Dzisiejsza część dedykowana jest Rose Johnson. ;-) W tym rozdziale występuje kilka rosyjskich zwrotów. Zapisałam je
fonetycznie dla ułatwienia. Raczej niewiele osób poradziłoby sobie z
cyrylicą a na końcu znajdziecie tłumaczenie. podziękowania jak zwykle
lecą do Małej_Mi. No już nie zanudzam. Edit: widząc liczbę odwiedzin z ostatniego tygodnia mam do Was czytelnicy pytanie... Czy z zostawieniem komentarza jest jakiś techniczny problem?:
Znowu przemierzali korytarze, tym razem jednak atmosfera była
zupełnie inna. Napięta. Zaczynało świtać, ale w posiadłości panował
dziwny ruch. Co chwilę napotykali jakiegoś śmierciożercę. Kilku z nich
było pijanych. Jeden nawet próbował ich zaczepić, ale kiedy usłyszał
kilka ostrych słów, od razu odszedł. Hermiona zaczynała już myśleć, że
dotrą w miarę spokojnie do ich komnat. Zostało im kilkadziesiąt metrów
do przejścia, kiedy na ich drodze stanął ciemnowłosy mężczyzna. Nie od
razu go poznała. Dopiero kiedy się odezwał, rozpoznała jego głos.
- Severusie, musisz mi pomóc. Moja niewolnica jest w fatalnym stanie.
Rostorow się do niej dorwał. – Nie wiedziała, jak interpretować jego
zachowanie, głos miał trochę zdenerwowany, ale nie spieszyło mu się z
zaprowadzeniem ich do poszkodowanej.
- Nie mogłeś go powstrzymać? – Severus niechętnie wszedł do pokoju za Carrow'em, ciągnąc ją za sobą.
- Byłem na ceremonii Weasley, a on jest moim gościem. Nie sądziłem,
że znowu to zrobi. Odciągnąłem go i upiłem – wskazał na rozwalonego na
kanapie mężczyznę, budową przypominającego niedźwiedzia. Chrapał głośno.
– Może zostaw ją tutaj. Twoja niewolnica nie musi jej oglądać. Ta
idiotka wygląda jak krwawa jatka. – Severus spojrzał znacząco na
śpiącego. – Nim się nie martw, wlałem w niego tyle alkoholu, że przez
tydzień się nie podniesie.
- Czekaj tu na mnie i ani piśnij. – Magia zafalowała wokół niej. Jego
ton był ostry, ale kiedy puszczał jej ramię, pogładził palcami jej
skórę. Poszedł za Amycusem do drugiego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Stała tam kilkanaście minut, słuchając każdego szmeru i jęku
dobiegającego zza ściany. Wyczekując upragnionego odgłosu kroków. Nerwy
miała bardzo napięte. Głośne chrapanie przeszkadzało jej w nasłuchiwaniu
i dodatkowo napełniało lękiem. Rozglądała się, szukając czegoś, co
skutecznie zajęłoby jej myśli na czas oczekiwania, ale nic takiego nie
znalazła. Mijały kolejne minuty, a Hermiona niecierpliwiła się coraz
bardziej. W pewnej chwili głośny okrzyk cierpienia zmroził jej krew w
żyłach. Postąpiła krok naprzód, ale i ją zalała fala bólu. Severus kazał
jej czekać. Nawet nie zwróciła uwagi, że po wrzasku rannej chrapanie
nagle ustało.
Naraz wielka dłoń zakryła jej usta, niemal zupełnie blokując dopływ
powietrza również do nosa. Druga oplatała ją w pasie, przyciskając do
męskiego ciała. Chciała krzyczeć, choć kolejne fale bólu spowodowane
zaklęciami Malfoy'a zalewały jej ciało. Z jej ust jednak wydobywał się
tylko cichy, niezrozumiały bełkot. Próbowała się wyrywać, ale mężczyzna
był zbyt silny. Ręka z jej talii na chwilę zniknęła, ale to wcale nie
oznaczało ratunku. Wręcz przeciwnie, z jednym wypowiedzianym z silnym
akcentem zaklęciem zniknęła większość jej nadziei.
- Silenzio – jego oddech tuż przy jej uchu napawał ją
strachem i obrzydzeniem. – Ty nje krić, maljeńkaja, mjenja bolit gaława.
– Rękami sunął po jej ciele, a ona starała się je strząsnąć, ale nie
miała szans w porównaniu z jego siłą. – Maljeńkaja krasawica. Da, ja
oćjeń ljublju kagda żjenścina srożytsja. – Nie rozumiała jego słów ale
wypowiadał je bardzo zadowolonym głosem. Szarpała się coraz mocniej.
Zaczął podwijać jej suknię. Próbowała skupić swoją magię, ale jego ręka
poruszająca się w górę jej uda skutecznie ją rozpraszała. – Kakaja u
tjebja mjaćkaja korza. – Kopała go po nogach, uderzała łokciami i za
wszelką cenę chciała się uwolnić. Zaczęła szukać wzrokiem czegoś, co
narobiłoby wystarczająco hałasu, by zaalarmować Severusa. W końcu
dostrzegła ozdobną wazę, ale ta stała na stoliku kilka metrów dalej.
Nadepnęła mu na palce, chcąc go zaskoczyć, ale on tylko roześmiał się do
jej ucha. – U mjenja sjurpriz dla tjebja. – Do tej pory myślała, że
chciał ją po prostu zgwałcić i to samo zrobił z niewolnicą Carrow'a, ale
on wyciągnął wielki myśliwski nóż. Zaczął jego czubkiem przesuwać po
odkrytych częściach jej ciała. W kilku najwrażliwszych miejscach ukuł ją
lekko, tylko na tyle, by pociekła krew. Naciął skórę na jej dekolcie.
Teraz miał już problem z utrzymaniem jej jedną ręką. Usadził ją na
pobliskim fotelu i przywiązał zaklęciem. Patrzył na nią z chłodem w
oczach, jakby ją oceniał lub nad czymś się zastanawiał. Znowu
kilkakrotnie zagłębił czubek noża w jej ciele, tworząc jakiś wzór. Ból
nie był bardzo mocny, znosiła już gorszy. Była jednak przerażona głównie
dlatego, że nie mogła nic zrobić. Zaklęcia były silne, a ona już nie
miała sił. W myślach wołała Severusa, ale on nie przychodził, choć był
zaledwie za jedną ścianą. Wydawałoby się, że tak wielki, do tego tak
pijany mężczyzna powinien wywołać wiele hałasu, ale nie… On poruszał się
i mówił bardzo cicho, jakby wiedział, że jeśli zakłóci tę ciszę, ktoś
ją uratuje. To było zastanawiające, zupełnie jakby alkohol, o którym
mówił Carrow, w ogóle na niego nie działał. Nie wiedziała już, co ma
myśleć, była zupełnie zdezorientowana. Ręka z nożem nawet mu nie
zadrżała. Skończył wycinać wzór na jej mostku i wzrokiem szukał
kolejnego miejsca na swoją krwawą twórczość.
Niespodziewanie złapał ją za podbródek, ściskając mocno. Miała
wrażenie, że kość zaraz pęknie. Jej usta ułożyły się do kolejnego
niemego krzyku. Klinga nieubłaganie zbliżała się do jej twarzy.
Szarpanie się i próby krzyków nic nie dawały, a tylko jeszcze bardziej
potęgowały zmęczenie. Do tego dochodził czasem jednostajny pulsujący
ból, wywoływany zaklęciami z ceremonii. Nóż znowu przeciął jej
delikatną skórę. Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia i strachu zarazem.
Ostrze obrysowywało linię jej ust. W nozdrzach miała metaliczny zapach
krwi. Tylko siłą woli utrzymywała się przy świadomości. Nie chciała
zemdleć. Nie mogła sobie na to pozwolić, musiała walczyć. Usta piekły ją
żywym ogniem. Odrzuciła głowę z całych sił, kiedy uścisk zelżał, ale to
spowodowało tylko tyle, że nóż ześliznął się z jej warg i naciął
również policzek. Mężczyzna zaklął pod nosem i pokręcił głową nad
efektem. Krew powoli ściekała jej po szyi i łączyła się z tą płynącą z
rany na dekolcie. Ciepłą ciecz czuła już na brzuchu. Znowu patrzył na
nią tym oceniającym wzrokiem. Po kilku minutach jednak musiało mu się to
znudzić. – Njet, njet. Eto użje było. My pajdjom iskat łutszoj igry. –
Zniszczył krępujące ją sznury. Znowu przydusił ją do siebie. Jego
cuchnący oddech przyprawiał ją o mdłości. Zacisnął rękę na jej szyi i
zaczął powoli iść w stronę drzwi. Ona szła nieporadnie za nim. Z każdym
kolejnym krokiem ból narastał. Znowu próbowała krzyczeć, pomimo
cierpienia, jakie jej to sprawiało. Zaklęcie obcokrajowca jednak było za
silne. Byli już niemal przy drzwiach, kiedy Hermiona dostrzegła swoją
szansę. Bardzo blisko stała otwarta szafka. Zaczęła się mocniej szamotać
i przesuwać w tamtą stronę. Ręką jednak wciąż nie mogłaby dosięgnąć.
Ostatkiem sił rzuciła się w stronę szafki i zamachnęła nogą. Drzwiczki
zamknęły się z hukiem. Mężczyzna nie spodziewał się tego, ale i tak nie
wypuścił jej z objęć. – I szto ty chotjeła zdjełać? – Usłyszała za sobą
jego rozbawiony głos. W tym samym momencie drzwi do pokoju, gdzie
leżała ranna niewolnica, otworzyły się i stanął w nich Severus.
- Drętwota.
Zaklęcie ugodziło mężczyznę tuż ponad jej głową, ale ona nadal tkwiła
w uścisku jego ramienia. W oczach zakręciły jej się łzy ulgi, ale nie
pozwoliła im spłynąć. Dobrze wiedziała, że jeśli dostałyby się do jej
ust, ból odebrałby jej resztki świadomości. Severus podszedł szybkim
krokiem i uwolnił ją. Zanim upadła na ziemię, złapał ją i na sekundę ich
spojrzenia się spotkały. Dostrzegła w jego oczach wściekłość, ale zaraz
zastąpiła ją pustka. Ta sama, jaką powodowała czarna magia. Jej pan nie
pomógł jej wstać, tak jak się spodziewała, za to pchnął ją za siebie.
Upadła. Więcej na nią nie spojrzał, tylko wrócił wzrokiem do
obcokrajowca.
- Rostorow. Czyżbyś nie zauważył podczas zebrania, że ta konkretna
niewolnica należy do mnie? – uwolnił go od działania zaklęcia.
- Ja był daljeko, nie uwidził…
- Łżesz! Cruccio! – słyszała, jak mężczyzna z krzykiem opada
na kolana, ale nie chciała na to patrzeć. Odwróciła wzrok. Dywan usiany
był kropelkami jej krwi. Zadrżała. Po raz kolejny tej nocy przechodziła
przez koszmar. Nie chciała tego słuchać, nie chciała patrzeć, jak
Severusa ponownie ponosi czarna magia. Odsunęła się trochę, a ból jakby
zelżał. Zaklęcia Malfoy’a ciągle działały. Chciała, żeby w końcu ból
ustał, więc odnalazła wzrokiem miejsce, gdzie zostawił ją wcześniej
Severus, i przeczołgała się tam. Nie miała siły wstać. Usiadła,
podciągnęła nogi i schowała głowę między kolanami. Zaczęła mruczeć jakąś
sobie tylko znaną melodię, aby zagłuszyć krzyki. Nie chciała nawet
wiedzieć, jakie zaklęcia rzuca Severus. Chciała tylko, żeby to wszystko
się skończyło. Chciała do domu…
Nie wiedziała, ile czasu tam siedziała, nie wiedziała nawet, co się
wokół niej dzieje. Była tylko ona i ta melodia. Kołysała się delikatnie w
przód i w tył, była jak w transie. Dopiero czyjś dotyk na ramieniu
wytrącił ją z tego dziwnego stanu. Poderwała się przerażona. Dopiero po
chwili zrozumiała, że te dwie puste dziury, w które patrzy, to oczy
Severusa. Zadrżała mimowolnie.
- Idziemy – jego głos był stanowczy. Jak zwykle, złapał ją za
nadgarstek i pociągnął za sobą. Zdziwiła się, że w ogóle jest w stanie
stawiać kroki. Nagle potknęła się. Gdyby nie jej pan, pewnie by upadła.
On jednak na nią nawet nie spojrzał, tylko pociągnął mocniej za sobą.
Odwróciła się tylko po to, by zobaczyć, o co się potknęła. Na podłodze
leżało ciało jej dręczyciela. Całe zakrwawione. Jej wzrok zahaczył
jeszcze o ich gospodarza. Stał z założonymi rękami, jego twarzy wyrażała
niesmak. Zanim zamknęły się za nimi drzwi, usłyszała jeszcze głos
tamtego.
- Zniszczyliście mój ulubiony dywan!
Po chwili Severus wyciągnął różdżkę. Pociągnął ją tak, że się z nim
zrównała krokiem, i rzucił kilka zaklęć. Ból spowodowany ranami niemal
zniknął, ale nadal nie odważyła się otworzyć ust. Niespełna dwie minuty
później znaleźli się w ich komnatach. Mężczyzna puścił ją i od razu
poszedł do magazynku z eliksirami. Ona stała tam, gdzie ją zostawił, nie
wiedząc, co ma ze sobą zrobić.
- Masz, posmaruj tym skaleczenia – wetknął jej w bezwładną rękę mały
słoiczek i zacisnął palce. – Nie będzie blizn. A teraz idź się umyj i
nie pokazuj mi się więcej. Najlepiej idź do pokoju, gdzie spał Draco, i
zamknij za sobą drzwi. Idź – popchnął ją lekko w stronę łazienki, a ona
wykonała polecenie. Zrzuciła z siebie ubranie i weszła pod zimną wodę.
Czuła się odrętwiała i bezwolna. Powoli zaczęła zmywać z siebie krew.
Rozmazana czerwona ciecz pokrywała prawie całą przednią połowę ciała.
Umyła włosy. Stała pod prysznicem bardzo długo, ale tym razem po nią nie
przyszedł. W końcu zakręciła wodę, owinęła się ręcznikiem i wzięła do
ręki słoiczek. Gęsty biały krem pachniał jakoś znajomo, ale jej umysł
nie potrafił odnaleźć nazwy. Dopiero teraz spojrzała w lustro. Bała się
tego, co może zobaczyć. Najpierw obejrzała usta i policzek. Zasklepione
cięcie wyglądało okropnie. Skóra była napuchnięta i mocno
zaczerwieniona. Dziewczyna niemal mechanicznymi ruchami nałożyła na nią
grubą warstwę kremu. Dopiero później spojrzała na dekolt. Z dziwną
fascynacją oglądała makabryczne piękno wzoru. Lilia w pełnym rozkwicie.
Sześć idealnie wykrojonych płatków, oddanych z wieloma szczegółami.
Jakby z zastanowieniem nabrała maści i pokryła również tę ranę. Patrzyła
jak krem szybko się wchłania. Jeszcze raz posmarowała usta i dopiero
potem wyszła z łazienki.
Zaskoczył ją hałas dobiegający zza zamkniętych drzwi, prowadzących do
saloniku. To musiał być Severus. Dopiero teraz docierało do niej
znaczenie jego słów. Kazał jej iść do pokoju i zamknąć się w nim.
Próbował sam zapanować nad czarną magią. To mogło być bardzo
niebezpieczne. Mógł zrobić sobie krzywdę. Żałowała teraz, że nie czytała
więcej na ten temat, ale jedyne informacje, jakie mogła znaleźć,
znajdowały się w Dziale Ksiąg Zakazanych. Stanęła pod drzwiami i
nasłuchiwała przez chwilę. Słyszała stłumione przekleństwa i jakieś
hałasy, jakby ktoś czymś rzucał. Zawahała się, ale nacisnęła klamkę.
Salonik był pusty. Niepokojące dźwięki dochodziły z gabinetu. Niemal bez
udziału woli ruszyła w tamtym kierunku. W świetle wschodzącego słońca
dostrzegła zarys pleców Severusa, opierał się rękami o biurko, oddychał
ciężko. Podłoga usiana była księgami i szczątkami jakiegoś wazonu. Już
miała podejść, kiedy jednym zamaszystym ruchem strącił z blatu jakieś
papiery i kilka książek. Z jego gardła wydobyło się coś pomiędzy rykiem a
warknięciem. Złapał się za głowę i pochylił do przodu. Chciała
powiedzieć coś, ale zaklęcie uciszające ciągle działało. Coś w niej
narastało, ale nie potrafiła określić tego uczucia, na pewno nie był to
strach. Podeszła i dotknęła lekko jego ramienia. W następnej sekundzie
stała oparta plecami o regał, a on wpatrywał się w nią z desperacją w
oczach.
- Pojebało cię, Granger? Miałaś nie wyłazić. – Nic nie odpowiedziała,
patrzyła mu wciąż prosto w oczy. – Pamiętaj tylko, że sama się w to
wpakowałaś. – W następnej chwili czuła już tylko jego usta, zęby, język.
Były wszędzie... No, prawie. Jej usta i dekolt skrzętnie omijał, za to z
pasją przyssał się do piersi, przykrytej tylko satynowym szlafrokiem.
Zamknęła oczy. Nie chciała myśleć, nie chciała przypomnieć sobie znowu
tekstu z książki… Nie chciała wiedzieć, co może się stać, jeśli nie uda
mu się zapanować nad magią, którą znów w sobie rozbudził. To jednak był
najlepszy sposób na jej poskromienie.
Dopiero kiedy jej rozgrzana skóra spotkała się z chłodem pościeli,
zorientowała się, że zaniósł ją do łóżka. Jego ręce błądziły po jej
ciele. Za rękami wędrowały usta. Przygryzał jej skórę a potem lizał. Nie
był delikatny, ale to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Była mu
potrzebna, tylko to się liczyło. W końcu znalazł się nad nią. Czuła jego
ciężar na sobie. Schował twarz w jej włosy i wszedł w nią głęboko.
Zaskoczona intensywnością doznania wstrzymała oddech. Uczucie było
niesamowite, brał ją szybko i mocno, jednak nie tylko to wywoływało
ciarki na jej skórze. Całą sobą czuła ulatującą z niego magię. Poruszał
się nad nią, a ona wychodziła na przeciw jego pchnięciom. We włosach
czuła jego ciepły, szybki oddech. Zaciskała spazmatycznie ręce na jego
ramionach, wyginała ciało w łuk i przyjmowała go. Należała do niego.
Gdyby mogła, krzyczałaby na całe gardło. Przyjemność narastała w niej z
każdą chwilą. Jej mięśnie zaciskały się na nim. Wspólny orgazm
wstrząsnął nimi jak wielki wybuch. Hermiona szeptała jego imię, nie do
końca jeszcze wiedząc, co się z nią dzieje, ale on tego nie słyszał.
Ostatnim, co ona usłyszała tej nocy… tego ranka, był jego głos tuż przy
jej uchu:
- A jednak głupota Gryfonów nie zna granic, i pomyśleć, że jeszcze niedawno łudziłem się, że jest inaczej.
Małe tłumaczenie. Myślę że większość z was przynajmniej po części
zrozumiała. Rosyjski ma prawie identyczną gramatykę jak polski jednak
część słówek jest zupełnie innych.
Ty nje krić, maljeńkaja, mjenja bolit gaława - nie krzycz mała, boli mnie głowa.
Maljeńkaja krasawica. Da, ja oćjeń ljublju kagda żjenścina srożytsja
- Mała ślicznotka. Tak lubię kiedy kobieta denerwuje się/walczy.
Kakaja u tjebja mjaćkaja korza - masz taką gładką skórę
U mjenja sjurpriz dla tjebja. - mam dla ciebie niespodziankę
Njet, njet. Eto użje było. My pajdjom iskat łutszoj igry - nie, nie. to już było. chodźmy poszukać lepszej zabawy
I szto ty chotjeła zdjełać? - co chciałaś osiągnąć
Ja był daljeko, nie uwidził… - byłem za daleko nie zauważyłem
To chyba tyle. Komentujcie, komentujcie. To, że nie wyznaczyłem
limitu komentarzy nie znaczy, że nie czekam na nie z niecierpliwością.
Piiiiiiiiiiisz błagam :D
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości na bloggerze, wchodzę do Venetii, a tam blog o podobnej nazwie jak na bloxie, myślę sobie, plagiat, a tu ty! :D
OdpowiedzUsuńWiem,ze masz problemy z laptopem ale nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Ten był genialny, ale juz wiesz, przecież pisałam na blox ;)
Zapraszam do siebie na opowiadaniahp.blogspot.com i proszę o opinie ;)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
nie, nie wszystko jest w najlepszym porządku. po prostu przenoszę się na blogspota. już dawno to planowałam. kolejny rozdział ukaże się już tutaj w przyszłym tygodniu a przynajmniej zrobię wszystko żeby tak było. A laptopa odzyskam jutro. ;-)
Usuńpozdrawiam rapsodia89
Heh, Rapsodia nie plagiatuje samej siebie, tylko przenosi się na nowe lokum :) Blogspot to apartamenty przy bloxie - przynajmniej dla mnie, jeśli chodzi o profil użytkownika :) Co do rozdziału... Gorąca scena. Jako stała czytelniczka wielu blogów 18+ (Kto nie zna "Zabawy"? :D), jestem naprawdę pod wrażeniem. Pikantnie, ale ze smakiem - cechuje to twój styl. Co więcej mogę Ci napisać - zwykle piszę coś o stylu, pomyśle, dialogach itp. Ale to wszystko u Ciebie już dawno nie zwraca mojej uwagi, bo trzymasz stały, bardzo dobry poziom. Teraz czytając twoją historię odnoszę się tylko do tego co dyktuje mi moja wyobraźnia. Twój Severus nie jest kanoniczny. Nie jest to też Severus, jakiego znamy z opowiadania Mrocznej88. Jest on... taką hybrydą. Mroczny i posępny nietoperz z lochów i gorący macho, w czarnym płaszczu z jakiegoś kryminału :) Bardzo smakowite połączenie - w moim guście, jak najbardziej :) Wspaniale, że nadal piszesz i mimo przerw się nie poddajesz i zawsze wracasz. Bardzo podoba mi się szablon. Czekam na scenę ślubu Draco i Ginny - mam nadzieję, że będzie się działo :) (nie obrażę się, jak opiszesz też ich noc poślubną :D) Pożartowałam, napisałam co chciałam teraz wreszcie mogę coś zjeść :D (słuchałam twojego ostrzeżenia) Pozdrawiam raz jeszcze i raz jeszcze i oczywiście życzę Ci MEGA sukcesu - zasłużyłaś, podobnie, jak Alex :)
OdpowiedzUsuńVenetiia
Skomentuję, bo kto bogatemu zabroni....
OdpowiedzUsuńPaszcza mi się szczerzy, wiesz czemu, bo ci powiedziałam, siedzę i chyba do rana nie zasnę z przejęcia... korzystając....
Rozdział jak pisałam, nieco nie w moim stylu....
Rosjanina dopisałabym dosadniej, wyraźniej i brutalniej... ale ja zawsze byłam spaczona, a moja wrażliwość zdecydowanie się przesuwa.
Severusa w tej wersji, brutalnej, pociągającej i popędliwej kupuję z każdą wadą... mężczyzna marzenie, i to jego zachowanie, tak zdecydowanie to nie jest typ "misia" (pijąc do naszej ostatniej rozmowy)
Jak pisałam na Bloxie, zapachniało mi inspiracją zabawą, tam też kwiaty...
choć przekaz jest inny, tu florencka lilia, wycięta brutalnie, tam pełen estetyki Sev i jego wypalanie...
Mówiłam, że tatuaże są moim zboczeniem? zdecydowanie uwielbiam tatuaże i ostatnio blizny... taki fetysz w opowiadaniach, bo koziołka nie zamieniłabym na żadnego megamacho z tatuażami i bliznami....
natomiast o twoim Sevie pomyślę przed zaśnięciem,
Co do szablonu... nie wiem czy mam prawo się wypowiadać, wiesz, że mamy odmienne gusty, przedyskutowałyśmy to już na tortach, zresztą mój gust widać na moim blogu... bo ja z natury skromny człowiek jestem i mało dla siebie chcę...
Twój Alex
Wiesz, generalnie to nie powinnam czytać sceny, trochę mi jeszcze brakuje do osiemnastki... ale, ciii, to wcale nie ja.
OdpowiedzUsuńAle mimo to, umiem odróżnić lubieżną scenę, która nie ma w sobie grama smaku (mówię tu o swoich własnych granicach i strefie opisów, języka i tak dalej...), a u Ciebie jest ten smak, jest go dużo, wszystko jest wyważone, nie przesadzone. I już nie mówię tu o tej jednej, konkretnej scenie.
I ,,crucio" piszę się przez jedno ,,c", chyba że chciałaś tym dodać dramatu, wiesz, niczym wąż ze swoim sykiem, a może Riddle, a nie wąż, no nieważne.
Nie wiem, czy już to mówiłam, połowę komentarzy napisałam w stanie kompletnego upojenia twoim blogiem i brakiem snu, więc w ogóle, ale to wcale, nie skaczę po tekście, co zdarza mi się notorycznie. Opisy mnie nudzą i szukam rozpaczliwie dialogów - zwłaszcza Severusa - ale tu opisy są proporcjonalne do dialogów i to mi się podoba, bo nie mam problemu, żeby przeczytać cały rozdział.
Cieszę się, że nakarmiłam trochę twojej weny. :)
Salvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/