starał się jak mógł tolerować
jej bezczelne zachowanie. W końcu wynikało ono również z jego niedopatrzenia.
Wyrzuty sumienia z tego powodu będą go dręczyły do końca życia. – Czego ode
mnie chcesz? – Wyglądała zabawnie z tą swoją wojowniczą miną. Choć ciągle była
przestraszona, próbowała tego nie okazywać. Co prawda z marnym skutkiem, ale
starała się jak mogła. Chciała z nim walczyć, owinięta tylko kołdrą… rozebrał
ją, żeby było jej wygodniej spać, ale teraz zastanawiał się, czy nie popełnił
kolejnego błędu. Co sobie pomyślała, kiedy się obudziła?
- Chcę wysmarować ci
plecy eliksirem przeciw bliznom. – Czuł się niezręcznie w tej sytuacji. Wyraz
jej twarzy wcale się nie zmienił. Dziewczyna zaczęła się tylko coraz bardziej
cofać. Była centymetry od krawędzi łóżka, ale chyba nie zdawała sobie sprawy,
że zaraz spadnie. Chwilę później usłyszał pisk, a ona ponownie wylądowała na
dywanie. Obszedł łóżko. Wyglądała komicznie. W chmurze zielonej pościeli
widział tylko małe fragmenty jej skóry i rozsypane długie włosy. Podszedł
bliżej, chcąc pomóc jej się podnieść. Jego zachowanie wywołało u niej kolejny
atak paniki. Zaczęła się gorączkowo rozglądać. Szukała czegoś do obrony przed
nim. Kiedy niczego nie znalazła, spojrzała na niego przestraszonymi,
załzawionymi oczami i zaczęła krzyczeć...
-
Nie zbliżaj się! Nie tkniesz mnie więcej! Żaden z was, przeklętych
Malfoy'ów, mnie już nigdy nie dotknie! Prędzej się zabiję. – Starał się nie
brać do siebie jej słów. Wpatrywał się ciągle w jej oczy. To, co w nich
zobaczył, zatrzymało go w miejscu. Nie chciał robić nic na siłę... Teraz nie
było już takiej potrzeby. Odwrócił się, zostawiając ją na podłodze. W głowie
dźwięczały mu jeszcze jej słowa: „żaden z was, przeklętych Malfoy'ów... prędzej
się zabiję”... Był już przy drzwiach, ale zatrzymał się jeszcze... Spojrzał
przez ramię. Zza łóżka widział tylko czubek jej rudej głowy i pełne łez oczy.
- Mam na imię Draco. – Z
tymi słowami zamknął drzwi. Nie wiedział właściwie, co skłoniło go do ich
powiedzenia, w końcu znała go ze szkoły. Wiedziała, jak się nazywa. Może po
prostu chciał, żeby właśnie tak o nim myślała... Przez zamknięte drzwi słyszał
jej szloch.
Musiał
wziąć głębszy oddech, by się uspokoić i z obojętnym wyrazem twarzy wyjść na
korytarz. Zanim
to jednak zrobił, wezwał Psotkę i kazał jej przynieść śniadanie. Potem udał
się piętro wyżej. Co kilka chwil mijali go zamaskowani śmierciożercy. Prawie
dokładnie nad jego komnatami znajdowały się pokoje Snape'a. Zapukał. Wiedział,
że tam jest. Słyszał jej ciche kroki... Pewnie nasłuchiwała z drugiej strony
drzwi.
- Granger, to ja, otwórz
– powiedział cicho. Czekał chwilę, ale nie doczekał się reakcji. Spodziewał się
tego. Teraz także ona go nienawidziła. Musiał jednak działać. – Chodzi o
Ginewrę. – Tym razem drzwi uchyliły się. Spojrzała na niego podejrzliwie. Potem
powoli, jakby z wahaniem otworzyła i wpuściła go do środka. Przeszedł przez
cały salonik, aż dotarł do okna. Otworzył je. Wdychał chwilę ciężkie, burzowe
powietrze, zastanawiając się, od czego ma zacząć. Wyciągnął rękę, chcąc
pochwycić pierwsze krople deszczu, ale jego palce zatrzymały się na
niewidzialnej barierze. Identycznej jak te, które w nocy założył na własne
kwatery.
- Czego chcesz, Malfoy? –
Usłyszał za sobą jej pełen wyrzutu głos. To zabolało. Co z tego, że
podejrzewał, że tak będzie, skoro to tak cholernie bolało. Odwrócił się tylko
po to, by zobaczyć jej zaciętą twarz w blasku błyskawicy.
- Nie wiem, czego
oczekiwałem, przychodząc tutaj. – Wyminął ją i nie patrząc na nią zmierzał do
drzwi.
- Draco, zaczekaj. –
Zatrzymał się, ale nie zdołał się odwrócić. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy. –
Czy gdyby był jakiś inny sposób...
- Nigdy bym tego nie
zrobił. – Kilka sekund później poczuł jej rękę na swoim ramieniu. Ten sam gest,
który godzinę wcześniej wykonał jej pan. To dziwne, ale poczuł ulgę.
Zaprowadziła go na fotel i posłała skrzata po mocną czarną herbatę. Wypili w
milczeniu. W końcu poczuł, że musi się odezwać, nie mógł znieść tej ciszy.
- Nie chciałem tego,
naprawdę... – zaczął się tłumaczyć, ale przerwała mu.
- Nie musisz. Ja...
rozumiem. Wiesz, właściwie to nawet cieszę się, że trafiła do ciebie.
- Dlaczego? Przecież mój
ojciec... – Pokręciła przecząco głową, więc nie dokończył.
- Bo istnieje
przynajmniej minimalna szansa, że pozwolisz nam się spotkać i całkiem spora, że
będę wiedziała, co u niej. Chyba że nie pozwolisz swojej żonie przyjaźnić się
ze szlamą.
- Co za ironia losu –
sarknął wściekle. Wziął kilka głębszych oddechów. Jej ostatnie słowa go
zdenerwowały, ale postanowił je zignorować. – Ja właśnie przyszedłem, żeby cię
do niej zabrać. Tylko najpierw chciałbym porozmawiać.
- W takim razie słucham.
– Czyżby wcześniej specjalnie próbowała go sprowokować? O co jej chodzi? Nie
rozumiał jej zachowania. Potrzebował jednak jej pomocy. W tej chwili tylko ona
była w stanie cokolwiek zdziałać.
-
Chciałbym, żebyś mi pomogła. – Potarł palcami oczy i ucisnął na chwilę nasadę
nosa. Nie było jeszcze południa, a on już był zmęczony. – Ginewra jest bardzo
osłabiona. Dziś rano zemdlała. Muszę ją jakoś przekonać do jedzenia. Już
od kilku dni się głodzi. Poza tym dostałem eliksir na jej plecy.
Tylko że kilka minut temu stwierdziła, że prędzej się zabije, niż da się
dotknąć komuś z rodu Malfoy'ów. – Nie hamował goryczy w swoim głosie. Wpatrywał
się uparcie w swoje ręce. Czuł na sobie jej palący wzrok.
- Weasley'owie i te ich
charakterki... – mruknęła pod nosem. – Ty jej nie kochasz, prawda? – Przez chwilę zastanawiał się, czy
kłamstwo nie przyniosłoby mu większej korzyści. To jednak byłoby wobec niej nie
w porządku. Skoro liczył na jej pomoc, musiał być szczery. Pokręcił przecząco
głową. Jakby tylko na to czekała, bo zaraz wystrzeliła z kolejnym pytaniem. –
Więc po co chcesz się z nią ożenić? – Spodziewał się tego pytania, ale trudno
mu było na nie odpowiedzieć. Milczał przez kilka minut, zbierając myśli.
- Bo tylko w ten sposób
oboje będziemy bezpieczni, bez względu na to, jak skończy się wojna… Bo
chciałbym dołączyć do Zakonu Feniksa i zająć miejsce Snape’a … bo chcę
zniszczyć śmierciożerców z pomocą Zakonu… – te najbardziej logiczne argumenty
wydawały mu się najwłaściwsze, ale ona ciągle nie wyglądała na zadowoloną i
chętną do współpracy.
-
Jak dla mnie,
tylko pierwsze zdanie jest odpowiedzią na moje pytanie. Resztę mógłbyś zrobić i
bez ślubu. – Była nieugięta w wydobywaniu z niego prawdy. Już wiedział, jak
czuł się Potter, kiedy Hermiona przystępowała do ataku. Z ciężkim westchnieniem
wstał i podszedł do kominka. Zaklęciem rozpalił ogień i przyglądał się, jak
płomienie pochłaniają drewno. Dopiero kiedy poczuł żar buchający z paleniska, zaczął
mówić.
-
Do czasu tego
gwałtu
na Ginny i ataku twoich przyjaciół na mnie nie myślałem o ślubie. Dopiero
potem. Musiałem wymyślić coś bardzo oryginalnego, w końcu kilku starszych
śmierciożerców miało większe zasługi. Nie mogliśmy pozwolić, żeby ktoś inny
dzięki twojej przyjaciółce zyskał dostęp do Zakonu... – W końcu odwrócił się w
jej stronę i popatrzył na nią. Słuchała go w skupieniu. – Ty
byłaś równie cenna, mimo że twoi rodzice są mugolami. Przyjaźnisz się z
Potterem, dlatego Snape prosił o ciebie. Natomiast cała rodzina tego rudzielca
należy do Zakonu. Musiałem wymyślić coś, co by ją chroniło niezależnie od tego,
czy byłbym w pobliżu, czy nie... A w ten sposób będzie bezpieczna. Żaden
śmierciożerca nie odważy się jej tknąć. – Miał nadzieję, że tyle jej wystarczy, że nie
będzie dalej drążyć tego tematu. Nie chciał mówić jej wszystkiego. To było zbyt
osobiste. Ból był zbyt świeży.
- A
Voldemort?
– No tak. Najgoźniejszy z nich wszystkich... Snape widocznie nie pozwolił jej
jeszcze poznać wszystkich tajemnic.
-
Daj spokój Voldemortowi. To nie on jest dla niej zagrożeniem. Są jednak
śmierciożercy na tyle ambitni, by myśleć, że mogą zająć jego miejsce... Dlatego lepiej, byście
obie znowu znalazły się pod opieką Zakonu.
- Nic z tego nie rozumiem. – Nie zamierzał jej nic
więcej mówić, pomimo że w jej oczach widział ten sam głód wiedzy, który
okazywała w Hogwarcie.
- Na razie nie musisz rozumieć – powiedział to głosem,
jakiego często używał jego dziadek, kiedy jeszcze żył. Twardym, nieugiętym,
nieznoszącym sprzeciwu.
- No dobrze. - Powiedziała po dłuższym namyśle. Miał
wrażenie, że ustąpiła tylko dlatego, że miała zamiar wyciągnąć te informacje od
Snape'a. Od razu jednak wróciła do poprzedniego tematu. Na jego nieszczęście
oba były równie trudne. – A czy jest jakakolwiek
szansa, że stworzycie szczęśliwe małżeństwo?
- Nikła. Musiałaby mnie zaakceptować jako
swojego męża... – Zagryzła wargę w zamyśleniu.
- A jeśli tego nie zrobi? – Jej głos był
niepewny. Jakby obawiała się odpowiedzi.
- W arystokratycznych rodach to się zdarza. Ważniejsze są koneksje i
pieniądze niż uczucia. W takim wypadku wystarczy, że urodziłaby
mi syna a potem mogłaby żyć, jak by jej się podobało. Oczywiście mogłaby korzystać ze
wszystkich przywilejów, jakie niesie ze sobą nazwisko Malfoy. Pod warunkiem, że
nie miałaby
dzieci z innym... – Sam nie wiedział, czy potrafiłby tak żyć, nie chciał jednak
całkowicie przekreślać jej szczęścia. Jeśli miałaby znaleźć je daleko od niego
lub nawet w ramionach innego, nie miał prawa jej tego zabraniać.
- Nie sądzę, by ona się
na to zgodziła... Ale to chociaż jest jakieś
pocieszenie...
-
Jest tylko jeden problem. Ja chcę mieć dużą, pełną rodzinę. – Musiał ją bardzo
zaskoczyć tymi słowami. Mógł powiedzieć więcej. Nie chciał jednak tłumaczyć
jej, że tak chce spełnić marzenie swojej matki. To ona chciała mieć więcej
dzieci... Dać mu rodzeństwo, ale ojciec uważał to za zbyt ryzykowne...
-
Nie zawsze można mieć to, czego się chce. – Jej ciche słowa przerwały ponury tok jego
myśli. Były takie prawdziwe, ale nie zgadzał się z nimi. Zrobi wszystko, co
tylko będzie trzeba, żeby nie okazały się prawdą w jego przypadku.
-
Mylisz się. Ja
zawsze
dostaję
to, czego chcę.
Na początku jak zaczęłam czytać byłam lekko zagubiona, może to dlatego, że dawno nie było rozdziału :P
OdpowiedzUsuńZachowanie Ginny jest zrozumiałe, ale mimo to mam nadzieję, że uda się ją przekonać, że to DRACO, nie LUCJUSZ. No i może... coś będzie z tej parki?
Nie do końca rozumiem postępowanie Dracona... Znaczy rozumiem i nie rozumiem, to skomplikowane xD
Stęskniłam się za Twoim Sevmione, tak więc mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiem się, co u Seva i Miony :D
Uściski!
Mio :*
Muszę się przyznać, że to początkowe zagubienie to był mój celowy zabieg. Chciałam żebyście się chwilę zastanowiły o kim mowa. czy to Draco, Sev a może ktoś zupełnie inny...
Usuńprawdopodobnie kolejny rozdział będzie o Mionie i Sevie ale to się okaże w trakcie pisania ;-)
pozdrawiam rapsodia89
JAAAA!!! Jestem pierwsza, jak faaajnie.
OdpowiedzUsuńno więc, nie zaczyna się zdania od więc!
Migotku masz techniczną literówkę!
Ha! złapałam cię!
Co do rozdziału... wiesz co o nim myślę, UWIELBIAM DRACONA
mimo że najchętniej widzę go z Hermioną, nie wiem co wy macie do tych starszych mężczyzn, ja naprawdę, może to mała różnica... wyjaśnię wam to prywatnie w naszej wesołej konferencji.
Dracona kupuję w tej wersji, co zresztą wiesz, rozmowa plastyczna i naturalna, zresztą nareszcie są emocje w ich głosach, tak jak prosiłam, jesteś cudowną kreatorką tego świata... powodujesz, że mam ochotę na więcej, a opowieść nigdy się nie nudzi... cudownie ubierasz w słowa to, co opisałaś mi za pomoca tasiemca....
Nie łudź się, ja na pewno zadzwonię po więcej... ta opowieść mi się nigdy nie znudzi.
Twój Alex....
Długo wyczekiwany rozdział:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ale zaskoczyłaś mnie rozdziałem o Ginny i Draco. Spodziewałam się o głównej parze, bardzo czekałam na ich zachowanie po zejściu czarnej magii z Severusa:)
Pokazałaś Draco od innej strony takiej czułej i troskliwej jednak z pewną dozą rezerwy. Aż skręca mnie z ciekawości jak Draco przebije się przez skorupę strachu i niufności Ginny i w jaki sposób zyska jej zaufanie.
Jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam
Kasia
No nareszcie :)
OdpowiedzUsuńTeraz moge spokojnie komentowac. Rozdzial super - ciagle mialam wrazenie, zwlaszcza na poczatku, ze chodzi o Seva i Mione, ale jak przeczytalam blond wlosy, to na chwile cofnelam sie do poprzedniego rozdzialu. Czekam na nastepny i zapraszam do mnie www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com
Pozdrawiam Tora no Hana
Ps jak mozesz to wylacz weryfikacje obrazkowa :*
tak tak za twój blog miałam się zabrać już z dziesięć razy. postaram się przeczytać w pierwszym wolniejszym terminie... niestety pewnie będzie to dopiero po świętach ;-/
UsuńWspaniały rozdział - to dlatego, że jest w nim tyle mojego idealnego Dracona. Te słowa o pełnej rodzinie... ummm lukier na moje serce. Bardzo też podoba mi się podsumowanie - to, że on zawsze dostaje to czego chce. To przecież takie oczywiste... :) Ciekawa jestem, jak poprowadzisz ich wątek i w ogóle ile jeszcze planujesz rozdziałów? A może wszystko wyjdzie samo, spontanicznie? W każdym razie życzę Ci weny i Powodzenia na nieco nowej blogowej drodze :D
OdpowiedzUsuńVenetiia Noks
PS. Mówiłam już, jak się ciesze, że piszesz dalej? :)
cieszę się, że podoba ci się mój Draco sporo włożyłam w niego pracy. nie wiem dlaczego o Severusie zawsze łatwiej mi się pisze. może to przez to, że jeszcze nie pisałam jego perspektywy... zawsze to ktoś go opisuje ale już niedługo i z tym będę musiała się zmierzyć.
Usuńco do rozdziałów to przewiduję minimum 20 ale mroczne się dość szybko rozrastają w mojej głowie... początkowo to miało być tylko kilka notek. ;-)
Ekstra, nie mogłam się już doczekać aż przejdziesz na blogspot'a :) łatwiej mi się czyta i w ogóle :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału- świetny. Podoba mi się parring- Ginny & Draco, ale wolę go z Hermi. Jednak, Twoje opowiadanie przekonało mnie do parringu Hermiona i Severus :)
Pozdrawiam i życzę weny :)
J.M.K.
W końcu nowy rozdział!Bardzo mi się podobał choć także byłam trochę zagubiona na poczatku:) fajnie, że ten rozdział nie był aż tak mroczny:) super, że ukazałaś swoje opowiadanie z innej strony:) czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że będzie Sevmione:3 pozdrawiam, kassi.
OdpowiedzUsuńSuper! Już nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńSpędziłam ostatnich kilka dni na czytaniu Twojego opowiadania i właśnie teraz o 4:04 nad ranem, skończywszy czytanie najnowszej części postanowiłam napisać coś od siebie, zwłaszcza, że wielokrotnie o komentarze prosiłaś :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotkałam się z takim spojrzeniem na bohaterów JK, na miłość Snape'a i Hermiony, która - co naprawdę zaskakujące - wciągnęła mnie bez reszty, jakkolwiek nie do końca rozumiem co się między nimi dzieje i co w magicznym świecie dzieje się w ogóle. To intrygujące, próbując zrozumieć zostałam tu na dłużej i poznałam bliżej bohaterów.
Mam już swoich ulubieńców, wiadomo. Zakochałam się w tajemnicy bezustannie towarzyszącej Draconowi i ludzkim Voldemorcie, którego nie umiem wyobrazić sobie inaczej niż jako przystojnego młodzika. Chcę poznać ich bliżej.
Nie wiem, czy mój komentarz coś wnosi, ale sama czasem piszę i zapewne chciałabym, będąc w Twojej sytuacji, poznać reakcje czytelników. Zatem: jestem porażona, zaintrygowana, zakochana, wściekła... i chcę więcej! Mam nadzieję, że kolejna część ukaże się jak najszybciej!
Pozdrawiam
dziękuję bardzo za tak ciepłe słowa. staram się pisać jak najszybciej. mam już część kolejnego rozdziału więc już niedługo mam nadzieję będę mogła go opublikować.
Usuńpozdrawiam rapsodia89
27 rozdziałów w jeden dzień jakiś wyczyn, ale nie mogłam po prostu zasnąć nie wiedzieć co dalej. Jestem wielką fanką GW/DM, a jak do tego do chodzi pikanteria, seks gwałt, miłość, ludzki (?) Voldemort, to już wgl się rozpływam.
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie nawet na maleńkie prośby:
-Błagam niech Gin szybko przejdzie ta złość i zacznie się dziać coś bardziej no wiesz miłostkowo, albo chociaż pożądanie i te sprawy. Nie wskazane mi się jest denerwować a mnie krew zalewa jak ona go tak powierzchownie ocenia. Po przeczytaniu ŹRÓDŁA (10 razy) nie pasuje mi już ten jej dziecinny momentami charakter (choć współczuje jej tych wszystkich przeżyć) i to jej osądzanie więc mam nadzieje że to długo nie będzie trwać o co bardzo proszę.
-Obawiam się że opowiadanie nie skończy się ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE czyli Draco/Ginny i Snape/Hermiona love forever and ever, a Voldi powrót do ludzkości, dla tego (i tu szykuj się na szok i nienawiść do mnie) błagam (na kolanach) jeśli istnieje maleńki cień nadziei napisz dla mnie alternatywne zakończenie ze szczęśliwym zakończeniem nawet jeśli będzie ono tandetne przesłodzone i nie będzie ci się podobać. Zlituj się nad przewrażliwioną kobietą która potem siedzi,ryczy i nie może się pozbierać przez cały dzień jakby dostawała depresji.
Uff ale się napisałam. I oczywiście cię kocham i każde słówko tego opowiadania, dodaj go kiedyś w całości (jak porzucisz go przez ukończeniem nogi z dupy powyrywam) na chomika czy gdzieś bo ja lubie opowiadania czytać po 20 razy a z tymi blogami to różnie jest.
Tak czy siak dobranoc i śle kilogramy weny ♥
nie wiem dlaczego zakończenie miało by nie być Happy Endem jeszcze nie wszystko przemyślałam ale myślę, że przynajmniej część twojej prośby będę w stanie spełnić.
Usuńza kilogramy weny bardzo dziękuję na pewno ją zużyję ;-)
Od dwóch lat nie sięgałam po fanfiction, ani po ten parring. Ale wczoraj naszła mnie ochota, żeby poczytać i powiększyć zasób znanych mi opowiadań. Powiem szczerze, że bardzo się cieszę, że trafiłam właśnie na Twojego bloga. Bardzo fajna rozegrana fabuła i motyw niewolnicy. Inaczej niż znałam do tej pory. Chociaż trochę przeszkadza mi to, że cała akcja toczy się jakby od seksu do seksu. Brakuje mi jakiegoś wątku odbiegającego od relacji damsko-męskich między Hermioną a Sevem. Jeżeli zaś chodzi o wątek z Draco i Ginny, to bardzo cieszę się, że go nie spłyciłaś. Mam na myśli odpowiedź Draco na pytanie o miłość. Gdybyś napisała, że ją kocha, albo że podkochuje się w niej od czasów szkolnych to byłoby zbyt słodko i lekko mdło. A Tobie udało się świetnie to wyważyć :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3 powodzenia i dużo Pana Wena
OdpowiedzUsuńCzemu alex przeczytał dużo pana męża?
UsuńWujek alex targa się za uszy... co za skosmacenie! To wasza wina, niedobry Elfie i skosmacona Migotko, zastanawiam się, kto kogo krzywi w tym układzie? Ale my chyba się dobrałyśmy...takie trzy koła zębate, każde napędza kolejne... aż się wykoleimy!
O zegarku opowiem prywatnie, mam nadzieję, że prezent się podobał i było duuużo pana Mę...znaczy Wena.
Całuję Świątecznie....
twój Alex
i zapraszam do mnie, skoro tak wielbisz....
bo na dniach zakończenie powinności, ten rozdział ma już 12 stron! sama się przerażam, u nas śnieg....
www.coseeterne.wordpress.com
Ach Draco... ten to jest psotny czasem wychodzi mi tak sam z siebie a czasem muszę się nad nim porządnie zastanowić żeby nagle nie zrobić z niego ciepłej kluchy co zupełnie by mi tu nie pasowało.
Usuńhmmm a jeśli chodzi o Severusa i Herm to będzie się działo jeszcze sporo. mam nadzieję że będzie Ci się podobało.
Ojej ! Nie wiem co powiedziec.. Jestes pro elo koksem ! To jak piszesz i o Merlinie! TO JEST PIEKNE !!!! :00000 BRAK SŁÓW , CUDO CUDO CUDO :*:*:*:*:* 💛💙💜💚❤💔💗💓💕💖💞💘💌💋💍💎
OdpowiedzUsuńOch nie mogę się doczekać dalszych części. Jeden dzień wystarczył aby zakochać się w tej historii.
OdpowiedzUsuńAngelika. W
Twoje opowiadanie jest niesamowite, strasznie wciąga. Twój styl pisania, opisy uczuć, fabuła, pomyśł, zwrot wydarzeń.. Jest rewelacyjny. Nie mogę się doczekać, aż napiszesz coś nowego i mam nadzieję, że twój blog będzie miał jeszcze wieeeele rozdziałów.
OdpowiedzUsuńżyczę ogromniastej weny, Ewelina.
Jak tam idzie pisanie? :) zaglądam tu prawie codziennie, bo chcę dodać ci otuchy i wsparcia, lecz nie umiem, więc tylko pytam. Jak się czujesz po świętach? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny J.M.K.
W końcu dotarłam do kresu opublikowanych rozdziałów. Większość fan fiction to gnioty, ale Twój tekst na szczęście do nich nie należy. Ba! Jest nawet dobry, pomijając pewne niedociągnięcia (błędy logiczne i lekka niepewność językowa). Wszystko jednak się równoważy poprzez naprawdę świetne sceny erotyczne, od których robi się gorąco - bez zbędnych upiększeń, czy też wulgarnego podejścia do sprawy. Zdecydowana rzadkość.
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę się uczepić faktu, że nie wiem, dokąd zmierza fabuła. Mam jednak wrażenie, że po powyższym rozdziale zaczyna to nabierać sensu. Dobrze by było jednak zarysować wyraźniej główny motyw tej historii.
Jedna z ciekawszych, jakie czytałam. I lepiej napisanych. Choć nie będę ukrywać, że gdybym była Twoją betą, w niektórych miejscach przetrzepałabym Ci tyłek na drugą stronę. Ale od tego masz Pana Wena...
Ach, czyli idziemy w kierunku malfoyowskich tekstów: ,,ja zawsze dostaję to czego chce" - tylko, że u Ciebie nie wyszedł ckliwie, a zadziornie, że aż sama mam ochotę zostać niewolnicą Draco. Nie wierzę, że została mi tylko jedna część do przeczytania, co za strata, mam nadzieję, że niedługo znowu coś dodasz. :)
OdpowiedzUsuńSalvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/
PS zostawie Ci wyczerpujący komentarz pod ostatnią częścią, teraz chcę dalej czytać!
GENIALNE, NIESAMOWITE (i inne takie przymiotniki) zakonczenie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie
OdpowiedzUsuń