wtorek, 18 czerwca 2013

część czternasta

Odzyskałam laptopa. nowy rozdział mam nadzieję że spodoba się tym nielicznym czytającym. pozdrawiam.



Następne dni były trudne zarówno dla Hermiony jak i dla Severusa. Jak zwykle wracał w nocy, ale był milczący i chłodny. Nie patrzył jej w oczy. Zachowywał się oschle. Kiedy go o coś pytała, odpowiadał, ale nie tak, jak wcześniej. Były to raczej zdawkowe wyjaśnienia. Wiedziała, że jest podenerwowany. Ciągle próbował odkryć, kto go zaczarował, ale za każdym razem kiedy go o to pytała, odpowiadał „nie”, tyle że to nie było słowo. W jego wykonaniu było to raczej warknięcie. Starała się go zrozumieć. Sama przez ostatnich kilka dni nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wydawało jej się, że dla Severusa ten imperius był jakąś osobistą zniewagą. Próbowała z nim o tym porozmawiać i jakoś poprawić mu humor. Niestety, gdy powiedziała mu o tym otwarcie, warknął tylko, że humor mu się poprawi kiedy zabije tego idiotę, który ośmielił się go przekląć. W tamtej chwili przeraziła się i już nie odezwała tej nocy więcej. Może w jej wykonaniu takie słowa byłyby śmieszne, ale w jego wykonaniu ta groźba była bardzo realna. Coraz bardziej zaczynała się gubić w sytuacji. Niby trochę ufała Snape’owi i wierzyła w to, co jej mówił, ale też bała się go, gdy zachowywał się w taki sposób. Ciągle dręczyły ją dziwne sny. Czasem w nocy czuła się, jak gdyby się dusiła, jak gdyby oplatały ją jakieś liny, jednak kiedy się budziła, wszystko było w porządku. Ciągle też dręczyło ją zachowanie Snape’a względem niej. W porównaniu z tym Severusem, tamten sprzed kilku dni wydawał jej się miły i zabawny. Z każdym dniem była coraz bardziej rozbita. Dręczył ją jakiś irracjonalny lęk. W końcu była na tyle bezpieczna, na ile się dało, ale ta niepewność... Nie wiedziała, co spowodowało zmianę zachowania Snape’a. Czy był to tamten imperius, czy tamten seks, czy może tamta rozmowa… jeśli w ogóle można było to nazwać rozmową.
Tamtego dnia wyszedł z łazienki dopiero po ponad godzinie. W pełni ubrany, z suchymi już włosami. Chciało jej się śmiać z dziecinnego spostrzeżenia, że wcale nie były tłuste, ale wyglądały jak nieprzenikniona kurtyna. Idealnie proste i czarne jak skrzydło kruka. Powiedział, że już może skorzystać z łazienki, jeśli ma ochotę. Dość dziwne słowa jak na niego, ale nie przywiązała do nich zbyt wielkiej uwagi. Podniosła się i zabrała swoje rzeczy. Nie patrzyła na niego. Myślała, że wyszedł, ale kiedy była już przy drzwiach od łazienki, usłyszała ciche słowa, których nigdy nie zapomni. Wypowiedziane pełnym emocji głosem, tak niepodobnym do niego. „Wybacz mi Hermiono...”. Odwróciła się i chciała mu powiedzieć, że nie ma mu czego wybaczać, ale jego już nie było. Nie usłyszała nawet kliknięcia drzwi saloniku. Jakby w ogóle go tam nie było. Jakby te słowa tylko jej się przyśniły. Stała tam i patrzyła w przestrzeń, aż nagląca potrzeba zmusiła ją do wejścia do łazienki. Potem jeszcze, pod prysznicem, zastanawiała się czy naprawdę słyszała te słowa, czy były tylko wytworem jej wyobraźni, ale nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kolejne już pozostało bez odpowiedzi, jak tak wiele przed nim. Odkąd znalazła się w tym miejscu, wcale nie czuła się już taka mądra. Zawsze na wszystko miała gotową odpowiedź. Wszystko potrafiła sobie logicznie wytłumaczyć. A teraz? Czuła się jak mała dziewczynka, która zgubiła się w jakimś wielkim sklepie i za każdym zakrętem zamiast odnaleźć rodziców, znajdowała tylko coraz więcej zagadek.
Tego dnia Hermiona siedziała w saloniku z książką na kolanach. Czytała, ale zdarzało się, że po przewróceniu strony nie miała pojęcia, co było na poprzedniej. Zastanawiała się czy przyjdzie do niej dzisiaj, w końcu minęło już kilka dni a on zawsze zjawiał się dość niespodziewanie. Słuchała wszystkich kroków na korytarzu, ale żadne nie należały do Severusa. Zdążyła poznać jego nawyki na tyle, żeby wiedzieć, że nie usłyszy jego przybycia. Chodził bardzo cicho jak na tak dużego mężczyznę. Tym razem było tak samo. Podniosła wzrok dopiero, gdy usłyszała trzask drzwi. Zdążyła uchwycić spojrzeniem tylko skraj czarnego płaszcza, niknącego w drzwiach do gabinetu. Podniosła się i poszła za nim. Ciekawiło ją, gdzie się tak spieszy. Stał przed jednym z regałów z książkami i kreślił skomplikowane wzory różdżką. Po chwili mebel wsunął się w ścianę i ukazał obszerny magazyn, zastawiony niezliczoną ilością półek z eliksirami oraz składnikami. Wszedł do środka, nawet nie zauważając, że stoi za nim. Miała już wejść do magazynu. Była o krok, gdy usłyszała jego chłodny głos.
- Jeśli chcesz żyć, lepiej się tu nie pchaj – sposób, w jaki wypowiedział te słowa, osadził ją w miejscu dużo szybciej niż ich treść. Poczekała aż zebrał wszystkie potrzebne rzeczy i stanęła tak, by nie mógł wyjść, zanim nie powie jej, co się stało. Bo jasne było dla niej, że coś się stało. Co chwilę przeklinał i rzucał groźby, nie skierowane do nikogo konkretnego. W końcu stanął przed nią. Próbował ją wyminąć, ale mu nie pozwoliła. Nie odezwał się ani słowem, tylko wyciągnął różdżkę i podstawił jej pod nos. Ich oczy się spotkały. Zobaczyła w nich bezgraniczny gniew, ale wiedziała, że nie był on skierowany w jej stronę.
- Złaź mi z drogi, bo cię z niej usunę – od razu wyczuła zapach alkoholu.
- Powiedz mi najpierw, co się stało – wiedziała, że dużo ryzykuje, ale nie przypuszczała, że Severus spełni swoją groźbę.
- W sumie, czemu nie – sarknął – najwyżej twoja przyjaciółka pocierpi trochę dłużej.
- Ginny? Coś jej się stało? – musiał wyczuć jej wahanie, bo jednym ruchem odsunął ją sobie z drogi i wyszedł z gabinetu. Machnięciem różdżki zamknął magazyn. Myślała już, że wyjdzie trzaskając drzwiami, ale zatrzymał się przed wyjściem ze swoich kwater. Ścisnął dwoma palcami nasadę nosa i wyraźnie widziała, jak stara się uspokoić.
- Twoja przyjaciółka została zgwałcona przez Malfoy’a i Nott’a – jego słowa zamurowały ją, ale najgorsza była mina Severusa, kiedy z cichym kliknięciem zamykał drzwi prowadzące na korytarz. Przez ułamek sekundy malowało się na niej ogromne poczucie winy, a chwilę później była na niej już standardowa, obojętna mina.
Wcale się nie dziwiła. Był tam. Sama prosiła go, żeby poszedł sprawdzić co z Ginny, a teraz prawdopodobnie dowiedział się, jak dokładnie wyglądała sytuacja. Gdy uświadomiła sobie, co powiedział Severus, zalała się łzami. Ginny spotkał taki sam los jak ją. A właściwie gorszy od tego, co jej się przydarzyło. Malfoy i Nott… ale Draco i Teodor czy Lucjusz i Nott senior? Twarz zalewały jej łzy, a w głowie ciągle kotłowało się tyle myśli. To było jeszcze gorsze niż te ostatnie dni. Ginny… jej mała, zawsze pełna życia przyjaciółka została… Było ich dwóch… Draco czy Lucjusz…? Draco? Był dla niej całkiem miły. Nie chciała wierzyć, że to on. Jej rówieśnik… Dużo bardziej mogła sobie wyobrazić w takiej sytuacji Lucjusza, w końcu groził… interesował się, ale po co były mu te informacje, to już nie wiedziała… a jeśli dla syna? 
Siedziała na dywanie długie godziny, ale nawet nie zauważyła upływu czasu. Płakała, rozmyślała i zastanawiała się nad tym, co usłyszała od Snape’a. I nad nim samym. Poczuła od niego alkohol, jak wtedy pierwszym razem po ceremonii. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Bała się, że znowu potraktuje ją w taki sposób. Alkohol zawsze wywoływał w niej lęk, jeszcze z dzieciństwa. Do tej pory czasem śniły jej się te przekrwione oczy i cuchnący oddech jej sąsiada... To była stara historia, jednak ciągle podsycała jej lęk. Kiedy miała pięć lat, sąsiad wrócił rano z jakiejś mocno zakrapianej imprezy. Ona siedziała w ogrodzie i bawiła się. Traf chciał, że mężczyzna zobaczył, jak przywołuje do siebie ulubioną zabawkę. Naskoczył wtedy na nią. Podbiegł, słaniając się na nogach i zaczął nią szarpać, żądając wyjaśnień. Przeżyła wtedy chwile grozy. Patrzył na nią dziko i krzyczał, plując jej na twarz. Nigdy nie zapomni tamtej chwili. Na szczęście jej tata usłyszał hałas i wybiegł z domu. Odciągnął od niej sąsiada, ale to zdarzenie dużo ją kosztowało. Nawet po tylu latach bała się pijanych osób. Harry i Ron dobrze wiedzieli, że mają do niej nie podchodzić po alkoholu. Na imprezach albo zamykała się w dormitorium, albo chowała gdzieś i wracała dopiero po zakończeniu zabawy. Teraz przypomniała sobie, jaki Snape był wtedy. Wydawało jej się, że panował nad sobą i pewnie nie wypił dużo, ale jednak tę sytuację również mocno przeżyła. Do tego jeszcze doszło to, jak brutalnie wlał jej coś do gardła. Dużo czasu zajęło rozszyfrowanie jej otępiałemu umysłowi, jaki eliksir wtedy jej podał. Taki sam miał dziś, gdy wyszedł z magazynu. Eliksir antykoncepcyjny. Dobrze, że Severus o tym pomyślał. Gdyby Ginny zaszła w ciążę, pewnie całkiem by się załamała.
Podniosła się z podłogi dopiero gdy skrzatka przyszła zapalić świece i napalić w kominku, bo wieczór był chłodny. Severusa ciągle nie było. Ogarnęło ją ogromne zmęczenie, dlatego szybko się umyła i położyła. Nie mogła jednak usnąć. Przewracała się z boku na bok, aż w końcu po długim czasie przeniosła się w niespokojny, pełen cierpienia sen.
Obudziła ją kropla wody, spływająca po policzku. Jej otępiały umysł w pierwszej chwili przyjął, że to łza ale kiedy na jej policzku wylądowała druga kropla, otworzyła oczy. Przez chwilę nic nie widziała. Tuż przy swoim uchu usłyszała ochrypły głos Snape’a.
- Granger – owiał ją jego ciepły oddech. Pachniał alkoholem. Znowu odezwał się w niej ten lęk. Wyskoczyła z pościeli, odpychając go przy okazji. Chciała uciekać, ale nie miała dokąd. – Stój – usłyszała za sobą, a ból zaczął w niej kiełkować z kolejnym krokiem. – Granger, wracaj tu – zatrzymała się i odwróciła w jego kierunku. Leżał na łóżku z jej strony, ale musiał przed chwilą do niego wejść, bo jego włosy ciągle ociekały wodą. Dziwne, że w ogóle nie usłyszała jak wchodził do kwater, zwykle ją budził. – Wracaj do łóżka – wydał kolejny rozkaz, ale ona się bała, nie chciała, żeby zrobił to w takim stanie.
- Nie. Jesteś pijany. Ja nie… Ja nie chcę… - głos jej się załamał, a w oczach stanęły łzy, sama nie wiedziała czy były spowodowane coraz silniejszym bólem, czy strachem.
- Hermiono, chodź do mnie – pokręciła przecząco głową. W blasku ostatniej świecy nie widziała dobrze jego twarzy. Przesunął się na drugą stronę łóżka, bliżej miejsca, gdzie stała. – Hermiono, chodź… Proszę – cały ból nagle zniknął. Poczuła ogromną ulgę i dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów. Jak w transie podeszła i położyła swoją dłoń na jego, wyciągniętej w jej kierunku. On nigdy nie prosił, ale teraz… nie mogła się oprzeć wyrazowi jego oczu. Były tak pełne bólu , poczucia winy i ogromnej, szczerej prośby. W tej chwili zgodziłaby się na wszystko. Pociągnął ją delikatnie i chwilę później leżała już w jego ramionach, z plecami wtulonymi w jego nagi tors. Czuła przez swoją szatę bijące od niego ciepło.  Jego silne ramiona dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Była skołowana, przed chwilą bała się go, a teraz za nic w świecie nie ruszyłaby się.
- Jestem dzisiaj zupełnie niegroźny – mruknął w jej włosy, a ona dokładnie wiedziała, o co mu chodzi. – Moja matka przewróciłaby się w grobie, gdybym cię tknął w takim stanie. I tak już raz to zrobiła. Ale nie. Nigdy więcej to się nie powtórzy – te słowa wymruczał tak cicho, że mogły być czymś zupełnie innym, a tylko jej wyobraźnia przekształciła je w takie właśnie zdania. Chciała w to wierzyć. Nie odpowiedziała na te słowa, bo niby co miałaby mu powiedzieć? Nie odpowiedziała, bo sama nie wiedziała, czy naprawdę coś słyszała.
Leżeli kilka minut w ciszy, ale Hermiona wiedziała, że on nie śpi. Co chwilę zanurzał twarz w jej włosach i wzdychał, niemal mrucząc z zadowolenia. Delikatnie przesuwał palcami po jej nagim ramieniu. Wywoływał na nim gęsią skórkę.  Czuła, jak coraz bardziej się odpręża. Ona też próbowała uspokoić się po jego słowach, ale niepewność ciągle nie dawała jej spokoju. Przerwała w końcu ciszę.
- Severusie. To był Lucjusz czy Draco? – natychmiast spiął wszystkie mięśnie. Ręka, która przed chwilą wywoływała tak przyjemne doznania, teraz była zaciśnięta w pięść. Dopiero teraz pomyślała, że mogła zapytać najpierw o coś innego. – Przepraszam… ja nie chciałam cię zdenerwować, ja tylko boję się o Ginny.
- Lucjusz. Pieprzony sadysta. Ginewra jest teraz w prywatnych kwaterach Czarnego Pana i jest tam bezpieczna. Chyba że zrobi coś głupiego – wymamrotał i kontynuował. - Wyliże się – znowu zaczął mówić cicho, jakby do siebie. – Martwi mnie tylko, że się nie odzywa. Może powinienem zasugerować Czarnemu Panu wasze spotkanie, jeśli tak będzie dalej.
- Co teraz z nią będzie?
- Jak to co? Wyzdrowieje i zostanie komuś oddana – już wiedziała, że kiedy tak mruczy, po prostu wypowiada swoje myśli, tak jak i tym razem. – Miejmy nadzieję, że to będzie ktoś zupełnie inny niż Malfoy. Czarny Pan obiecał mu porządną karę, więc wątpię, żeby oddał mu dziewczynę, ale z nim nigdy nie wiadomo.
Milczała przez dłuższy czas, zastanawiając się czy on zdaje sobie sprawę z tych cichych słów. Jej mózg intensywnie pracował nad tym, jak mogła by wykorzystać tę jego niedyskrecję. Na które pytanie najbardziej chciała poznać odpowiedź?
- Severusie? – zapytała niepewnie.
- Mmmm – usłyszała w odpowiedzi jego zadowolone mruknięcie, kiedy jego palce wznowiły swoją wędrówkę po jej ramieniu.
- Dlaczego byłeś dla mnie taki oschły przez ostatnie dni? – zapytała, ale nie była wcale pewna czy chce poznać odpowiedź na to pytanie.
- Bo się we mnie zakochujesz – odpowiedział, a potem cicho dodał – bo zaklęcie Malfoy’a działa szybciej i mocniej niż przypuszczałem, a ja nie mam pojęcia, jak je zdjąć. – Głośno dodał – pomyśl, co będzie jak w końcu wrócisz do przyjaciół. – A potem znowu ledwo słyszalnie mruczał – pomyśl, co się stanie jak się dowiedzą, że zadurzyłaś się w starym, żałosnym nietoperzu. Nigdy tego nie zaakceptują, dlatego muszę jak najszybciej znaleźć przeciwzaklęcie – pomimo jego słów nadal błądził palcami po jej skórze. Z ramienia przeniósł się na szyję. Muśnięcia jego palców były tak przyjemne, a robił to chyba bez udziału myśli, bo jego gesty mówiły jej zupełnie co innego, niż słowa. Długie, smukłe palce gładziły jej szyję coraz niżej, na chwilę zatrzymując się w zagłębieniu u podstawy jej szyi. – Muszę się tak zachowywać, bo nie zniósłbym twojego cierpienia, gdyby twoi przyjaciele cię odrzucili – mówił do siebie, ale wsłuchała się już na tyle, że dużo łatwiej było jej rozpoznać poszczególne słowa. Choć ręka błądząca teraz w okolicy jej dekoltu wcale nie ułatwiała jej skupienia. – Nie zasługuję na to, żebyś mnie usprawiedliwiała. Jestem zły i nic tego nie zmieni, nawet jeśli pomogę Zakonowi wygrać, nic nie zmieni tego, że jestem mordercą. Nie wiesz o mnie wszystkiego. Gdybyś wiedziała, na pewno uciekałabyś ode mnie jak najprędzej. Może powiem ci. Wtedy na pewno się nie poddasz działaniu tych głupich zaklęć. Tylko one trzymają cię tu przy mnie. Tylko dzięki nim tak ufnie leżysz w moich ramionach. Ale już niedługo cię uwolnię. A wtedy zaczniesz się brzydzić tym, że kiedykolwiek pozwoliłaś mi się dotknąć – ciągnął swój monolog, zbliżając się coraz bardziej do jej piersi. To uczucie oczekiwania powróciło. Wiedziała to, miała rację. Gdyby tylko chciał... Uczucia, jakie teraz w niej wywoływał, mogłyby być tylko początkiem wielkiej rozkoszy, jaką mógłby jej sprawić. Wciągnęła głośno powietrze, kiedy musnął przez cienki materiał szaty jej nabrzmiały sutek. Napięcie w dole brzucha stało się jeszcze mocniejsze. Jak bardzo chciałaby, żeby właśnie tak zaczynało się ich zbliżenie. Ręką objął jej pierś, ściskając delikatnie.
Musiała zadać mu jeszcze jedno pytanie. Skoro odpowiadał jej tak szczerze, musiała wykorzystać to do końca. Czuła, że nie ma już wiele czasu, bo jego słowa stawały się coraz bardziej przeciągłe. Severus usypiał.
- Severusie – nie mogła się powstrzymać przed wymawianiem jego imienia. Uwielbiała jego brzmienie. – Dlaczego nie patrzysz mi w oczy? – nie wiedziała, jak to inaczej wyrazić, ale on zdawał się wiedzieć, o co chodzi.
- Nie twoja sprawa – odpowiedział, ale ona nie przejęła się tymi słowami, czekała na te ciche. Te, które powiedzą jej prawdę. – Nie chcę zobaczyć tego samego, co widziałem u wszystkich innych kobiet. Nie chcę zobaczyć w twoich oczach wstrętu, kiedy cię dotykam. Nie chcę zobaczyć... nie chcę zobaczyć, jak twoja twarz wykrzywia się w wyrazie obrzydzenia, kiedy słyszysz dźwięki mojej przyjemności, kiedy w tobie dochodzę, nie chcę zobaczyć nienawiści w tych pięknych oczach, które czasem wydają się patrzeć na mnie z sympatią. Jedynych, które kiedykolwiek uśmiechnęły się na mój widok. Poza oczami mojej matki... – jego ramiona na chwilę zacisnęły się na niej, jakby chciał się w nią wtulić jeszcze mocniej. W jej oczach stanęły łzy, kiedy go słuchała. Jego głos był pełen cierpienia i nienawiści do samego siebie. Było jej go żal, ale wiedziała, że jest on człowiekiem, który nie zniósłby tego, żeby się nad nim litowano. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że nie zobaczyłby ani wstrętu, ani nienawiści, ale i tak by w to nie uwierzył, a poza tym chwilę później już spał z twarzą w jej włosach, przywierając do niej jak największą powierzchnią ciała. Myślała, że po tym, co usłyszała, nie zaśnie całą noc, ale po chwili ona sama też spała. Ukołysana jego równym oddechem. Bezpieczna w jego silnych ramionach.

5 komentarzy:

  1. Hmmm, przenosisz swoje notki z pierwszego bloga? z Blox? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie! Ciesze sie ze juz masz laptopa i mam nadzieje ze niedlugo nn :)
    -moniaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie! Ciesze sie ze juz masz laptopa i mam nadzieje ze niedlugo nn :)
    -moniaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tam się podoba . jest świetny . ^,^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Merlinie... na miejscu Hermiony bym pokazała... jaki wstręt? Ten to sobie zawsze umiał dopowiedzieć. Mogła go związać czy coś takiego i pokazać mu jako bardzo się nim brzydzi... To było nieprzyzwoite, ale mnie cholera zalewa, że ona jest teraz taka rozlazła - gdzie gryfońska dusza? Nie wierzę, że zniknęła, gdy po prostu ją zgwałcił i nie wierzę, że ona czuje to do niego przez zaklęciem, przecież tutaj dałaś odpowiedź, jak na tacy!
    Salvio
    http://powojenna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń